_______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Piatek, 4.12.1992.                                      nr 53
________________________________________________________________________

W numerze:

       Jurek Karczmarczuk - Maastricht 1992
         Piotr Winkielman - Robert Konarski, czyli `Komu nerki do
                            przeszczepu, komu?'
           Maciek Cieslak - Referendum na temat...?
         Adach Smiarowski - * * * [Opowiadanie]
              Janusz Mika - Patriotyzm polonijny (?)
            Michal Ogorek - Nowa emigracja
       Andrzej Waligorski - Rozmowa z ksiedzem
 _______________________________________________________________________

[Od red.] Dzisiejszy numer rozpoczyna Jurek Karczmarczuk od
przedstawienia aktualnej sytuacji spolecznej i politycznej w jednoczacej
sie coraz bardziej Europie.

Nastepnie sprawy krajowe: Piotr Winkielman prezentuje wywiad z polskim
handlarzem narzadow do przeszczepow, a Maciek Cieslak referuje, o co
chodzi w calej dyskusji na temat referendum w sprawie poczetego zycia.

W drugiej jakby czesci "Spojrzen", na dlugie zimowe wieczory, lub na
wakacyjny czas nierobstwa - zaleznie od polozenia geograficznego
czytelnika - podajemy materialy o walorach literackich, zyczac
interesujacej lektury.

Dzieki interwencji Darka Milewskiego poprawilismy omylke w adresie
tirany, skad mozna uzyskac numery archiwalne. Przepraszamy wszystkich,
ktorych niechcacy wprowadzilismy przedtem w blad.

[M.B-cz]
_______________________________________________________________________

Jurek Karczmarczuk


                         MAASTRICHT 1992
                         ===============

7 lutego 1992 podpisano uklad w holenderskim miescie Maastricht. (Znamy
je z literatury: jest miejscem smierci d'Artagnana.) Uklad ten dotyczy
integracji Europy Zachodniej i z Polska ma niewiele wspolnego.
Niniejszy felieton jest poswiecony nie tyle jego zalozeniom i tezom, co
ogolnej wrzawie wokol. Pisany jest w momencie, gdy 6 zainteresowanych
krajow czeka na jego ratyfikacje albo odrzucenie, gdy referendum w
Danii znikomym procentem glosow padlo, a we Francji ledwo przeszlo:
51/49 procent. Gdy na rynku monetarnym w Europie panuje lekki chaos,
a gielda sie chwieje, choc widac oznaki stabilizacji. Gdy problemy
z GATT dopiero sie zaczynaja...

Dla prawie nikogo rozsadnie myslacego nie ulega watpliwosci, ze
zintegrowana Europa jest to Dobra Rzecz dla Europejczykow. Przeciwko
wielkiej Europie NIE sa nastawieni nawet ci, ktorzy glosowali `NIE' w
referendum. Ale rozbicie opinii jest potezne, partykularyzmy sie
odzywaja z taka sila jak juz dawno nie bylo i pewnie sam traktat, o ile
wejdzie w zycie, trzeba bedzie renegocjowac nie w 1996, jak bylo
przewidziane, a wczesniej. Po prostu kazdy te Europe chce widziec po
swojemu.

Bylbym wdzieczny Czytelnikom Z INNYCH KRAJOW EUROPEJSKICH, zwlaszcza z
Niemiec za jakas relacje z ich podworek.

Przypomnijmy pare dat. 19 wrzesnia 1946 Winston Churchill w Zurichu
pierwszy wysuwa idee Federacji Europejskiej. Naturalna konsekwencja
tego pomyslu jest powolanie w 1949 Rady Europy. Od poczatku widac, ze
zblizenie polityczne, ktorego wszyscy pragna jak zdrowia, bedzie sie
przedluzac, bo panuje atmosfera wzajemnego obwachiwania...

Wiec nalezy zaczac od ekonomii, skonczyc wojne nerwow w przemysle. W
1950 powolana zostaje Wspolnota Wegla i Stali. Benelux, Niemcy,
Francja, Wlochy.

Ekonomia idzie swoja droga, a nacjonalizmy swoja. 31 sierpnia 1954
francuskie Zgromadzenie Narodowe przytlaczajaca wiekszoscia morduje
traktat o europejskiej wspolnocie obronnej. Koniec wielkiego snu o
wielkiej armii. Znamy przynajmniej jeden kraj, ktory sie bardzo cieszy
i drugi, ktory jednym okiem lze roni, a drugim mruga z radosci, ze NATO
zostaje monopolista. Zgadnijmy ktore to kraje...

25 marca 1957 jest data przelomowa, powstaje EWG. Ale, po dojsciu do
wladzy generala de Gaulle Francja tak sie boi ograniczenia suwerennosci
przez `technokratow' z Brukseli, ze 30 stycznia 1966 wymusza w
Luksemburgu zasade weta. Jeszcze w 1963 de Gaulle przestrzega przed
wpuszczeniem do spolki `konia trojanskiego Amerykanow', ale 10 lat
pozniej Szostka zmienia sie w Dziewiatke, wchodzi `kon': Wielka
Brytania, a takze Dania i Irlandia. No a potem Grecja.

13 marca 1979 mamy urodziny Weza, czyli systemu monetarnego. Pojawia
sie ECU. Nazwa jest skrotem od angielskiego wyrazenia European Currency
Unit, ale nazwa jest tez zgrabnym (albo i nie) uklonem pod adresem
innych nacji, jest mianowicie nazwa starej francuskiej jednostki
monetarnej, ktora dopiero po reformie 1640 r. zostala zastapiona przez
luidora, a takze jest francuska nazwa aktualnej portugalskiej waluty
escudo (tarcza, lac. scutum).

Wreszcie 2-3 grudnia 1985 Dziesiatka podpisuje Acte Unique Europeen,
a miesiac pozniej dolaczaja Hiszpania i Portugalia i juz mamy 12. I na
razie wiecej nie bedzie, ale to co jest, ma juz nie miec w przyszlosci
cel, granic itd.

Wiec Maastricht w zasadzie jest naturalna konsekwencja wspolnej
polityki, racjonalna proba obrony przed zalewem rynku przez produkty
japonskie i przed dominacja amerykanska. Jest proba stworzenia czegos
wiecej niz `Europy sklepikarzy'.

Przewiduje powolanie Centralnego Banku Europejskiego, ponadpanstwowego,
`wlasciciela' jedynej w przyszlosci waluty ECU. Przewiduje wyrownywanie
swiadczen socjalnych, ujednolicenie podatkow i zniesienie wszelkich
barier dotyczacych osiedlania sie i pracy. Proponuje stworzenie pojecia
obywatelstwa europejskiego, co pozwoliloby obywatelom szukac za granica
ochrony prawnej i pomocy w sytuacjach awaryjnych w dowolnym konsulacie
panstwa z 12-tki.

