_______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Piatek, 19.06.1992.                                      nr. 30
_______________________________________________________________________

W numerze:

      Zbigniew J. Pasek - Historia Polski dzien po dniu - Czerwiec
      Tadeusz Gierymski - Uri Orlev
        Jan Parandowski - Polska lezy nad Morzem Srodziemnym (cz. 1)
        Izabella Bodnar - Co Nowego na Olimpie? - Stanislaw Lem
             Leszek Zuk - O Niemcu, co nie chcial Wandy
     Wislawa Szymborska - Nienawisc
_______________________________________________________________________

Zbigniew J. Pasek

             HISTORIA POLSKI DZIEN PO DNIU - CZERWIEC
             ========================================

 1. 1543 Zmarl Mikolaj Kopernik, astronom
    1987 Happening "Pomaranczowej alternatywy" we Wroclawiu

 2. 1979 Rozpoczecie pierwszej pielgrzymki do ojczyzny papieza
         Jana Pawla II (trwala do 10 czerwca)

 3. 1102 Zmarl Wladyslaw Herman, krol Polski
    1918 Podpisanie Traktatu Wersalskiego

 4. 1989 Pierwsze, od ukonczenia wojny, demokratyczne wybory do
         Senatu
         Pierwsze tylko czesciowo regulowane wybory do Sejmu
         "kontraktowego"

 5. 1894 Odsloniecie we Lwowie "Panoramy Raclawickiej", obrazu
         Wojciecha Kossaka i Jana Styki
    1967 Poczatek wojny szesciodniowej, wojska izraelskie zajmuja
         polwysep Synaj, zachodni brzeg Jordanu i wzgorza Golan

 6. 1944 Ladowanie wojsk alianckich w Normandii

 7. 1492 Zmarl Kazimierz Jagiellonczyk, krol Polski (panowal 47 lat)

    1981 Wizyta Czeslawa Milosza w Polsce

 8. 1987 Trzecia wizyta papieza Jana Pawla II w Polsce (do 14
         czerwca)

12. 1967 Polska zrywa stosunki dyplomatyczne z Izraelem

13. 1981 Rozpoczecie procesu dzialaczy KPN

16. 1792 Ustanowienie krzyza Virtuti Militari
    1945 Rozpoczecie tzw. procesu Moskiewskiego komendanta AK
         gen. Okulickiego i kierownictwa Panstwa Podziemnego:
         delegata Rzadu na Kraj St. Jankowskiego i innych
    1969 Zmarl Marek Hlasko, pisarz
    1983 Rozpoczecie II pielgrzynki papieza Jana Pawla II do
         Polski (trwala do 23 czerwca)
    1988 Zmiana konstytucji PRL i ustawy o radach narodowych

17. 1025 Zmarl Boleslaw Chrobry, krol Polski
    1501 Zmarl Jan I Olbracht, krol Polski
    1696 Zmarl Jan III Sobieski, krol Polski

18. 1954 Polska wznawia wspolprace z UNESCO, przerwana w 1949 r.

20. 1950 "Prawda" publikuje artykul Stalina "W sprawie marksizmu
          w jezykoznawstwie" (przedruk w Trybunie Ludu z 5 lipca)

21. 1905 Strajki robotnicze w Lodzi
    1940 Pierwsze egzekucje w Palmirach pod Warszawa
    1945 Powstanie Rzadu Tymczasowego Jednosci Narodowej,
         Mikolajczyk zostaje wicepremierem

22. 1807 Uchwalenie Konstytucji Ksiestwa Warszawskiego
    1971 Mieczyslaw Moczar zostaje prezesem NIK

23. 1945 Podpisanie ukladu w sprawach finansowych miedzy Polska a
         Wielka Brytania (rozliczenia wydatkow wojennych)
    1987 Ukazuje sie pierwszy numer miesiecznika "Res Publica"

24.  972 Bitwa pod Cedynia
    1305 Zmarl Waclaw I, krol Polski i Czech
    1948 Rozpoczecie radzieckiej blokady Berlina Zachodniego
    1966 W Warszawie odbywaja sie "Wianki na Wisle",
         zorganizowane jako przeciwwaga dla koscielnych
         uroczystosci milenijnych
    1976 Sejm aprobuje projekt zmian cen przedstawiony przez
         premiera Jaroszewicza (obowiazujace od 28 czerwca)
    1978 Ceremonia zakonczenia I etapu budowy huty "Katowice"

25. 1950 Wojska polnocnokoreanskie wkraczaja do Korei Pld.
    1976 Rozpoczecie strajkow w Radomiu, Ursusie, Plocku po
         podwyzkach cen

26. 1963 Przemowienie prezydenta Kennedy'ego w Berlinie Zach.
    1973 II Kongres Nauki Polskiej
    1974 Sejm uchwala Kodeks Pracy

27. 1976 Wystrzelenie w kosmos pierwszego polskiego kosmonauty,
         Miroslawa Hermaszewskiego
    1986 Powrot Polski do Miedzynarodowego Funduszu Walutowego

28. 1651 Bitwa pod Beresteczkiem, krol Jan Kazimierz pokonal
         hetmana Chmielnickiego
    1919 Na mocy traktatu Wersalskiego Gdansk zostaje ogloszony
         Wolnym Miastem
    1945 Polski Rzad Jednosci Narodowej przenosi sie z Moskwy do
         Warszawy
    1950 Ustawa o elektryfikacji wsi i osiedli
    1956 Protesty robotnicze w Poznaniu
    1972 Papiez Pawel VI ustanawia trwaly porzadek administracji
         koscielnej na ziemiach przylaczonych do Polski po wojnie
    1981 Odsloniecie pomnika "Poznanskiego Czerwca '56"

29. 1941 Zmarl Ignacy Paderewski
    1951 Rozpoczecie pierwszego Kongresu Nauki Polskiej

30. 1943 Aresztowanie Grota-Roweckiego
    1946 Referendum ludowe (3 razy tak)
_______________________________________________________________________

Tadeusz Gierymski

                               URI ORLEV
                               =========

Natknalem sie niedawno na tego pisarza z Izraela. Pisze po hebrajsku
powiesci i dramaty dla radia i telewizji, dla doroslych, mlodziezy i dzieci.
Przekladany byl na angielski, polski i niemiecki. (Moze zainteresuje on tych
rodzicow polskich, ktorzy maja wielojezyczne dzieci i ktorym potrzeba jest
obcojezycznych ksiazek o Zagladzie.)

Jego  "Wyspa na ulicy Ptasiej" wydana byla przez Nasza Ksiegarnie; w
niemieckim miala tytul "Die Insel in der Vogelstrasse", a w angielskim
"The Island on Bird Street", Houghton Mifflin Co., Boston, 1983. Ksiazka
otrzymala wysoce cenione nagrody, jak np. amerykanska Batcheldera  i
polska Korczaka.

