z felietonów 38-39 z „Makutryny”, 9-16/IX/03

Zdalny kurs portugalskiego (z wymową brazylijską).
węzeł w krawacie i w gardle:

Andrzej Solecki, Florianópolis, SC, Brazylia

Ludożerstwo i potem

Przenieśmy się do lat 20-tych zeszłego wieku. Klimat współczesności czyli modernizmu i futuryzmu. Przywołuje go przyniesione ze Szwajcarii wyzwanie Leona Chwistka: Chcemy szczać we wszystkich kolorach. Kosztowało go to profesurę, ale wpisało się do historii dużymi literami. Zresztą we wszystkich kolorach. No a jak to wyglądało w Brazylii?

Podobnie. Rok 1928, młodzi literaci i poeci w ciągu Semana da Arte Moderna, Tygodnia Sztuki Współczesnej wrzucają na rynek literacki zdrową bombę: pismo Antropofagia. Oswald de Andrade pisze Manifesto Antropófago. Wspomnienie tego skandalu ożywia scenę literacką jeszcze dzisiaj. No i o to autorom chodziło:

A revista de antropofagia não tem orientação ou pensamento de espécie alguma: só tem estômago.
Czyli:
Pismo ludożerstwa nie ma orientacji czy myśli jakiegokolwiek rodzaju: ma tylko brzuch.
Jeśli przyuważyć że niejaki Jacob Pum-Pum (co można by się spolszczyć jako Kubuś Pierdziołek) umieścił taki wierszyk na temat narodowych barw Brazylii:
Combinação de Cores
Verdamarelo
Dâ azul?
Não dá azar.
    Zestaw kolorów
Zielonyiżółty
Da niebieski?
Nie da pecha
to gorące uczucia władz wojskowych, cywilnych oraz kościelnych w stosunku do sympatycznych młodzików powinny stać się łatwe do wyobrażenia.

Czemu właśnie ludożerstwo? Jak popatrzeć nieco na historię Brazylii, tych parę milionów zadręczonych na śmierć Indian oraz kilkanaście milionów Afrykanów, jak pomyśleć o dziejach dzisiejszych czarnych Brazylijczyków skazanych na los trzeciej kategorii to pytanie rozmywa się w oczywistości skojarzeń. Ale pretekstem literackim jest historia pierwszego biskupa brazylijskiego. I jego 90 towarzyszy podróży. Zapamiętano jedynie nazwisko biskupa: Pedro Fernandes de Sardinha. Wracali do Portugalii. Statek rozbił się na skałach. Indianie z plemienia Caeté (w dzisiejszym stanie Alagoas) zrobili ucztę. Był to pamiętny dzień 16 czerwca 1556 roku.

Nawiasem, niesławnej pamięci prezydent Fernando Collor też był z Alagoas. Jak i jego tatuś, senator Republiki, co kiedyś na śmierć ustrzelił w Senacie swojego kolegę senatora.

Oto poetyczne ujęcie ludożerstwa. Autorem jest José Paulo Paes.

L'affaire Sardinha
O bispo ensinou ao bugre
Que pão não é pão, mas Deus
Presente em eucaristia.
 
E como um dia faltasse
Pão ao bugre, ele comeu
O bispo, eucaristicamente.
    L'affaire Sardinha
Biskup nauczał dzikusa
Że chleb to nie chleb, lecz Bóg
Obecny w eucharystii.
 
A że pewnego dnia zbrakło
Chleba dzikiemu, to zjadł
Biskupa, eucharystycznie.

Chcę pokazać nieco więcej poezji pana José Paulo Paes. Czemu? Bo go lubię. Bo jego wiersze są krótkie. Bo pod jego wierszami są długie historie.

Chociaż … nie zawsze. Przecież tutaj wszystko jest jasne:

À bengala
Contigo me faço
pastor do rebanho
de meus próprios passos.
    Lasce
Będąc z tobą zostałem
pasterzem stada
moich własnych kroków.

Ma on cykl wierszy o datach i w paru z nich trzeba objaśniać nie wiersz a kalendarz. Ale w tym o 12 czerwca może nie? Czy w kraju jest Dzień Narzeczonych?

Jedno słowo: namorado wymaga paru słów wyjaśnień. Amor to miłość „Mój umiłowany”? A może „miły”? Jeśli małżeństwo zostawia dorosłych synów i idzie do kina, może usłyszeć od nich: vocês vão pro cinema ou pra namorar?idziecie do kina czy na czułości? Więc polskie zwroty o „kochaniu się” czy „chodzeniu” nie oddają kolorytu portugalskiego słowa.

12 de junho, dia dos namorados

A verdadeira festa
mas pra que fogueira
rojão
quentão?

basta o fogo nas veias
e a escuridão
coração
    12 czerwiec, dzień zakochanych

Prawdziwe święto
ale po co ognisko
petarda
grzaniec?

wystarczy ogień w żyłach
i ciemność
serce

To rzadki przypadek poety piszącego wiersze polityczne, które są wierszami a nie brednią. Chcę i mogę je czytać właśnie dlatego, że to refleksja, a nie polityka. I takie to króciutkie …

19 de abril

Dia do Índio
o dia dos que têm
os seus dias contados
    19 kwiecień

Dzień Indianina
dzień tych co mają
swoje dni policzone

Czytałem, że w niektórych szkołach są czytanki o Indianach, którzy wychodzą z wigwamów i rzucają tomahawkami. Wyśmienicie, całe szczęście, że nie bumerangami. A tutejsze ludy miały całkiem inną architekturę (o ile ją miały) i ich dłuuuga i owalna kurna chata, w gruncie rzeczy „pomieszczenie do wszystkich aspektów życia” to maloca. Ale te dziwactwa są zrozumiałe – z tej części Brazylii do Yanomami jest tak daleko jak z Warszawy do Egiptu.

Teraz trochę opowieści o historii współczesnej. Był to rok 1964 i pan generał Vernon Walters (zmarł w 2002r.), attaché wojskowy w Brazylii chyba miał pypcia na języku od tych długich nocnych rozmówek – ale warto było. Decyzje zostały podjęte, wojskowi odsuną od władzy komunizującego rzekomo prezydenta Jango Goulart. Akcja zaczęła się z rana pierwszego kwietnia. Zaczęli i dopiero potem zorientowali się, że to prima aprilis. Niedobra data – i niedobrze brzmi ona po portugalsku: o dia da mentira. Dzień kłamstwa.

Nawet bez daty miały być kłopoty. Wojskowi nazywali to „rewolucją”. Politycznie niepraworządni – „puczem”. Za mówienie o puczu można było słać do ciupy, ale co zrobić z datą? Można przesunąć. Oficjalna wersja do dziś tkwiąca w podręcznikach: przewrót nastąpił 31 marca. No i teraz idziemy w wiersze.

31º de março / 1º de abril

Dúvida Revolucionária
ontem foi hoje?
ou hoje é que é ontem?
    31 marzec / 1 kwiecień

Rewolucyjna wątpliwość
wczoraj było dzisiaj?
czy to dzisiaj jest wczoraj?
Chciałbym umieć przekazać wiele innych jego linijek…


PS. (czerwiec 2015) Na prowadzonym od roku 2007 blogu jest sporo prób przekładów brazylijskiej poezji na polski; są tam próbki następujących poetów: Carlos Drummond de Andrade, Millôr Fernandes, Paulo Leminski, Thiago de Mello, Mario Quintana, José Paulo Paes, Affonso Romano de Sant'anna.