Maastricht bardzo wzmacnia role Parlamentu Europejskiego, przewiduje
pewne podporzadkowanie krajowej polityki zagranicznej interesom
zbiorowym i ustala z grubsza, ile trzeba bedzie placic Europie.

No i awantura na szczeblu armijnym! Parlament francuski nie radzi sobie
z problemem, Mitterand zostaje zmuszony do ogloszenia referendum. Scena
polityczna Francji staje sie Wielkim Cyrkiem.

Przeciwko Maastricht jest skrajna prawica (Le Pen i jego Front
National), rojalisci i komunisci z Marchais na czele. Wiekszosc
parlamentarna RPR (Republikanie - Gaullisci), a takze slabo liczaca sie
lewa mniejszosc Gaullistow. Przeciw jest lewicowa frakcja Zielonych,
oraz liczacy sie politycznie prezesi (tzw. patronat) najwiekszych
francuskich firm (Peugeot, Alcatel itp.). Nie chce Maastricht partia
Mysliwych, Wedkarzy i Obrony Tradycji (smiejcie sie, smiejcie,
opanowali juz niejedno merostwo...) oraz schizma socjalistyczna pod
wodza Chevenement, ktory podczas wojny z Irakiem zrezygnowal ze
stanowiska ministra obrony.

Przeciw sa na ogol rolnicy. Jak sie spytacie dlaczego, to widlami
pogonia...

Za Maastricht jest glowny trzon Partii Socjalistycznej, oraz wiekszosc
liderow republikanskich, z zagorzalymi wrogami Mitteranda: Chirakiem i
Giscard d'Estaing na czele. Nb. J. Chirac do momentu ogloszenia
referendum wil sie jak piskorz i w parlamencie oglosil, ze jego frakcja
sie wstrzymuje od glosu. Potem zaczal byc bardzo ZA, a gdy sarkali na
niego i publicznie oswiadczali, ze Chirac jest zerem, ten dumnie
oswiadczal, ze watpliwosci mial duzo i ma, i po NAPRAWDE powaznym
przemysleniu sprawy podjal decyzje. Bylo to dosc teatralne i
niekoniecznie przekonywujace, ale jak osobiscie nie lubie Chiraka, tak
zrobil na mnie tym razem dobre wrazenie: jest chyba jedynym politykiem
francuskim, ktory podczas tej kampanii jak gdyby sie czegos nauczyl,
zmienial argumentacje w zaleznosci od zarzutow i ewoluowal.

Kto jeszcze byl za? Ano, oczywiscie skrajni radykalowie z lewej,
francuska Rada Muzulmanow, niektorzy aktywni katolicy, np. prezydent
Pax Christi Joseph Rozier, a takze Abbe Pierre, ktory od lat (ma ok. 90)
prowadzi dzialalnosc humanitarna i ktory - zupelnie serio - pewnie
kiedys zostanie kanonizowany, Rada Instytucji Zydowskich we Francji,
ekologowie i tzw. modernisci patronatu (tacy sami gangsterzy jak
konserwatysci, ale slogany maja inne).

Wiec wiemy juz wszystko, prawda? No a normalni ludzie, a elektorat?
Moje wrazenie bylo bardzo proste: wiekszosc uczepila sie jakiegos
zdania, TAK, czy NIE, czasami przypadkowo i uparcie sie tego trzymala
bron Boze niczego nie czytajac na temat samego traktatu, bo nadmiar
informacji moglby zaszkodzic. A tak swoje zdanie mamy, a inni to idioci
lub bandyci.

To ja tez bede nieobiektywny i z gory oswiadczam, ze jestem ZA. Nie
tyle dlatego, ze traktat z Maastricht jest doskonaly, ale, ze jest to
krok naprzod. Jesli nie uda sie, nastepna proba nie ma szans w tym wieku.
Lepiej naprawiac dziurawa strukture niz budowac ja od zera, gdyz w
Europie alianse rozwalalo sie do tej pory znacznie sprawniej niz
zakladalo. A poza tym jestem ZA, bo nie jestem farmerem, ktoremu jakis
kretyn wmowil, ze to przez technokratow z Brukseli on nie moze sprzedac
swojego pachnacego serka z surowego mleka w Danii, tylko wiem, ze ON
MOZE TO SPRZEDAC wlasnie dzieki interwencji Komisji.

Jestem za, bo aczkolwiek jestem zdegustowany francuskim biurokratyzmem,
ktory nie ustepuje polskiemu, nie uznaje rzeczowosci twierdzenia, ze
technokratyczne, zbiurokratyzowane, ponadpanstwowe struktury
administracyjne beda jeszcze gorsze, jeszcze bardziej Kafkowskie i
przeszkadzajace, niz istniejace. Wrecz przeciwnie, teraz dziala
WYLACZNIE administracja, w przyszlosci maja dzialac struktury
polityczne, wybierane, demokratyczne. Moze to nie wypali, ale wtedy po
co byla ta zabawa od 1946?

Francuzi boja sie otwarcia granic, twierdza, ze wtedy imigranci ich
zaleja. To jest racjonalna obawa, gdyz przewidziane juz w Acte Unique
uszczelnienie zewnetrznych granic jest fikcja. Tylko, ze - wlasnie -
otwarcie granic to NIE JEST Maastricht, a Acte Unique, ktory przeszedl.
W koncu te granice de facto sa otwarte, a dopiero Maastricht pozwoli na
prowadzenie WSPOLNEJ polityki dotyczacej imigrantow nielegalnych; teraz
moga z jednego kraju wynosic sie do drugiego, aby sie ukryc.

Francuzi panikuja, ze ich symbol, frank padnie. Ze Niemcy zdominuja
aspekty finansowe i monetarne Europy. Hm. Na zdrowy rozum, to zdominuja
BEZ integracji. I tak na razie wiecej straci marka niz frank, ktory
wlasnie dzisiaj jest podpierany przez bank niemiecki po aferze z
wycofaniem sie funta, dewaluacja lira i pesety. Wydaje sie, ze tutaj
jak nigdzie istotne jest przypomnienie ostrzezenia Manna, ze albo
pozwoli sie Niemcom zeuropeizowac, albo Europejczykom grozi
zniemczenie...

Wyjatkowo mnie zniesmaczaja populistyczne wyliczenia politykow skrajnej
prawicy, ile to biedny lud francuski zabuli tym niecnym europejskim
kosmopolitom. Wychodzi im jakas kwota rzedu 5000 fr. rocznie, a jakos
przemilczaja, ze Maastricht przewiduje wspolne dofinansowanie slabych
regionow wspolnoty i ze prawie 4 tysiace wroci z powrotem do Owernii i
innych niedoinwestowanych obszarow francuskich. (Nb. co do tego NIGDY
watpliwosci nie mieli ani Wlosi, ani Portugalczycy; zwlaszcza Wlosi
wiedza, ze jest to jedna z ostatnich mozliwosci wyrownania dysproporcji
miedzy Polnoca a Poludniem, co na skale krajowa im nie wychodzi od
wielu lat.)