"The Man from the Other Side", Houghton Mifflin Co., Boston 1991,  tez
dostala nagrode Batcheldera w 1991 r. Bohaterem tej ksiazki jest Marek,
czternastoletni chlopiec warszawski. Jego ojczym, Antoni, pracuje w
kanalizacji i dorabia szmuglem zywnosci do getta. Za darmo wynosi
zydowskie dzieci stamtad i przekazuje zakonnicom. Nie lubi Zydow, ale
tak wyjasnia Markowi swa bezinteresownosc w ratowaniu dzieci: "Marek,
ty nic nie rozumiesz. Ja moge nie lubic Zydow, ale nic nie mam przeciw
ludziom". Ojczym wprowadza  Marka do szmuglu i tak zaczyna sie
powiesc.

"Wyspa na ulicy Ptasiej" to opowiesc o jedenastoletnim chlopcu, ktory
utrzymuje sie uparcie przy zyciu w opustoszalej czesci getta oczekujac
tam powrotu ojca. Dorasta, hartuje sie, jak bohater z "W pustyni i w
puszczy" odkrywa w sobie pod wplywem koniecznosci zasoby ducha i
umyslu.

Uri Orlev to niegdys Jerzy Henryk Orlowski, syn lekarza urodzony w
Warszawie 24 lutego 1931 roku. Ojciec zaginal gdzies na poczatku wojny.
Matka z dwojgiem synow znalazla sie  w getcie w Warszawie. Maly Jurek
cieszyl sie nawet, ze w getcie, po odejsciu guwernantki i gosposi, matka
byla z nimi caly czas, kazdego dnia. Zamordowali ja Niemcy w 1943 r.
Ciotka Stefania przejela opieke nad dziecmi. Jurek poznal  wertepy i
przejscia getta szukajac opalu i zywnosci, tak samo jak  Aleks, bohater
"Wyspy". Ukrywali sie i w koncu zostali wywiezieni do Bergen-Belsen.
Jurek i jego mlodszy  brat przezyli oboz i w 1945 r. wyladowali w
Palestynie.

Wychowywany  w liberalnym domu, w tradycjach "niby" katolickich -
mieli choinke w domu na Boze Narodzenie, guwernantka zabierala go na
msze w niedziele, nieswiadom byl nawet swego zydowskiego pochodzenia -
czternastoletni Jurek troche z trudem przeksztalca sie w Uri, przyswaja
sobie hebrajski, sluzy w wojsku. Tracac plynnosc w jezyku dziecinstwa
stracil  zdolnosc pisania wierszy, a jako dziecko chcial przeciez byc poeta,
choc dopiero po checi bycia najpierw policjantem, a potem motorniczym
tramwajowym. Zaczal wiec pisac powiesci. Dzis Uri Orlev mieszka w
Jerozolimie, z druga zona i z czworgiem dzieci. Tlumaczyl Schulza,
Korczaka, Sienkiewicza i Lema, napisal wiele ksiazek, wiele sztuk,
otrzymal wiele nagrod izraelskich i zagranicznych.

Te dwie ksiazki maja tematyke Zaglady, ale nie ma w nich cynizmu i
zolci. Widzi autor i w Zydach i w  Polakach dobro, altruizm, ludzka
slabosc, a przede wszystkim, ped do zycia. Antoni, ojczym Marka,
pijanica, prostak, nie lubiacy Zydow, ma ludzkie i nawet szlachetne
odruchy, jest odwazny, kocha, pracuje i poswieca sie dla rodziny.

Orlev unika taniego patosu i sentymentalnosci. W jego ksiazkach jest
napiecie, sa przygody - zupelnie mnie nie dziwi, ze przelozyl "W pustyni
i w puszczy". Sa momenty i odczucia typowe dla kazdego dziecka, dla
kazdego nastolatka. Wspomina sam, ze pewnej czarnej nocy, gdy przebiegal
przez opustoszale domy i mieszkania w getcie, bal sie wiecej ciemosci i
duchow niz Niemcow. Watek samoodkrycia, obrazki z wlasnego zycia
- strata ojca, matki, dziecinstwa i dzieciecej osobowosci - przewijaja sie
przez te ksiazki. Pisze o tym moze ostrzej i gniewniej w "Zolnierzach
z olowiu", New York, Taplinger Publishing Co., 1980, jego pierwszej
powiesci z 1956 r. Ta opowiesc jest chyba najbardziej bliska faktom
zycia autora i jego rodziny.

Uderzala mnie zywotnosc bohaterow jego opowiesci i jego optymizm.
Pisze o bolesnych, skomplikowanych wypadkach, jak n.p. o antyzydowskich
pogladach, bez goryczy,  bez nienawisci. Opisuje swiat owladniety
szalenstwem, ale ciagle blizszy mu jest Rousseau niz Hobbes. Ocenia
ludzi bardziej optymistycznie, bardziej pozytywnie, niz np. Tadeusz
Borowski albo poeta Paul Celan, ne Paul Anschel, Zyd z Bukowiny,
ktorego rodzice zgineli w obozie. (Obaj, przezywszy niemieckie obozy,
zakonczyli zycie samobojstwem.)

Orlev (w wywiadzie z Jerusalem Post):

    Inni umierali, a ja nie. Nabralem przekonania, ze nikt mnie nie zdola
    pokonac. A w dodatku wymyslilem sobie, ze bylem synem cesarza
    Chin. Cesarz, moj ojciec, wlozyl mnie do kosza, postawil na scenie i
    zawolal swych manadarynow (nazywali sie tak bo na ich czapach
    mieli mandarynki) i rozkazal im uspic mnie, abym snil o wojnie.
    Zaglada to tylko moj sen, zebym wiedzial o okropnosciach wojny i
    nigdy, gdy sam cesarzem po smierci ojca zostane, wojny nie zaczal.
    Gdy moj braciszek bal sie, to prosil, bym mu to znow opowiadal, bym
    go zapewnial, ze wszystko, co sie z nami dzialo, bylo tylko snem.

Tadeusz Gierymski

_______________________________________________________________________

Jan Parandowski

                POLSKA LEZY NAD MORZEM SRODZIEMNYM (1)
                ======================================

["Arkady" nr 3 (1939), przepisane z "Nowego Dziennika" 14.12.1989,
  Zbyszek Pasek]

Jestem przedstawicielem literatury poslugujacej sie jezykiem,
ktorego popularnosc w swiecie jest raczej skromna. Ucho lacinskie
razi w nim nadmierna ilosc spolglosek, ktora - jak mowi Teofil
Gautier - niby grozna konnica, uzbrojona w lance stoi na strazy
rzadkich i niesmialych samoglosek. Jest to sad niesprawiedliwy i
powierzchowny. Z wieksza slusznoscia mozna by go zastosowac do
jezyka angielskiego, ktory naprawde zmaltretowal i zdusil
samogloski, ale za to kazdej zbednej spolglosce dal w posagu
setke kilometrow kwadratowych z powierzchni imperium brytyjskiego
i obszaru Stanow Zjednoczonych, co ogromnie podnioslo ich urok.

