Kiedyś w witrynie http://www.buyindies.com/ wpisałem moją recenzję filmu „Lilian's Story”, (Australia 1995, reżyser – Jerzy Domaradzki) ale dziś (luty 2007) widzę, że komuś nie podobała się, bo znikła i stoi tam zaproszenie: „Be the first person to review this film!” No więc byłem pierwszy.


Streszczenie: brak szybkich samochodów czy błyskotliwych dialogów ale widoki utrzymują się pod powiekami.

Czy w obsadzie są słynne nazwiska? Proszę mi wybaczyć ignorancję, nie słyszałem o żadnym z nich. Nawet gdybym słyszał, szybko bym zapomniał. Mam zbyt mało miejsca w głowie na utrzymywanie tego. Więc nie miałem żadnej wskazówki czy powinienem był oglądać film…

Ach, było parę słów opisu: nienormalni ludzie. Pijacy. Brutalność. Nic z rzeczy, które chciałbym napotkać w życiu. Nic, co chciałbym głębiej czy lepiej pojąć.

Ale film ujął mnie i mocno mnie dotknął. Czemu? Cóż, będę musiał zapamiętać to nazwisko: Ruth Crackwell. Pokazała mi ona, że to mogłoby być czymś z mojego życia. I że nie chodzi o zwariowanych ludzi, ale o zwariowany świat.

Później naszły mnie dwie refleksje: im więcej oglądam dobrych australijskich filmów tym mniej mam sympatii dla owego świata. A druga pojawiła się gdy zobaczyłem „Klasyfikację Amerykańskiego Stowarzyszenia Studiów Filmowych” (MPAA) mówiącą: nagość, brutalność, wulgarny język. Na takie nalepki reaguję słowami: niewrażliwość, krótkowzroczność, obsesja.


      oryginał