Tyle. Nie wyjasnilem, nie potrafie wyjasnic, dlaczego przeciw bylo az 49
procent. Nie przedstawilem rzetelnie wszystkich argumentow przeciw.
Temat jest bardzo wazny, prosze wiec nie tyle o wybaczenie ile o
uzupelnienie.

                                        Jurek Karczmarczuk
_______________________________________________________________________


Piotr Winkielman 


Przed paroma tygodniami "Donosy" podaly, ze w Polsce trwaja prace nad
ustawa regulujaca sprawe przeszczepow narzadow. Jednym z problemow,
ktore nowa ustawa musi uregulowac, jest sprawa legalnego i nielegalnego
handlu narzadami. Polska, podobnie jak byle ZSRR i kraje tzw.
`trzeciego swiata', stala sie bowiem eksporterem narzadow wewnetrznych
dla pacjentow z bogatych krajow zachodu.

W tym kontekscie przedrukowujemy wywiad z polskim handlarzem narzadow
wewnetrznym, Robertem Konarskim. Konarski (lat 29) werbuje w Polsce
ludzi gotowych sprzedac swa nerke i oferuje ich narzady zachodnim
klinikom. Wywiad, ktorego nieco skrocona wersje zamieszczamy ponizej,
ukazal sie w niemieckim tygodniku "Der Spiegel" (37/1992). Zostal on
przeprowadzony po tym, jak firma Konarskiego wyslala na adres 50 klinik
w Nadrenii-Westfalii telefaks oferujacy `polskie nerki gotowe to
przeszczepu'.

Ocene etycznego wymiaru postepowania Konarskiego pozostawiamy
czytelnikom.

-----------------------------------

              KOMU NERKI DO PRZESZCZEPU, KOMU?
              ================================

[Wywiad tygodnika "Der Spiegel" z Robertem Konarskim, polskim handlarzem
narzadami do przeszczepow]


- Panie Konarski, od kiedy handluje pan narzadami?

- Od okolo poltora roku.

- Ile nerek sprzedaje pan na miesiac?

- Raz sa to dwie lub trzy, innym razem 15 lub 16. Lacznie otrzymalo od
nas nerki okolo 100 biorcow, w tym nie tylko niemieckich, lecz tez
austriackich i francuskich.

- Czy wszyscy dawcy pochodza z Polski?

- Czasami przychodza do nas rowniez Niemcy. Sa to biedni ludzie
potrzebujacy pieniedzy.

- Ile kosztuje nerka uzyskana za panskim posrednictwem? Czy ma pan stale
ceny?

- Nie, cena jest negocjowana i wynosi od 50-60 tysiecy do pol miliona
marek ($1=1.5DM).

- A co z dawcami, czy maja oni jakis wplyw na wysokosc ceny?

- Alez oczywiscie, ja jestem tylko posrednikiem, ktory organizuje
spotkanie stron i reprezentuje sprzedawce.

- Jaka czesc wynegocjowanej sumy trafia do dawcy?

- Okolo 60 do 70 procent.

- A co z reszta?  Dzieli sie pan z lekarzem?

- Najczesciej tak, to zalezy od umowy.

- Jak dociera pan do dawcow?

- Przede wszystkim przez ogloszenia w gazetach, lecz takze przez
propagande mowiona.

- A jak nawiazuje pan kontakt z biorcami? Wydaje nam sie, ze wypisuje
pan kliniki z ksiazek telefonicznych?

- Tak wlasnie. Piszemy do szpitali, ktore pozniej melduja sie u nas.
Potem prowadzona jest rozmowa z lekarzem potrzebujacym nerki dla swojego
pacjenta. To wszysto dotyczy klinik prywatnych. Dwie, trzy rozmowy
najczesciej wystarczaja. Nastepnie sprowadzamy dawce, ktory chce
sprzedac swa nerke. Odbiorca wplaca 50 procent ceny na konto, pozostale
50 placi po operacji.

- Zabiegi chirurgiczne -- pobranie narzadu i przeszczep -- wykonywane sa
zawsze w Niemczech. Nerki moglyby byc jednak pobierane w Polsce i
przywozone do Niemiec.

- Nie chce miec problemow z policja. Jestem tylko posrednikiem od
nawiazywania kontaktu.

- Czy pan osobiscie przywozi dawce z Polski?

- Tylko kiedy sprawa jest pilna. Zazwyczaj przyjezdzaja pociagiem i
wpierw ida do hotelu.

- Czy dostarczal pan inne organy niz nerki?

- Nie. Pod koniec zeszlego roku bylo zainteresowanie plucami.
Chcielismy dzialac, ale nie bylo dawcy. Nerki to najlepszy interes.
Ludzie sie nie boja -- zyja dalej z jedna nerka i poprawiaja sobie los
pieniedzmi, ktore otrzymali za druga.

- Jak pan wie, pracuje pan na pograniczu prawa. Choc nie ma prawa
zabraniajacego handlu narzadami, istnieje jednak rodzaj kodeksu
lekarskiego, ktory dopuszcza przeszczepy wylacznie miedzy krewnymi
pierwszego stopnia. Lekarzom lamiacym kodeks grozi odebranie prawa
wykonywania zawodu. Dlaczego narazaja oni swoj zawod na ryzyko?

- Nie wiem, to jest ich problem.

- Ile dostaje lekarz za operacje przeszczepu?

- Nie moge powiedziec, sa to jednak bardzo wysokie sumy.

- Czy dla pacjentow nie byloby korzystniej poczekac az dostana nerke
tradycyjna droga? Ostatecznie, gdy zawodza nerki, nie chodzi od razu o
zycie i smierc - sa aparaty do dializy zdolne utrzymac pacjenta przy
zyciu calymi latami.

- Oczywiscie, ale co to za zycie, kiedy co dwa dni trzeba chodzic na
czyszczenie krwi. A jakby pan zadecydowal wiedzac, ze wystarczy pojsc
do banku, pobrac pieniadze i juz mozna zyc normalnie?

- Biorcy narzadow to raczej bogaci ludzie?

- Tak, najczesciej. Oni chca zyc dalej, bez obciazen, wrocic do swych
zajec. Jeden biorca nie chcial zrezygnowac z corocznej wycieczki.

- Domyslamy sie, ze dawcy z Poski maja inny styl zycia.