Lingwistyka jest dla wielu ludzi bardziej fantastyczna od
astronomii. Kazdy juz otrzaskal sie z mysla, ze Ziemia jest kula,
lecz oslupieje, gdy mu powiedziec, ze jezyk polski sklada sie z
tych samych pierwiastkow co angielski lub francuski. Z szacunku
dla moich czytelnikow nie odwaze sie tu rozwijac tej prostej i
oczywistej prawdy. Jezyk polski jest nader szacowna osobistoscia
wsrod jezykow indoeuropejskich; we fleksji i slownictwie
zachowal formy prastare, czasem wydaje sie nam, ze mowimy okruchami
sanskrytu - wydaje sie tak tym sposrod nas, ktorzy kiedys studiowali
sanskryt i mieli czas go zapomniec. Lecz rzecz dziwna: ten jezyk tak
stateczny w swoich przyzwyczajeniach i tak wierny tradycji, zgubil
na szlakach przedhistorycznych wedrowek slowo chyba jedno z
najwazniejszych, slowo, ktore w roznych odmianach powtarza sie u
Aryjczykow: krol. Sposrod jezykow indoeuropejskich zgrzeszyl ta
lekkomyslnoscia jeszcze grecki, niewatpliwie z tych samych powodow.
Na rowni z Hellenami nie lubilismy monarchii; bylismy republikanami z
temperamentu, z pewna domieszka anarchizmu, bo i na okreslenie rzadu
nie ma w naszym jezyku zdecydowanego terminu. Poglad, ze nie umiemy
sie rzadzic, sluzyl za usprawiedliwienie rozbiorow - narod nasz dostal
zla note z obyczajow politycznych i oddano go, jak krnabrnego brzdaca,
pod opieke trojcy mistrzow w sztuce rzadzenia: Prus, Rosji i Austrii.
W istocie nasze dawne panstwo byl drazniacym widowiskiem dla despotow.
W roku 1430 wyszlo w Polsce prawo zabezpieczajace nietykalnosc osobista,
bliznia siostra pozniejszego o poltrzecia wieku angielskiego 'Habeas
Corpus' i to prawo wciaz rozszerzane stalo sie zarodkiem nigdzie nie
spotykanych swobod obywatelskich. Obywatel polski mial nieograniczona
wolnosc tworzenia zwiazkow, mogl wypowiadac na zgromadzeniach
publicznych i oglaszac drukiem najsmielsze przekonania. Tolerancja polska
jest unikatem w historii Europy i nasza najwieksza chluba.

W czasach, kiedy rozchodzil sie po calej Europie swad palonych cial
ludzkich, kiedy ogien trawil mozg Giordana Bruna i serce Savonaroli,
kiedy ustanawiano ohydna zasade 'Cuius regio, eius religio', w tej
najdalszej prowincji lacinskiego ducha jeden krol mowil: "Nie jestem
panem waszych sumien", a drugi: "Wiary nie wolno krzewic przeslado-
waniem". Pierwszy pisarz polski w wielkim stylu, Mikolaj Rej, zdobyl,
zahartowal i rozslawil swa sztuke pisarska w najnamietniejszej
propagandzie reformacji, w nieublaganej walce z Kosciolem katolickim, a
nie tylko byl wolny od wszelkiego niebezpieczenstwa, ale rosl w
dostatki, obdarowany przez krolow za zaslugi literackie, ksiazki zas
jego, w ktorych byl material na setke stosow heretyckich, szly z rak do
rak, czytane przez wszystkich, doslownie wszystkich, i to z jednakim
podziwem. Slawa jego byla tak wielka, ze w odleglej Rosji, popi majacy o
nim metne pojecie, cytowali z ambon jego dziela w przekladzie ruskim,
zaczynajac je od slow: "Posluchajmy swietego reja..."

Przez trzy wieki, kiedy Europa poglebiala absolutyzm, Polska poglebiala
i rozszerzala idealy demokratyczne. Na trzysta lat przed Thiersem,
hetman Zamoyski powiedzial do krola: "Regna, sed non impera". Miedzy
korona a spoleczenstwem nie bylo nienawisci. Krol mogl wziac laske i
wyjsc na przechadzke po swoim kraju, pewny, ze mu wlos z glowy nie
spadnie, ze w kazdym domu moze spedzic noc rownie bezpiecznie jak w
swoim zamku. Historia nasza nie zna krolobojstwa, nigdy nie bylo
potrzeby rewolucji, aby dac poznac krolowi wole narodu. Sejm stanowil o
wszystkim, wojnie i pokoju. Krol nie mogl sobie pozwolic na zatargi
dynastyczne ani na laury wojenne. Armia sluzyla do obrony granic,
wszelki imperializm byl nam obcy. Nasz pacyfizm byl tak gleboki, ze w
oczach sasiadow uchodzil za niedolestwo i w koncu osmielil ich do
najazdu. Oczywiscie, nie byl to kraj potulnych barankow, historia
naszych wojen ma nieporownane karty; szlachcic nie rozstawal sie z
szabla, ale nie przychodzilo mu na mysl isc z nia na podboj obcych ziem.
Zamiast mieczem, roszerzano panstwo przez dobrowolne zwiazki. Unia z
Litwa stanowi fakt odosobniony w historii: dwa narody polaczyly sie ze
soba umowa, ktora trwala cztery wieki. Tekst unii nalezy do
najwznioslejszych dokumentow, jakie kiedykolwiek napisano: to, co sie
tam mowi o milosci jako o czynniku realnej polityki, brzmi jak urywek
sagi. Wierzymy, ze nie przebrzmiala jak tyle piesni rycerskich i coraz
wyrazniej slyszymy, jak motyw jej powraca w tekstach najswiezszej
polityki.

Dokucza mi mysl o tych uwaznych czytelnikach, ktorzy jeszcze pamietaja
poczatek artykulu i nie moga sie pozbyc natretnego pytania: mowicie tu
co chwila o krolach, a powiedzieliscie, ze brak tego wyrazu w waszym
jezyku, skadze sie wzial, u licha? O, to osobliwa przygoda. Po polsku
krol - to znieksztalcone imie Karola Wielkiego. Czyz nie brzmi to jak
urywek z jakiejs zapomnianej 'chancons de geste'? Karol Wielki nigdy nie
byl w Polsce, ale podchodzil dosc blisko, aby dac poznac swa sile i
uronic na granicy naszych lasow okruch swojej slawy. Rozgromil Awarow, a
Awarowie mocno dali sie we znaki naszym przodkom. Nie mamy historii z
tego wieku, ale znow jezyk, towarzysz doli i niedoli narodow, zachowal
odcisk tych czasow; od imienia Awarow zostalo u nas slowo, ktore znaczy:
olbrzym, czlowiek dziki i bezlitosny. Oto, w jaki sposob zawarlismy nasz
pierwszy sojusz z Francja, u switu dziejow. W kilka wiekow pozniej
nastepuje juz wymiana ludzi i dobr kulturalnych.