- Sa to ludzie, ktorzy albo nie maja pieniedzy, albo maja ich bardzo
malo, a przy tym rodzine na utrzymaniu. Albo tez ludzie, ktorzy chca
zaczac jakis interes, lecz nie maja zlamanego grosza. Zamiast wchodzic
w lewe interesy, raczej sprzedadza swoja nerke i przez to uzyskaja
kapital na start - znam paru, ktorym sie rzeczywiscie udalo.

- Dawcy to bez wyjatku mlodzi ludzie?

- Najczesciej mlodzi, bardzo mlodzi. Nie sadze, aby ktorys z nich
przekroczyl trzydziestke.

- Zglasza sie wiedzej mezczyzn niz kobiet?

- Tylko mezczyzni. Kobiety zastanawiaja sie duzo glebiej, zanim
zdecyduja sie na taki krok.

- Czy zdazylo sie kiedys, zeby dawca zalowal takiej transakcji?

- Nikt sie dotad nie skarzyl. Ale po fakcie nie mam z ludzmi wiecej do
czynienia.

- Czy udaly sie wszystkie transplantacje, w ktorych pan posredniczyl,
czy tez zdazylo sie, aby dawca zmarl przy operacji?

- Nie. Ale u biorcow dochodzi czasem do odrzutow. Pieniedzy jednak nie
zwracamy.

- Jak wpadl pan na pomysl zostania handlarzem narzadami?

- To stara historia. Kiedys przeczytalem w gazecie, ze za nerke oferuje
sie do miliona marek. Pomyslalem sobie wtedy: za milion to bym i wlasna
sprzedal.

- Uczynil pan to?

- Nie. Ale wtedy wpadlem na ten pomysl. Wywiedzialem sie w Polsce, czy
sa zainteresowani dawcy, a potem, jak by to najlepiej zorganizowac.

- Mial pan kiedys wyrzuty sumienia, ze handluje narzadami mlodych ludzi?

- Tu nie chodzi o moje wyrzuty sumienia. Trzeba patrzec na to
nastepujaco: ja pomagam obu stronom -- dawcom i biorcom.

- Pan widzi siebie jako dobroczynce?

- Mozna by tak powiedziec, nie prawda? Przeciez to nie jest tak, ze
mowie: `W porzadku, masz tu czlowieku tysiac marek' i wycinam mu nozem
nerke. Dawcy otaczani sa w klinikach dobra opieka, specjalisci,
naprawde dobrzy lekarze, przeprowadzaja operacje, a dawca dostaje swoje
pieniadze. Poza tym, ludzie przychodza do mnie, a nie ja do nich.

- Mozna by tez powiedziec, ze wykorzystuje pan ludzka biede.

- Mozliwe, ale ja widze to nieco inaczej.

-----------------------------------

KROTKI KOMENTARZ
----------------

Moze dobrze by bylo uzupelnic paroma danymi na temat sytuacji prawnej w
roznych krajach.

We Francji w zeszlym tygodniu uchwalono pewne prawa, ktore jeszcze musza
rzeczywiscie nabrac mocy, co jest sprawa czysto formalna, ale bardzo
dluga, na razie swiat medyczny zobowiazal sie do ich respektowania de
facto.

Otoz NIE BEDZIE handlu nerkami ani innymi smakolykami. Cialo ludzkie
NIE moze byc przedmiotem handlu jakiegokolwiek. Nawet `zawodowi' dawcy
krwi nie moga sprzedawac swojej krwi, reguluje sie to inaczej.

Te przepisy reguluja rowniez zaplodnienie in vitro. M. in. wynika z
nich, ze po odczekaniu jakiegos tam czasu i wybraniu odpowiedniego
embrionu do wszczepienia matce-nosicielce (to tez jest regulowane, w
zasadzie to powinna byc matka biologiczna), reszta zygot, czy innych
blastul ma byc komisyjnie zniszczona. Wyobrazcie sobie te sytuacje w
Polsce...!

Jurek K_uk
_______________________________________________________________________

Maciek Cieslak

                    DOSTRZEZONE-ROZWAZONE


                   REFERENDUM NA TEMAT...?
                   =======================

   Kto sledzi ostatnie wypowiedzi czlonkow Spolecznego Komitetu na
Rzecz Referendum oraz przeciwnikow tej imprezy, moze ulec wrazeniu,
ze obie strony nie sluchaja sie nawzajem. - `Kazdy czlowiek, a
zwlaszcza wierzacy, ma obowiazek wystepowania w obronie poczetego
zycia i nie moze popierac referendum w tej sprawie' - napominaja
biskupi, pozostawiajac wrazenie gluchych na deklaracje zwolennikow
referendum. - `Nie ma to byc referendum dotyczace norm religijnych
czy moralnych' - twierdza zwolennicy i zbieraja podpisy pod
oswiadczeniem: "Popieram wniosek, aby sprawa karalnosci za przerywanie
ciazy zostala rozstrzygnieta w referendum."

   Trudno podejrzewac biskupow o ignorancje i niedostrzeganie roznicy
miedzy rozpisaniem `referendum w sprawie poczetego zycia', czyli w
kwestii moralnej, a ogloszeniem go w celu zadecydowania: czy panstwo
powinno bronic zycia poczetego przy pomocy prawa karnego. Ta druga
kwestia jest bowiem dosc czesto dyskutowana przez katolikow, a wskazania
Kosciola - wypowiadane rowniez ustami biskupow - sa powszechnie znane.
Katolik ma obowiazek bronic zycia czlowieka od  momentu poczecia, m.in:
zadajac takiej ochrony od panstwa. Niemniej, wcale nie ma obowiazku
zadac od panstwa stosowaniu w tym celu prawa karnego. Referendum nie
jest wiec z punktu widzenia Kosciola teoretycznie (czy dogmatycznie -
jak kto woli) niedopuszczalne - i biskupi o tym wiedza. Mimo to
utrzymuja sprzeciw. Dlaczego?

   Kosciol jest na pewno zwolennikiem wyniesienia sprawy poszanowania
zycia poczetego na jak najwyzszy piedestal, tak by rozmiar zla byl
spolecznie uswiadamiany. Stad m.in. nieukrywana sympatia do projektow
uwzgledniajacych rowniez sankcje karna. Ale, trudno uwierzyc, by to
tylko chec przeforsowania ustawy sklonila biskupow do tak powaznego
zaangazowania autorytetu Kosciola, narazenia go na zarzuty
upolitycznienia itp. - jak w oswiadczeniu przeciw referendum z Jasnej
Gory. Trudno uwierzyc, chyba, ze dostrzega sie w biskupach katolickich
wylacznie zimnych graczy politycznych walczacych o rzad dusz itd.