Nasza literatura zaczyna sie od ksiazki, ktora napisal mnich, co mogloby
byc niepomyslna wrozba, ale mial on tyle zalet serca i umyslu, ze
wszystko obrocilo sie na dobre. Jego dzielo - to kronika naszych
pierwszych krolow do polowy XII wieku. Autor, prawdziwy czlowiek
sredniowiecza, zatail swe nazwisko. Nazywamy go Gallusem, byl bowiem,
jak sie zdaje, Francuzem. Powiada, ze napisal swe dzielo "nie chcac
darmo jesc polskiego chleba". Zyl dlugo w naszym kraju, w stosunkach z
dworem krolewskim. Polske kochal jak wlasna ojczyzne, mowil o niej z
entuzjazmem, jest to pierwszy nasz patriota, tak nieprzejednany, ze
nawet nasz klimat mu sie podoba; z jego laciny widac, ze mowil po
polsku. Uczeni szukaja jego miejsca urodzenia na poludniu Francji,
sprzeczajac sie o kilka roznych miast, jak to jest w zwyczaju od czasow
Homera.

Jezyk polski nie byl w tych czasach latwiejszy dla cudzoziemca niz dzis;
byl, owszem twardszy, zespoly spolgloskowe mial bardziej szczelne.
Niewiele o tym wiemy - przypadek tylko ocalil jedno zdanie nawiasowo
wtracone w dokumencie lacinskim. To pierwsze zdanie polskie, pochodzace
z czasow, kiedy Maurice de Sully wyglaszal pierwsze kazania w dialekcie
Ile-de-France, zwraca sie do kobiety ze slowami troski i zyczliwosci.
Kazdy mi przyzna, ze w taki sposob nie zwykla zaczynac sie historia
jezyka. I trzeba dodac, ze w tym zdaniu nie ma mowy o milosci, chociaz
pochodzi ono z wieku, kiedy pod lzejszym niebem spiewali juz
trubadurowie. Nie mielismy w ogole trubadurow, o co nasze kobiety wcale
sie nie obrazaly, wiedzac, ze trubadurowie maja te wade, iz wielbiac
kobiete i czyniac z niej bostwo, zapominaja jednoczesnie oddac jej
nalezne miejsce 'dans la condition humaine'. Stanowisko kobiety w Polsce
bylo zawsze takie, jakie sie wyczuwa w tym pierwszym zdaniu: byla rowna
mezczyznie, pewna jego obrony i opieki, za ktora nie zadano od niej
uleglosci.

Francja nie miala wyboru, czy ma sie stac lacinska, czy nie;
rozstrzygnal to za nia Juliusz Cezar, a chociaz Francuzi wypominaja
czasem swym przodkom zdrade wobec tradycji galicyjskich, na codzien sa
szczesliwi, ze potomek Wenery wybawil ich od klopotliwych wahan i
namyslow. My naszym przodkom mamy co innego do zarzucenia. Nie byli oni
autochtonami, bo, jak wiadomo zgodnie z dzisiejsza nauka, kazdy
szanujacy sie narod musi skads przyjsc - i nasi zatem przodkowie
przyszli gdzies z daleka, ale postapili, naszym zdaniem, lekkomyslnie,
ze przywedrowawszy do kraju miedzy Baltykiem a Karpatami, nie poszli
dalej na poludnie i nie zajeli rowniny wegierskiej, ktora byla wowczas
bezpanska, a w kazdym razie nie zamieszkana jeszcze przez naszych
obecnych sasiadow. Mialoby to nie tylko te korzysc, ze wplyneloby
dodatnio na bilans handlowy dawnej rzeczyspospolitej, ktora rujnowal
nadmierny import wegrzyna, ale spedzilibysmy pare wiekow w towarzystwie
rzymskiego antyku, za ktorym pozniej tak nam bylo teskno.


Jan Parandowski
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
[przyp. introligatora dyzurnego. Przyjemnie poczytac cos optymistycznego
 i ladnie napisanego o polskiej historii. Bedzie jeszcze druga czesc. Ale
 pare pytan mozna by postawic juz teraz. Czy Litwini rownie milosnie jak
 my oceniaja nasza Unie? Czy w kontekscie stosunkow miedzy wladza a
 spoleczenstwem wypada powolywac sie na Thiersa, ktory zmasakrowal Komune
 Paryska? Czy rzeczywiscie nasi krolowie i ksiazeta czuli sie wszedzie
 bezpieczni, lacznie z wladcami dzielnicowymi, Henrykiem Walezym i
 Augustem Sasem? Moze Czytelnicy zechca cos napisac?  J.K-uk]

_______________________________________________________________________

Izabella Bodnar

                CO NOWEGO NA OLIMPIE: STANISLAW LEM
                ===================================

[Przekroj, nr. 17 (2444), 26 kwietnia, 1992, przytoczyl Zbyszek Pasek]

Choc zachodnie wydawnictwa prosza go o nowe powiesci science
fiction, trzeci rok trwa rozbrat Stanislawa Lema z beletrystyka.
Fikcja literacka znuzyla juz pisarza. Jednak swiat mysli i slowa
pisanego jest mu wciaz najblizszy. Wspolpracuje w wieloma
czasopismami, takze zagranicznymi. Ostatnio napisal dwuczesciowy
artykul "Swiat i Polska" dla paryskiej "Kultury", dzis zas konczy
- dla miesiecznika "Odra" - kolejny odcinek swoich "Rozwazan
sylwicznych". To biezace komentowanie pisarza, a niekiedy rowniez
rzut oka ku czasom, gdy nozyce cenzury nie oszczedzaly nikogo.

10 lat temu odpowiadal na korespondencje co dzien w godzinach:
5.00-6.30, teraz otrzymuje jeszcze wiecej listow. Wsrod nich sa i
te z Meksyku, od jego starego przyjaciela Slawomira Mrozka.
Dramaturg jest zdegustowany wydarzeniami we wspolczesnym swiecie
i Stanislaw Lem pociesza go korespondencyjnie. Ta droga
rozstrzyga tez watpliwosci swego syna - studenta wydzialu fizyki
teoretycznej na jednej z amerykanskich uczelni - ktory z
interpretacja mechaniki kwantowej ma problemy ... filozoficzne.