   Wydaje sie, ze Kosciol leka sie nie tyle o ustawe, gdyz ta jesli
nie w tej to w jakiejs kompromisowej formie wejdzie w zycie,
ale - spolecznych skutkow samego referedum. Referendum "nt. karalnosci"
moze sie okazac de facto - mimo calej retoryki jego oredownikow -
spolecznym plebiscytem nad dopuszczalnoscia aborcji `w ogole'.
A kto jak nie Kosciol powinien przestrzegac przed ryzykiem fatalnych
konsekwencji moralnych i spolecznych takiego 'plebiscytu'?
Pytanie projektu brzmi: `Aborcja powinna byc prawnie dopuszczalna' -
po czym wymienione sa rozne sytuacje, wlacznie z - `bez zadnych
ograniczen'. W mniemaniu obywatela nie nawyklego do roztrzasania
dylematow spoleczno-prawnych moze to byc po prostu pytanie o afirmacje
aborcji jako takiej, czyli pytanie w kwestii moralnej. Tak tez moze on
pozniej potraktowac `pozytywny' wynik referendum (`skoro wszyscy tak
uwazaja, to znaczy ze mozna...')

   Wiadomo tez powszechnie, ze glosujacy w imprezach typu referendum
czesto wyrazaja swoje poglady, na tematy niezbyt zwiazane z trescia
pytan. Referendum nt. karalnosci aborcji to szansa by komus (...)
"dolozyc", wykrzyczec swoje. To szansa uspokojenia sumienia.

   Jak sie na przyklad okazalo: spora czesc francuskich `przeciwnikow
Masstricht' glosowala w referendum nie tyle `przeciw Europie', co przeciw
prezydentowi Mitterandowi. Pomimo gigantycznej kampanii uswiadamiajacej.
Zeby nie isc daleko: wyborcy St.Tyminskiego w pierwszych wolnych
wyborach w Polsce chcieli oddac ster kraju w rece hochsztaplera nie
tyle z powodu osoby i programu przyszlego prezydenta, ile w protescie
przeciw owczesnej polityce elit `S'. (Gdyby glosowali na `Stana', to,
po tym co ow pokazal w kampanii wyborczej, trzeba by przyznac za
zlosliwcami, ze 20% Polakow nadaje sie do leczenia psychiatrycznego).
Podobne przyklady latwo mnozyc. Poza tym juz od czasow sofistow wiadomo,
jak potrafia falowac nastroje tlumow zwodzonych przez demagogow...

  Referendum mozna sie bac rowniez z powodu jego upolitycznienia - choc
to juz zmartwienie nie tyle biskupow co rzadu i politykow. Animujac
kampanie `pro-referendum' liderzy Unii Pracy i SLD nie ukrywaja, ze
buduja zaplecze wyborcze swoich partii w terenie. Skrot prasowy na
nazwy lokalnych oddzialow SKRR brzmi: "Komitety Bujaka"(GW!). Nawet
przeciwnik projektu ustawy o aborcji, Jan Litynski UD mowi: - `Jesli
konstytuujemy Unie jako ugrupowanie aideologiczne, to nie moze ona
stanac na czele ruchu ideologicznego.' Osoby i ugrupowania, ktore
wypowiedzialy sie oficjalnie przeciw referendum: Prezydent, Premier,
partie narodowe, chadeckie, ludowe (oprocz PSL), KLD(!), umotywowaly
decyzje wlasnie jego niebywalym upolitycznieniem.

  Akcja na rzecz referendum to oczywiscie nie tylko polityka.
Jest ona po czesci jakims protestem i zarazem samoobrona tych
wyrazicieli liberalnych przekonan spolecznych, ktorzy lekaja sie
zagrozen, jakie - w ich mniemaniu - niesie `duch ustawy o aborcji'.
`Duch' laczony jest zas czesto z tym, co wyraza np. styl uprawiania
polityki, wypowiedzi i duchowa fizjonomia niektorych dzialaczy ZChN.
- `Wyobraz sobie, co bedzie, jak tacy wezma wladze!' - albo: - `Jesli
ustawa przejdzie, Polska zacznie sie toczyc w kierunku panstwa
wyznaniowego'. Tylko autentyczny lek przed wizja panstwa
zamierzajacego sie na kolejne wolnosci obywatelskie moze dzis
prowadzic do tak absurdalnych przypuszczen. A lek i emocje wyzwalaja
wypowiedzi jak ta: - `Ci, ktorzy po raz kolejny wracaja do pomyslu
referendum w sprawie ustawy o ochronie zycia poczetego, nie umieja
przegrywac' - to znamienna reakcja rzecznika ZChN, studium pychy i
bezkompromisowoci; po czesci usprawiedliwienie niektorych
rozhisteryzowanych dzialaczy `pro'.

   Swoja droga, niedawno w RFN glosami zaledwie kilku niesubordynowanych
poslow CDU nie przeszedl projekt ustawy o aborcji, bardzo podobny do
polskiego. Uchwalenie poprzedzila kilkunastogodzinna rzeczowa debata,
praktycznie wyzuta z akcentow politycznych. O pierwszej nad ranem odbylo
sie glosowanie. Mimo emocji, po glosowaniu nikomu nie przyszlo do glowy
stwierdzic, ze oto RFN stala o krok przed wejsciem na droge prowadzaca
do panstwa wyznaniowego!

   Dla ostudzenia emocji i wyzbycia sie lekow o przyszlosc,
zwolennicy i przeciwnicy ustawy (i referendum) powinni sobie
przypomniec, ze demokracja tym rozni sie od innych ustrojow, iz prawa
szkodliwe lub niefunkcjonujace mozna latwo zmieniac...


                           *  *  *


  W ub. roku, po dwukrotnym odeslaniu do komisji, zostal odrzucony
w glosowaniu projekt tzw. senackiej ustawy o aborcji. Nowy Sejm
rozpoczal prace od poczatku. Ich rezultat, czyli glosowany w
przyszlym tygodniu projekt ustawy "O ochronie zycia poczetego" jest
- jak widac z omowien prasowych - niemal identyczny! Nie mam
dostepu do aktualnej wersji, odkopalem za to te poprzednia (przez
przeciwnikow nazwana: `skrajna'!) z przed roku. Brzmienie ustawy
warto znac, chocby po to, by w goracych dyskusjach nie `rozprawiac
o aniolach'.