Liczne listy otrzymuje Lem takze jako felietonista "Tygodnika
Powszechnego", zwlaszcza, ze wielu czytelnikow ma sklonnosc do
falszywej interpretacji owych felietonow. Jest takze adresatem
listow o najdziwaczniejszej tresci. Jeden z korespondentow od
dawna przekonuje go, ze odkryl ... srodek kosmosu. Inny, profesor
z instytutu chemii jadrowej, dowodzi, ze sprawa Czernobyla - to
wiele halasu o nic, bo tam nic sie nie stalo.

- Ludzie wierza - mowi Stanislaw Lem, ze jestem starym, madrym
czlowiekiem, ktory zna odpowiedz na wszystkie pytania i pisza do
mnie zarowno o kwestiach wszechswiata, jak o zmartwieniach
osobistych. Sadza pewnie, ze mam caly sztab sekretarek. A ja nie
zatrudniam zadnej! Na listy odpisuje sam i pochlania mi to
mnostwo czasu.

Takze z zagranicy plynie do Lema strumien korespondencji.
Rozmaite instytucje i stowarzyszenia naukowe prosza go o przyjazd,
o wyklady. Pragna, by slawny pisarz przyjal jakas prezesure,
inaugurowal zjazdy i sympozja. Ale on takich godnosci nie
przyjmuje. - Dzis nie chce mi sie jezdzic... ani wyglaszac -
zdradza.

Wkrotce niemiecka telewizja nakreci o nim film. Pisarz ustala
wlasnie termin jego realizacji. Za namowa swego agenta - jak
najszybciej musi sie zapoznac ze scenariuszem portugalskiego
rezysera wedlug powiesci "Pamietnik znaleziony w wannie". No i
wciaz rozwaza propozycje ksiazkowej edycji wywiadow, ktore w
ciagu minionych 20 lat przeprowadzil z nim niemiecki filozof,
profesor Dieter Hasselblatt. - Bronie sie przed taka ksiazka -
mowi. - Czesc wywiadow wydaje mi sie juz nudna, 20 lat temu nie
przewidzialem przeciez upadku Zwiazku Radzieckiego.

A dzis czestymi goscmi w krakowskim domu Lema sa rosyjscy
wydawcy. Juz wiele umow z nim zawarli i wydali niejedna ksiazke.
Zaplacic obiecuja w nieokreslonej przyszlosci, ale pisarz jest im
zyczliwy.

Na zakonczenie rozmowy ofiarowal Czytelnikom "Przekroju" swa
prognoze. Niestety, nie jest wesola.


Stanislaw Lem

Do konca 1992 r. recesja w Polsce nie zostanie powstrzymana, ani
nie obroci sie we wzrost produkcji. Znawca ekonomii nie jestem,
wiem jednak, ze w dawnej NRD - mimo poteznego wsparcia
"zachodniego brata" - bezrobocie wieksze jest niz u nas. Poprawe
sytuacji niemieccy ekonomisci przewiduja tam dopiero za 15 lat.
Polska tak dobrze zorganizowanej pomocy znikad nie otrzyma, my
wiec na lepsza przyszlosc czekac bedziemy kilkakrotnie dluzej. A
dzis?  Przy pomocy naglych i niespodziewanych "pomyslow" i reform
latwo nasza gospodarke "wywichnac", a wowczas stracimy wszystko,
co nam sie dotad udalo osiagnac, i nastapi ogolne pogorszenie
sytuacji w kraju. Spodziewam sie tego! A wtedy? Wyjscie bedzie
tylko jedno - przywyknac, pamietajac, ze przezylismy gorsze czasy
zniewolenia przez Niemcow, Sowietow...

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
[Westchnienia introligatora dyzurnego, dlugie, ze az nie wypada, ale
 nie moge sie powstrzymac...
 Lema przeczytalem wielokrotnie wszystko (za wyjatkiem ostatniej twor-
 czosci publicystycznej, ma sie rozumiec), chodzilem na jego wyklady dla
 filozofow na UJ, gdzie go w koncu poznalem osobiscie i bylem u niego
 pare razy w domu. I mi diabelnie zal jego aktualnej metamorfozy. Lem -
 pisarz SF byl jedyny, niepowtarzalny, jak Ray Bradbury, Philip Dick,
 czy Ursula LeGuin. Jako zbawca Polski jest kolejnym, ktorego felietony
 bierze sie do reki, gdyz nazwisko sugeruje, ze to bedzie inteligentne,
 a po przeczytaniu nie zostaje nic oprocz paru mysli, ktore nazajutrz
 zostana zasypane nastepnymi.
 Zal, ale co robic. Mialem nawet zamiar z czystej zlosci i smutku napisac
 cos w rodzaju literackiego nekrologu Lema, ale moze jeszcze nie wypada.

 Lem nie mial takiej poetyki jak Bradbury, czy Ursula LeGuin (trudno
 uznac "Maske" za dzielo w pelni udane, choc niezle), ale nadrabial
 poczuciem humoru. Nikt nie powtorzy Cyberiady. Nigdy nie mial takiego
 globalnego zadecia jak Asimov, ktory ustawial losy calej galaktyki na
 przestrzeni setek tysiecy lat, ale glebokosc jego wizji jest
 nieporownywalnie wieksza. Nauke bardzo szanowal podobnie jak Clarke,
 Strugaccy, lub wczesny Heinlein (a w odroznieniu np. od Van Vogta,
 ktory darl z niej pasy dla swoich literackich celow, bardzo zreszta
 udanie), ale ten szacunek nie zabijal mu wyobrazni, jak to sie stalo
 z Clarke'm. Zreszta zostal profesjonalista. Jego "Filozofia Przypadku"
 jest warta przynajmniej kilku habilitacji z jezykoznawstwa, a "Fantastyka
 a Futurologia" - z literaturoznawstwa. A ile doktoratow z filozofii
 miesci sie w "Summa Technologiae"?

 Ostatnie ksiazki Lema, w tym "Fiasko" podobaly mi sie juz znacznie mniej,
 wychodzi z nich jakies zgorzknienie i chec ostatecznego zamkniecia
 pewnych szufladek literackich. Lem rozprawia sie tajemniczo a okrutnie z
 Pirxem i udaremnia probe kontaktu miedzy dwiema cywilizacjami kosmicznymi
 przez wyeksponowanie roli glupiego przypadku oraz braku wyobrazni i
 przewidywania ze strony ludzi. A moze to jest bledna interpretacja, moze
 to Fatum i zadnych szans nigdy nie bylo? Tez ponuro.

 "Wizja Lokalna" stanowiaca jak gdyby dalszy ciag opowiesci o Ardrytach z
 "Dziennikow Gwiazdowych" jest ciagle pelna humoru, ale ten humor juz jest
 ciezkawy. Podobnie ciezkawo sie czyta "Pokoj na Ziemi". Lem wydaje sie byc
 zmeczony.