(osobiscie pozwalam sobie zwrocic uwage na niepozorny, ale wazny
ART.6 p.2 par.5 nowelizacji Art.149 kk)

         PROJEKT SENACKIEJ USTAWY O OCHRONIE ZYCIA POCZETEGO

  Uznajac, ze zycie ludzkie jest najwyzszym dobrem czlowieka, ze
zabezpieczenie zycia ludzkiego nalezy do obowiazkow panstwa, ze
do obowiazkow panstwa i spoleczenstwa nalezy ochrona macierzynstwa
i ochrona dziecka - stanowi sie co nastepuje:

ART.1.1. Kazda istota ludzka ma od chwili poczecia przyrodzone
         prawo do zycia.
    1.2. Zycie i zdrowie dziecka od chwili jego poczecia pozostaje
         pod ochrona prawa.
ART.2    Organy administracji rzadowej oraz samorzadu terytorialnego
         w zakresie swych kompetencji, okreslonych w przepisach
         szczegolnych, zapewniaja opieke socjalna, medyczna i prawna
         kobietom w ciazy w szczegolnosci przez:
     1)  opieke medyczna nad dzieckiem poczetym i jego matka
     2)  pomoc materialna i opieke nad kobietami w ciazy, znajdujacymi
         sie w trudnych warunkach materialnych, przez caly czas ciazy,
         porodu i po porodzie
ART.3.1  Organy administracji rzadowej oraz samorzadu terytorialnego
         udzielaja pomocy Kosciolowi katolickiemu, innym Kosciolom i
         zwiazkom wyznaniowym oraz organizacjom spolecznym, ktore
         organizuja opieke nad kobietami w ciazy, jak rowniaz organizuja
         rodziny zastepcze lub ulatwiaja przysposobienie dzieci.
    3.2  Zakres, formy i tryb udzielania pomocy, o ktorej mowa w
         ust.1  okresla w drodze rozporzadzenia Rada Ministrow.
ART.4    W kodeksie cywilnym wprowadza sie nastepujace zmiany:
     1)  w art.8
      a) dotychczasowa tresc oznacza sie jako par.1
      b) dodaje sie par.2 w brzmieniu: "Zdolnosc prawna ma rowniez
         dziecko poczete, jednakze prawa i zobowiazania majatkowe
         otrzymuje ono pod warunkiem, ze urodzi sie zywe."
     2)  po art.446 dodaje sie art.467 w brzmieniu: "Z chwila urodzenia
         dziecko moze zadac naprawienia szkod doznanych w okresie
         przed urodzeniem."
ART.5    W ustawie z dn.24.10.1950 o zawodzie lekarza w art.15 ust.2
         skresla sie pkt.4
ART.6    W kodeksie karnym wprowadza sie nastepujace zmiany:
     1)  Po art.23.a dodaje sie art.23.b w brzmieniu: "Dziecko poczete
         nie moze byc obiektem eksperymentow oraz zabiegow inne niz te,
         ktore sluza zabezpieczeniu jego zycia lub zdrowia i leczeniu."
     2)  Po art.149 dodaje sie art.149a i 149b w brzmieniu:
           Art 149a: "Par.1. Kto powoduje smierc dziecka poczetego
         podlega karze pozbawienia wolnosci do lat 2;
         par.2. Nie podlega karze matka dziecka poczetego, ktora sama
         pozbawila je zycia lub do tego naklania albo przy pozbawieniu
         go zycia wspoldzialala.
         par.3. Nie popelnia przestepstwa sprawca czynu okreslonego
         w par.1, jezeli smierc dziecka poczetego nastapila wskutek
         podjecia dzialan koniecznych dla uchylenia niebezpieczenstwa
         grozacego zyciu kobiety ciezarnej;
         par.4. Nie popelnia przestepstwa sprawca czynu okreslonego
         w par.1, jesli ciaza jest wynikiem przestepstwa;
         par.5. W szczegolnie uzasadnionych przypadkach sad moze
         odstapic od wymierzenia kary wobec przestepstwa okreslonego
         w par.1."
           Art 149b: "Kto powoduje smierc dziecka poczetego stosujac
         wobec matki przemoc, grozbe bezprawna albo podstep podlega
         karze pozbawienia wolnosci do lat 5."
     3)  po art.156 dodaje sie art.156a w brzmieniu:
         "par.1. Kto powoduje uszkodzenie ciala dziecka poczetego lub
         rozstroj zdrowia zagrazajacy jego zyciu, podlego karze
         ograniczenia wolnosci do lat 2.
         par.2. Tej samej karze podlega, kto zmienia material genetyczny
         dziecka poczetego w celach innych niz leczenie lub ratowanie
         zycia tego dziecka.
         par.3. Nie podlega karze matka dziecka poczetego, ktora
         dopuscila sie czynu okreslonego w par.1."
ART.7    Traci moc prawna ustawa z dnia 27.04.1956 o warunkach
         przerywania ciazy.
ART.8    Ustawa wchodzi w zycie po uplywie 14 dni od dnia ogloszenia,
         z tym, ze pkt.2 i 4art.6 wchodza w zycie po uplywie 6 miesiecy
         od dnia ogloszenia.

25 stycznia 1991

_______________________________________________________________________

Adach Smiarowski 


                                * * *

Witaj jutrzenko swobody!

To sie tylko komus tak na poczatku wyrwalo. Z powitaniami trzeba byc
ostroznym, bowiem rzutuja do przodu, a tam, jak wiadomo, tkwi chec do
porownan i psioczen na dzisiejsze. Naturalna tendencja do gloryfikacji
przeszlosci wypstrykuje westchnienia typu `komuno, wroc!' Teraz? Teraz
to juz po czasie. To se ne vrati.

Bezpieczniejsze sa pozegnania.

Ostroznosc - oto na czym nam nie zbywa. I nie ma sie tu co tlumaczyc
Historia, Vis Major, czy Panem Bogiem do uzytku wewnetrznego wylacznie.
A szczegolnie nie nalezy sie zwracac obcesowo do tych Sil Nieznanych,
bowiem istnieje pewna harmonia i wbrew pozorom wyzej nerek sie nie
podskoczy!

Przydarzylo mi sie, ze stalem oto pod murami znajomego klasztoru i
wygwizdywalem rownie znajomego zakonnika. Pora byla pozna i przyszlo mi
klac modernizacje zgromadzen, ktore pozbyly sie waznej funkcji furtiana.
Przechadzalem sie tam i siam, az tu nagle napatoczyla mi sie jejmosc z
kotem na smyczy. Kot byl bury i paskudny, za to zacnie odziany w
czerwony kubraczek. Z jejmoscia rzecz sie miala na odwrot.

Zoczywszy ma postawe godna i cyrkumferencje kanoniczna, paniusia
podazyla w dyrdy, w dlon mnie ucalowala (na co z wrodzonej dobroci
przyzwolilem) i nuz w wywody natury religijnej. Przedstawiwszy mi
zyciorys, skladajacy sie z przeprowadzek i swiecen katechizacyjnych,
moja Karolina (bo tak sie zwala) przeszla do chwalenia sie swa praca
misyjna. Otoz na codzien Karolina okazywala serce (duze miala serce)
wszystkiemu stworzeniu bozemu, a literalnie wszelkim metom, lobuzom i
narkomanom, co sie tylko przed jej zacnymi oczami pojawili. To bylo na
codzien. Natomiast na co wieczor Karolina miala dosc poboznosci i
zyczyla sobie odrobiny spokoju.

Pan postanowil wszak doswiadczac ja takze nocami i umiescil ponad jej
glowa kilka pokojow, a w nich takich paskudnikow, coby i w dzien
sluzbowy mogli w Karolinie wzbudzic uczucia niechrzescijanskie.

Tu przerwalem Karolinie wtretem o niejakim Hiobie. Pokiwala glowa bez
zbytniego entuzjazmu. Z dalszej narracji pokazalo sie, ze Karolina
samym fatalizmem nie zyla i zamyslila powariowac drogi Przeznaczenia
przez uderzenie wprost.

- Zaczelam sie modlic - rzekla z determinacja, - do Pana Zastepow, zeby
mi zeslal w sukurs swe slugi, osoby religijne. I mialam taka wizje, ze
Pan mnie wysluchal!

- No i?

- I oto pewnego dnia wyniesli sie moi sasiedzi, bo juz nie mieli czym
zaplacic komornego. Nie minely dwa tygodnie i z laski boskiej
wprowadzily sie na pietro trzy zakonnice!

- O lux beatissima!*) - rzeklem gleboko, bowiem zycie tez mnie nieraz
tluklo po pysku. - Juste Judex ultionis**). Niezbadane sa sciezki
Opatrznosci.

- Owszem - Karolina westchnela i pokiwala smutnie glowa. - Jak ja sie
cieszylam i dziekowalam Panu Bogu!

- Bardzo rozsadnie - stwierdzilem autorytatywnie, protekcjonalnie
poglaskalem Karoline po podbrodku i kopnalem w kubrak kota, ktory
bezczelnie ocieral mi sie o nogawke.

- Tak - Karolina kiwala smetnie glowa. - Niestety, siostry mnie
zawiodly!

- Jakze to?

- Co wieczor spiewy, radio na caly regulator, halasy. Puszki po piwie
wyrzucaja przez okno na podworko, laza porozbierane, a juz w soboty i
niedziele zabawy trwaja do rana! Tak mi sie wydaje, ze ci narkomani to
byli jednak porzadni ludzie, az szkoda, ze sie wyniesli.

- Corko - rzeklem surowo, - nie dochodz ty wyrokow boskich, bo to nie
twoj rewir! Juz ty umyslem swym nie przenikniesz przedziwa
Przedwiecznego, wiec nie probuj, zebys i nie pobladzila. A nie trzeba
ci sie bylo kontentowac tym, co ci Pan Bog dal, i cieszyc sie
narkomanami? To musialas jeszcze Pana Boga dreczyc, by ich wymienil, a
na dodatek nachalnie sie domagac, by ci osoby duchowne przyslal! A to
myslisz, ze przy tak niskiej ilosci powolan, mozna dzis wytrzasnac
zakonnice, ot, jak golebiowi z gardla?

Lubie argumentowac, zwlaszcza ku wieczorowi, ale wlasnie nadszedl moj
zakonny kolega, wiec juz tylko wespol poblogoslawilismy Karoline na
dalsza droge misyjna. Zapisalismy tez starannie adres wesolych siostr,
bowiem i nam zebralo sie na prace misyjna.

I zycie poszlo do przodu, bo zyc trzeba. I postep tez jest, i mozna z
tym zyc, i czy jest lepiej czy jest gorzej to jest kwestia prywatnej
interpretacji, zaleznej od pory dnia oraz ilosci promili. I nie ma sie
co balwanic i nawolywac, zeby z zywymi naprzod isc, bo nie isc nie
sposob.

Pan Bog sie nam objawia popularnie, zebysmy w chaosie harmonie
podziwiali. Przeto powiada Pan przez proroka: im bardziej sobie
ulepszysz tym bardziej sobie pogorszysz. Spij spokojnie i sie nie
przejmuj.

                                       Adach Smiarowski

-----------------------------------
*) O swiatlo blogoslawione [lac.]
**) Sprawiedliwy sedzio zemsty [lac.]

_______________________________________________________________________

Janusz Mika (JAM) 


              Z CYKLU "OSKARZENIA I KALUMNIE"

                   PATRIOTYZM POLONIJNY (?)
                   ========================

Problem wynaradawiania sie emigrantow jest tak stary jak samo zjawisko
emigracji. My Polacy mamy do tej sprawy podejscie z lekka
schizofreniczne. Narod nasz przypomina troche Kalego z ksiazki Henryka
Sienkiewicza "W pustyni i w puszczy", ktory twierdzil, ze zly uczynek
to jak `ktos Kalemu zabrac krowy', a dobry uczynek to jak `Kali zabrac
komus krowy'. Podobnie my mamy za zle emigrantom z Polski, ze ich
dzieci przyjmuja dziedzictwo kulturalne kraju, w ktorym mieszkaja i
chodza do szkoly, a wielbimy Chopina, ktory majac ojca Francuza,
wynarodowil sie, czyli spolszczyl kompletnie i absolutnie.

Mam wrazenie, ze predzej czy pozniej trzeba sie pogodzic z faktem, ze
dla wielu ludzi kultura znaczy bardzo niewiele i jest na bardzo dalekim
miejscu w hierarchii wartosci, wedlug ktorych kieruja zyciem swoim i
swoich dzieci. Ich zwiazek z kultura polska jest tak watly, ze nie
wytrzymuje proby oddalenia od ojczyzny. Zreszta, jaka to roznica, czy
ktos oglada, jak leci, idiotyczne programy telewizyjne po polsku czy po
angielsku. Sadzimy, ze zycie kuturalne Polonii powinno miec charakter
elitarny, a imprezy kulturalne adresowane do tych, co przychodza na nie
z wewnetrznej potrzeby, a nie z falszywie pojetego `obowiazku
patriotycznego'. Idea, ze Polonia zagraniczna powinna byc strazniczka
polskiego dziedzictwa kulturalnego, pochodzi z czasow, kiedy Polska byla
w niewoli, czy pod okupacja niemiecka, lub pod rzadami komunistow.
Teraz Polska jest wolna, a jej kultura bedzie sie rozwijac z pomoca czy
bez pomocy tych, co z roznych powodow, najczesciej dalekich od
patriotyzmu, wybrali zycie w obcym kraju.