 Lem ma slaby sluch i uzywa aparatu. Na jego wykladach na UJ, poswieconych
 futurologii, praktycznie nie bylo dyskusji. Prywatnie zreszta tez dyskuto-
 walo mi sie z Lemem trudno, po pierwsze bylem niezwykle przejety, a po
 drugie Lem wedlug mojego odczucia nie ma daru dialogu. Slucha niby, ale
 jakos w tle, a jego glowne procesy myslowe sa gdzie indziej. Wiec nie od-
 powie ci na pytanie. Ale zapamieta, przetworzy i w koncu odpowie, ale poz-
 niej i w kontekscie, ktory sobie sam dobierze. Jego wystapienia
 telewizyjne byly raczej slabe, potem Lem w ogole mial ich po dziurki w
 nosie. Dziennikarze sie mu potwornie narazili swoja glupota i brakiem
 wyczucia. Zorganizowali mu spotkanie z dziecmi, ktore zadawaly zenujaco
 naiwne pytania, zreszta na ogol nie na temat, tylko czy np. wierzy w
 talerze latajace itp.

 Lem opowiedzial mi jak ze zloscia zrezygnowal z jednego programu-wywiadu
 telewizyjnego. Dziennikarze chcieli zrobic happening w jego ogrodku. Lem
 mial sie wypowiadac w towarzystwie dwoch robotow, ktore mu ogrodek
 obrzadzaly. - "Roboty sobie wymyslili! A ja tymczasem grabi do ogrodka
 kupic nie moge, w kolejkach po jedzenie i paliwo do samochodu trace pol
 dnia, zalegla poczta z biurka mi sie wali!!"
 (A rzeczywiscie Lem stal w tych kolejkach, bo wtedy jego zona, lekarz,
 byla bardzo zajeta sprawami zawodowymi...)

 Ale ja nie trace nadziei. Ten rownolegly proces myslowy u Lema pewnie
 trwa, odpowiedzi na jakies zalegle pytania sie formuluja i w koncu znowu
 cos napisze do czytania, jak zauwazy w jakim towarzystwie publicystycznym
 sie znalazl.    Jurek Karczmarczuk]

_______________________________________________________________________
Leszek Zuk

                       O NIEMCU, CO WANDY NIE CHCIAL
                       =============================

(teskt przeznaczony rowniez dla "Glosu Polonii", Winnipeg, Kanada)


Wszytko na tym swiecie swoj koniec ma. Takoz i z dobrobytem
w krakowskim grodzie bylo. Chocia zmiany na lepsze wszedy czynione
byly i lud zboznie do swiatyn ciegiem chadzal, przecie Krakowianom
zycie jakby zszarzalo i biedniejszymi sie stali. Moze byc, co Kraka
starego smierc zwiazek jakowys z tym miala a moze i co innego.

Przeslawne kaplany Swiatowida we chramie na Gorce Swietlanej
siedzace do modlitw usilnych za pomyslnosc ojczyzny nawolywaly, ale
jako ze to nijak pomoc ludziskom nie moglo, rzetelnej roboty sie
takze imaly. Stad tez ich wielkie wysilenia ku wykupieniu wiosek
okolicznych zmierzajace, dobrobytowi ludzi sluzyc majace. Karczmy
z rak prywatnych pobraly i pode Swiatowida znakiem dla ludzi
podwoje otworzyly. A we drukarniach pracowaly kaplany, dla szarych
ludziskow madre ksiegi tloczac a bezecenstwa i bezbozne klamstwa
zwalczajac. Jako ze szkoly zamknietymi juz wczesniej byly a
profesory na cztery wiatry wygnane, jad zlej nauki dusz mysla
nijaka skazic nie mogl. No przecie wszytkie te dobre zmiany
jakby kulawymi sie zdaly bez wladcy madrego a o kraj dbajacego.

Nie dziw wiec, iz co madrzejsze a raczej co bardziej ojczyzne
milujace umysly ku jakowym reformom zwracac sie poczely.  Fer-
ment wielki byl naonczas w narodzie w temacie krola. Chocia
krakowiany nigdy liczne specjalnie nie byly, alisci glowy zawzdy
mocne mialy. Bo to i wypic im nie nowina, i po lbie (chocia
czesciej po czym innym) wziac, i mysli niezaleznosc wielka u
nich byla. Takoz i tym razem 875 krakowian, wliczajac i dzieci
nie mowiace jeszcze i starcow, chocia mowiacych alisci czasami od
rzeczy, podzielilo sie na 834,7 partyj. Gwoli wyjasnienia dodac
nam sie godzi, iz dzieci, ktore gadac juz wydolily, w dyskusyji
onej udzial tez braly i glos ich wcale glupszym od propozycyj
doroslych nie byl. Takie ci to glowy tegie krakowiany zacne mialy!
A szczegolnie, gdy w karczmie Pod Swiatowidem ludziska do gadania
sie wziely, takie dalekosiezne a madre pomysly ich nawiedzaly, ze
dziw czleka bral. Szkoda jeno, co wiela z tych idej nigdy nie
zapisano, bo gdy ludziska do przytomnosci po owych dyskusyjach
przychodzily, pamiec ich czasem zawodzic mogla. Nieposlednia role
odgrywala tu tez umiejetnosc pisania, ktora jakby zanikac sie zdala
od czasu, kiedy szkoly zamknietymi zostaly a sluzki Swiatowidowe
edukacyja kierowac poczely.

W kazdym razie Krakow stal sie pierwszym, a byc moze i jedynym,
panstwem we swiecie, gdzie partyje niecale wynalezionymi zostaly.
Demokracyja krakowska pozwalala na przynaleznosc do kilku partyj
jednoczesnie a czlonki takowe deklarowac jeno musialy, ile ich procent
do roznych partyj nalezy. Tym sposobem byly i takie, ktorych czlonkowie
mniej niz sto procent razem czynili. Innym krakowskim pomyslem byly
niedopartyje. Owe grupy, chocia formalnie partyjami nie byly abo i byc
nie mogly, przecie do najsilniejszych w Krakowie sie liczyly.
Ba, to one najbardziej grodem i wioskami okolicznymi rzadzily. Wspomniec
tu nalezy wedle znaczenia i liczby czlonkow: Zwolennikow Swiatowego
Swiatowida, Wolna Grupe Milosnikow Miodu Syconego i Innych Napojow
Orzezwiajacych, Zwiazek Sil Nieczystych abo Tych, Co Czyszcza
Miejsca, Gdzie Krol Krak Pieszo Chadzal, grupe Wolny Kmiotek i
Zwiazek Doboszy Swiatowida. Oczywistym sie zdaje, iz tak wielka
liczba partyj calych i niecalych oraz niedopartyj zapewniala
demokratyczny Krakowa ustroj i, chocia porzadek lekko zakloconym
sie zdal, przecie kazdy krakowianin rzadzic mogl. Jeno krola
jakiego braklo, chocby i takiego jak ten Les z siekiera przeslawny,
co go krakowiany powiesily. Takoz i do tego doszlo, iz nowego
wladce wybierac miano glosujac na wiecu.