W swietle tych uwag jasne powinno byc dla kazdego, kto organizuje tzw.
imprezy dla Polonii, ze uczestnictwo w tych imprezach nie moze byc
zadnym obowiazkiem patriotycznym, a musi byc przyjemnoscia. Zapomnieli
o tym organizatorzy wieczoru ogladania przezroczy z Panoramy
Raclawickiej w miescie, w ktorym mieszka moj przyjaciel. Na sali
zjawilo sie tak malo osob, ze w rezultacie Zarzad musial do tego
wszystkiego doplacic. Zdenerwowalo to Redakcje pisemka wydawanego tam
pod nazwa "Komunikatu". Ukazal sie saznisty artykul o tym, ze Polacy
wstydza sie swoich Swiat Narodowych i swoich pomnikow, wstydza sie takze
swojej historii, ktorej nigdy wlasciwie nie poznali. Poniewaz w tym
mniej wiecej czasie byl obiad polonijny i okazalo sie, ze znacznie
wiecej osob zjadlo obiad, niz obejrzalo przezrocza z Panoramy, autorzy
artykulu zadali swoim czytelnikom dramatyczne pytanie: `Co Polonia w tym
miescie bardziej przyswaja, czy RAZOWA BULE czy KULTURE?'

Moj przyjaciel, na przyklad, sadzi, ze Panorama Raclawicka jest zwyklym
kiczem, tyle ze na duza skale i na odpowiednio podniosly temat, dlatego
tez nie przyszlo mu nawet do glowy, aby ja obejrzec w oryginale, gdy byl
pare lat temu we Wroclawiu. A coz dopiero mowic o przezroczach? Slowa
Redakcji o Polakach, co wstydza sie swoich Swiat Narodowych i swoich
pomnikow, uwaza moj przyjaciel za obrazliwe. Kazdy ma pomnik narodowy
na swoja miare i nalezy sie pogodzic z tym, ze dla wielu Polakow
Panorama jako pomnik nie spelnia podstawowych kryteriow artystycznych.

Jezeli juz jestesmy przy Panoramie, to warto przypomniec, ze jeden z jej
wspoltworcow, Jan Styka, nie mial nigdy jako malarz najlepszej opinii
takze u swoich wspolczesnych. Prawdziwa niesmiertelnosc zapewnil mu
Boy, umieszczajac az dwa wierszyki o nim w swoich "Slowkach". W Krakowie
opowiadano o Styce, ktory specjalizowal sie nie tylko w tematyce
patriotycznej, ale takze religijnej, nastepujaca historyjke o tym, jak
malowal on kiedys obraz na zamowienie jednej z krakowskich parafii. Po
namalowaniu tla i paru postaci ubocznych przychodzi kolej na postac Pana
Boga. Nasz pobozny malarz w uniesieniu religijnym pada na kolana. Po
paru pociagnieciach pedzlem po plotnie otwieraja sie niebiosa i rozlega
sie glos: `Styka, ty mnie nie maluj na kleczkach, ty mnie maluj dobrze'.


                                              JAM
_______________________________________________________________________

                     Z CYKLU: OGOREK NA NIEDZIELE

Michal Ogorek

                            NOWA EMIGRACJA
                            ==============

["Gazeta Wyborcza" 1-2.08.1992]

Przez cale lata ludzie emigrowali z Polski dlatego, ze byli biedni badz
ponizeni. Obecnie sytuacja sie odwrocila i biedni zostaja w kraju,
ludzie emigruja zas dlatego, ze stali sie bogaci.

Co tylko ktorys biznesmen cos zarobi, to juz go nie ma. Doszlo do tego,
ze kiedy policja zatrzymuje na lotnisku w Nowym Jorku zamiast szefa
Art-B przypadkowa osobe, osoba ta i tak okazuje sie biznesmenem, o
ktorym sluch w kraju zaginal, tylko ze innym. Jest to dla policji
nowojorskiej znaczne ulatwienie, poniewaz - aby zlapac jakies osoby
poszukiwane za wzbogacenie sie - wystarczy z samolotu wylatujacego z
Warszawy zatrzymac kogokolwiek.

Dla miejsca i znaczenia Polonii w Ameryce i na swiecie zmiana ta miec
bedzie kapitalne znaczenie. Zamiast nedznych, przeludnionych dzielnic
emigranci z Polski beda tworzyc luksusowe osiedla willowe. Kongres
Polonii Amerykanskiej wystapi do prezydenta z petycja, aby przybyszom z
Polski wolno bylo wwozic na kazdy dzien pobytu wiecej dolarow niz
dotychczas. Do sprzatania i pilnowania dzieci Polacy beda zatrudniac
miejscowych Amerykanow, ale tylko takich, ktorzy maja zezwolenie na
prace. Gazety amerykanskie zamieszczac beda apele, aby Polacy w Stanach
nie wymyslali dowcipow, jak biedne i nierozgarniete sa inne
narodowosci.

Niewiele jest chyba dziedzin w Polsce, ktore poprawilyby sie w takim
tempie jak emigranci.

Podal Jurek K_uk
________________________________________________________________________

Andrzej Waligorski


                      ROZMOWA Z KSIEDZEM
                      ==================

                  ... a jesli istnieje niebo
                  (bo moze? Chodz raczej watpie),
                  I jesli w dniu mojego pogrzebu
                  Do tego nieba wstapie
                  (w co takze watpie raczej),
                  I przyjdzie mi tam posiedziec,
                  To kogoz ja tam zobacze?
                  Bo wolalbym z gory wiedziec,
                  Czy spotkam na gwiezdnej polaci,
                  Wylacznie aniolki biale,
                  Czy ktoras ze znanych postaci,
                  Co ja za zycia kochalem?
                  Czy mi recepcja niebianska
                  Pokoj przydzieli musem?
                  Bo ja bym chcial, prosze panstwa,
                  Na przyklad z panen Prusem,
                  Lub z panem Gary Cooperem,
                  Czy z Izaakiem Bablem,
                  A tutaj mnie na kwatere
                  Z Kraszewskim wpakuja nagle,
                  Albo moj jeden przyjaciel
                  Do mego pokoju wlizie
                  I znowu powie: - Wiesz, bracie,
                  Poznalem, o... taaaka cizie!
                  A ja bym chcial pora wieczorna
                  Miec taka cudowna szanse
                  Pogadac z Marilyn Monroe
                  I z Anatolem Francem,
                  I moze ze swoim tata,
                  Bo znalem go bardzo malo ...
                  Hej, duzo dalbym za to,
                  Zeby tak wlasnie sie stalo,
                  Ale sie tam nie wybiore,
                  Bo jakby mnie kto ulokowal
                  Z Rabindranathem Tagore,
                  To bym natychmiast zwariowal,
                  Lub z Maria Konopnicka ...
                  Ta mysl sen z powiek mi spedza ...
                  Nie, wole isc droga laicka
                  Bardzo przepraszam ksiedza!

Przyslala Jolanta Stouten 

________________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu)
                     Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu)
                     Jurek Karczmarczuk (karczma@univ-caen.fr)
                     Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca)
stale wspolpracuje:  Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet)

Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1992. Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous
FTP, adres:  (128.32.123.30), directory:
/pub/VARIA/polish.

____________________________koniec numeru 53____________________________