A zyla ci naonczas w Krakowie dzieweczka skromna i, jak stare
kroniki utrzymuja, nadobna wielce. Byla ona corka Kraka a zwala
sie Wanda. Lud ja czcil niezwyczajnie dla jej wdziekow a milosci
do Swiatowida, albowiem do swiatyni, bywalo, i trzy razy na dzien
chadzala wbrew woli swego occa, ktory ja bardziej do ksiag gnal.
Jednakowoz madrzejsza ona byla nizli stary Krak, bo jego krakowiany
ze stolca usunely a przecie Wande krolowa uczynic chcialy. A bylo
to tak.

Wodze calych partyj, niecalych partyj a niedopartyj zebraly
sie na zamku wawelskim, aby demokratycznie krola dla ludu obrac.
Wyslannicy Swietego Aleksego pospolu ze Zwolennikami Swiatowego
Swiatowida, grupa Wolny Kmiotek i Zwiazkiem Doboszy Swiatowida
proponowac raczyli Wande dla jej cnotliwego zycia i nieznajomosci
spraw swiata tego. Cala partyja Nasladownikow Kraka okoniem stanela,
co wielce wszytkich wzburzylo, bo przeciw corce Kraka stawali!
A te bezwstydne po-Kraki argumentowaly, iz corka nie corka alisci
pojecia o niczym nie ma, edukacyji jej brak, modlic sie jeno a nie
rzadzic wydoli. Inne grupy Wande akceptowaly dzieki demokratycznym
metodom nasylania komisyj odstepstwa od prawa wykazujacych abo
antyswiatowidowosc wymienionych pokazujacych. A z Gorki Swietlanej
i innych chramow a swiatyn, ktore apolityczne byly zupelnie, glos
ludu Wandy zadajacego sie rozlegal.

I lud ow wpredce na haniebnej grze po-Kracznej sie poznal i partyje z
Krakowa przegnano, jej domy zajeto a co bardziej znacznych dzialaczow w
loszku grodzkim pomieszczono. Wtedy to juz demokratyczne wybranie odbyc
sie moglo i Wanda nadobna krolowa zostala. I nikto nie przejal sie
szczekaniem pieskow z zagranicznych gazet, iz demokracyja pogwalcona
zostala, bo przecie ani nasylanie komisyj ani banicja czy loszek grodzki
w nijaka demokracyje nie godza. Przecie i Nasladownicy Kraka tych
technik politycznych uzyc mogli a tylko ich nieudolnosc a brak
poparcia od ludu na ich klesce zawazyl.

Juz pierwsze dni rzadow nowej krolowej jej madrosc pokazaly i
zadaly klam oszczercom wolajacym o jej nieudolnosci. Wanda zam-
knela wszytkie manufaktury, garbarnie, stolarnie a kuznie do
wladcy nalezace, slusznie ganiac ich niewydajnosc a zla produkcje.
Robotniki do domow odeslani zostali a same chalupy i maszyny pry-
watnym osobom sie dostaly abo sluzkom Swiatowida we wieczne
posiadanie. Myto od kupcow zagranicznych takoz zniesionym zostalo,
aby ich do Krakowa lacno przyciagnac. Zezwolila tez cna Wanda na
osiedlanie w Krakowie obcych kupcow a rzemieslnikow przez zagra-
niczne cechy wyslanych, co by krakowska ekonomie podniesc a
ulepszyc.

Jednakowoz  i tego dla poprawy ekonomiki malo bylo, bo
zagraniczne inwestory jakos sie nie kwapily. Zrozumiala krolowa
Wanda, iz barbarzynskie limity maksymalne ceny ustalajace niszcza
Krakow, inicjatywe czlowiecza krepujac i odstraszajac inwestorow.
Zniosla wiec owe limity na swobode handlowa zezwalajac. Jej pos-
tepowe reformy usunely tez przestarzale prawo robotnikow a kmieci
do zrzeszen tworzenia, aby bronili sie przed panami cechow a
krolewskimi urzednikami. Odtad jeno wlasciciele manufaktur abo
innych przedsiebiorstw takowe zrzeszenia tworzyc mogli.

Na koniec Krakow z Hamerka bogata uklad podpisal, aby ta swoje towary
przysylac swobodnie mogla zadnych ograniczen nie doznajac. Tak to
ozywienie gospodarcze do Krakowa nadeszlo. Na ulicach grodu lud
ciagle w swym starym narzeczu mowil ale napisy po sklepach a ma-
nufakturach jeno obce byly. Wiec do jezykow krakowianie przykladac
sie poczeli a szczegolnie do hamerckiego, ktoren dla swej prostoty
najlatwiejszym byl a we swiecie szerokim najbardziej znanym. Po
teatrach a cyrkach jeno hamerckie dziela ogladano to i rodzime
pisarze i aktory swej zbednej pisaniny a krakowskiego paplania
zaniechac musialy. Krakowskie manufaktury dla innych krajow pro-
dukowaly, bo w samym Krakowie kupowac nie mial kto. Ludziska do
pracy sie pchaly nie baczac na zarobek poniewaz tej niewiele sie
ostalo. A przecie takie ci te krakowiany zawziete byly, ze i wtedy
inicjatywy uruchomic nie chcialy patrzac jeno, jak obce manufaktury
a kupce do nich przychodza. Ich upor byl tak wielki, iz nawet glod
co poniektory udawal swych ukrytych pieniedzy na inwestycyje a
inicjatywy nie chcac wyciagnac. Nie dziw przeto, ze wlasciciele
niewiele im placili a latwo z roboty wyrzucali. Wiec i bieda im
czesto w oczy zajrzala.

Chodzili krakowianie po grodzie i na obce
towary w sklepach pogladali ale niczego kupowac jakos nie chcieli,
jeno na madra krolowa wyrzekajac. Nie podobalo im sie nawet to, iz
Wanda haslo "pomnazaj swoje dukaty" naczelnym zawolaniem Krakowa
uczynila. Tylko niewielu krakowian chcialo swe dukaty pomnazac.
Inni jeno o przyjemnosciach mysleli a stale czegos zadali. A to
otwarcia szkol, a to ochrony robotnika i kmiecia, a to zakazu
nieograniczonego wzrostu cen i pomniejszania plac,a to otwarcia
szpitali... Wrzenie wsrod ludu roslo. Nic nie pomagalo mowienie
mu, ze w Hamerce jest wlasnie tak i stad jej bogactwo a sila plyna.
A nawet co poniektory przebakiwal cosik o zlym zyciu w Hamerce i
wielu, ktorzy tam byli abo wrocili, o brudnych, oglupialych a
biednych ludziach pogloski szerzyc poczelo. Te oczywiste klamstwa
posluch niestety znajdowaly i lenie a warcholy do buntu poczely
namawiac.

Wanda wpredce pojela, iz motloch niebezpiecznym sie staje i,
pomna na los swego ojca Kraka i Lesia Skuby, za ratunkiem sie
rozejrzala. A byl ci obok Krakowa kraj niezmiernie bogaty
Muttilandem zwany. Chocia nikto o nim tak duzo, jako o Hamerce,
we swiecie nie mowil, przecie ludziskom zylo sie tam o wiele
lepiej. I jezyk muttilandzki nigdy tak popularnym jako hamercki
nie byl, i mieszkance Muttilandu za najlepszych siebie nie mieli
a przecie kto do Muttilandu zawital, jego pieknem a bogactwem i
madroscia organizacyji oczarowan byl. A najdziwniejszym sie zdalo,
iz krol Muttilandu na nieograniczony wzrost cen kupcom nie
zezwalal, szpitale a szkoly darmowe utrzymywal i kmieciom a ro-
botnikom wielkie prawa przeciw urzednikom krolewskim a wlasci-
cielom manufaktur nadal.

Trudno bylo dac wiare tym opowiesciom alisci krakowianie, co do
Muttilandu trafiali, uparcie je w grodzie rodzinnym powtarzali zamet
siejac i zwatpienie w Hamerke budzac. Sama Wanda im wierzyc nie chciala
ale dla tronu podtrzymania wykorzystac postanowila. Panna ciagle byla,
wiec jej doradcy poslali do krola Muttilandu zaproszenie, aby oba
kraje wezlem malzenskim ich wladcow polaczyc sie mogly. Krol
Muttilandu imieniem Niemiec poslow przyjal i wkrotce z orszakiem
bogatym do Krakowa ruszyl. A w Krakowie buntowniki glowe
podniosly i jeno wiesc o Niemcu od napasci bezecnej na krolowa
ich powstrzymywala. Czekala wiec Wanda z drzeniem na oblubienca
i zbawce swego. Zwierciadlo jednak upewnic ja musialo o tym, iz
krol bez wahania o reke ja poprosi i bunt tym samym powstrzyma.

I tak sie istotnie stalo. Niemiec poprosil ja o reke... warunkow
kilka stawiajac. Oto wszytkie prawa mieszkancow Krakowa, wszytkie
urzadzenia gospodarcze a polityczne i wszytkie manufaktury
krakowskie na wzor muttilandzkich urzadzonymi byc mialy. A i
uklady z Hamerka musialy byc zerwane. Krolowa juz przystac na
to miala, kiedy jej doradcy przed nia glos zabrali i, wyrzekajac
na probe podboju Krakowa, Niemca o zmiane warunkow prosili.
Alisci krol Niemiec zgodzic sie nie mogl, albowiem, jak
argumentowal, kraj nowoczesny, o swoj lud a i rozwoj dbajacy, musi
miec darmowe szkoly a uniwersyteta, bezplatnych, przez krola
utrzymywanych medykow i rowne prawa dla wlascicieli a robotnikow.
Prosila go krolowa Wanda a prosila, lzami piekne lica zalewala.
Wszytko na prozno. Nic twardego serca i chlodnego rachunku Niemca
zmienic nie moglo. Uparcie powtarzal swe argumenta, na rozsadek i
prawa spolecznego rozwoju sie powolujac, a w koncu w swej
zatwardzialosci do Muttilandu wyruszyl. Rzekl jeno zlosliwie, iz
krakowianie sami go o powrot prosic beda, kiedy hamerckiego
dobrobytu dluzej zakosztuja. Takiego to wstretnego, poczwarze
jakiej podobnego, sasiada mieszkancy Krakowa przeslawnego mieli!

I stalo sie wtedy, ze krakowianie na Wawel poszli, aby Wande
z tronu stracic. Coz bylo robic nieszczesnej dziewicy. Rzucila
sie w dol w nurty sinej Wisly, aby pohanbienia od motlochu ujsc.

Leszek Zuk

_______________________________________________________________________

Wislawa Szymborska

                                NIENAWISC
                                =========

[Gazeta Wyborcza, czerwiec 1992., przyt. J.K-ek.]


Spojrzcie, jaka wciaz sprawna,
jak dobrze sie trzyma
w naszym stuleciu nienawisc.
Jak lekko bierze wysokie przeszkody.
Jakie to dla niej latwe - skoczyc, dopasc.

Nie jest jak inne uczucia.
Starsza i mlodsza od nich rownoczesnie.
Sama rodzi przyczyny,
ktore ja budza do zycia.
Jesli zasypia, to nigdy snem wiecznym.
Bezsennosc nie odbiera jej sil, ale dodaje.

Religia nie religia -
byle przykleknac na starcie.
Ojczyzna nie ojczyzna -
byle zerwac sie do biegu.
Niezla i sprawiedliwosc na poczatek.
Potem juz pedzi sama.
Nienawisc. Nienawisc.
Twarz jej wykrzywia grymas
ekstazy milosnej.

Ach, te inne uczucia,
cherlawe i slamazarne.
Od kiedy to braterstwo
moze liczyc na tlumy?
Wspolczucie czy kiedykolwiek
pierwsze dobilo do mety?
Zwatpienie ilu chetnych porywa za soba?
Porywa tylko ona, ktora swoje wie.

Zdolna, pojetna, bardzo pracowita,
Czy trzeba mowic ile ulozyla piesni.
Ile stronic historii ponumerowala,
Ile dywanow z ludzi porozposcierala
na ilu placach, stadionach.

Nie oklamujmy sie:
potrafi tworzyc piekno.
Wspaniale sa jej luny czarna noca,
Swietne kleby wybuchow o rozanym swicie.
Trudno odmowic patosu ruinom
i rubasznego badz co badz humoru
krzepko sterczacej nad nimi kolumnie.

Jest mistrzynia kontrastu
miedzy loskotem a cisza,
miedzy czerwona krwia a bialym sniegiem.
A nade wszystko nigdy jej nie nudzi
motyw schludnego oprawcy
nad splugawiona ofiara.

Do nowych zadan w tej chwili gotowa.
jezeli musi poczekac, poczeka.
Mowia, ze slepa. Slepa?
Ma bystre oczy snajpera
i smialo patrzy w przyszlosc
- ona jedna.

Wislawa Szymborska

_______________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu)
                     Zbigniew J. Pasek (zbigniew@caen.engin.umich.edu)
                     Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet)
                     Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca)

Copyright (C) by Jerzy Karczmarczuk 1992. Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne w formie 'compressed'
dostepne przez anonymous FTP, adres: 
(128.32.164.30), directory: /pub/VARIA/polish.

____________________________koniec numeru 30___________________________