______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________
 
    Piatek, 20.08.1993          ISSN 1067-4020             nr 84
_______________________________________________________________________
 
W numerze:

           Jerzy Remigioni - Rok 1933 - jak bylo?
      Tomasz J. Kazmierski - 500-lecie Izby Poselskiej
      Tadeusz K. Gierymski - Agnieszka Holland
      Tadeusz M. Sochanski - Wyjazd z PRL-u - powrot do Turcji - cz. II
            Kostek Malczyk - List do redakcji
            Michal Babilas - Kurczak w sosie
             
________________________________________________________________________

Jerzy Remigioni 


                        ROK 1933 - JAK BYLO?
                        ====================


Na wiosne tego roku prasa polska i swiatowa pelna byla artykulow
poswieconych 60-tej rocznicy dojscia do wladzy Hitlera i jego partii.
Jednym z nich byl tekst prof. Franciszka Ryszki, eksperta od historii
dwudziestolecia miedzywojennego: "Brunatny cien. Gdy Hitler przejal
wladze" ("Polityka" nr ??/1993). Pierwotnym moim zamierzeniem bylo
streszczenie tego, niewatpliwie ciekawego, artykulu. Tak sie jednak
zlozylo, ze dokladnie w tym samym czasie trafila w moje rece nowa
ksiazka Alana Bullocka "Hitler and Stalin. Parallel Lives" (London:
HarperCollins, 1991). Po przeczytaniu odpowiednich rozdzialow tego
monumentalnego dziela (1189 stron!) zauwazylem, ze Ryszka strescil na
jednej kolumnie "Polityki" glowne idee Bullocka, zapominajac go przy
tym zacytowac jednym chociaz slowem. Skoro Ryszka moze streszczac
Bullocka, to dlaczego ja mam streszczac Ryszke?

Opre sie wiec na ksiazce Bullocka, rzucajac dla porownania od czasu
do czasu okiem na artykul Ryszki. Pomine tu watek zajmujacy
polowe ksiazki, a dotyczacy Stalina, choc jest on nader interesujacy,
oraz skoncentruje sie wylacznie na wydarzeniach 1928-33.

Dlaczego wraca sie nieustannie do lat 30-tych, a w szczegolnosci do
objecia wladzy przez Hitlera? Prawdopodobnie aby poznac mechanizm
zjawiska, ktore samo w sobie jest niemal niemozliwe do zrozumienia:
outsider, czlowiek bardzo malo wartosciowy, w pewnym (wiedenskim)
okresie zycia zwykly lump, potrafi wykorzystac mechanizmy dzialania
ustroju demokratycznego, zrobic olbrzymia kariere polityczna w kraju,
ktorego nie byl nawet obywatelem (do lat 30-tych), dojsc do wladzy i
ustroj ten bardzo szybko obalic, ze znanymi z historii skutkami.

Wierzy sie przy tym dosc powszechnie, ze studiujac podobne wydarzenia
mozna wyciagnac nauki na przyszlosc, chyba zgodnie z zasada, ze
historia lubi sie powtarzac. Rzecz w tym, ze istnieje wiecej wersji
tego powiedzenia, n.p. jeden z Klasykow mial sie wypowiedziec, ze za
drugim razem powtarza sie jako farsa. Czy istotnie historia
czegokolwiek uczy, jest nader watpliwe, jak rowniez czy mozna
przeszlosc ekstrapolowac w przyszlosc, ale dzieje dojscia Hitlera do
wladzy sa same w sobie fascynujace.

Zajmijmy sie wiec za Bullockiem kilkoma czesto sie powtarzajacymi
pytaniami i tezami.



 Czy Hitler zostal demokratycznie wybrany przez Niemcow na kanclerza?
 ====================================================================


Odpowiedz brzmi: w zasadzie tak. Tak, bo jego partia dwukrotnie w
demokratycznych i wolnych wyborach (patrz tabela ponizej) uzyskala
najwieksza ilosc glosow i stala sie najsilniejsza partia w Reichstagu.

Nie oznaczalo to jednak automatycznego wyboru na kanclerza. Ostatnie
lata Republiki Weimarskiej charakteryzowaly sie dosc ciekawym systemem
wladzy: kolejne rzady byly pozaparlamentarne, posiadajac kompetencje
uchwalania dekretow, podpisywanych nastepnie przez prezydenta
(Hindenburga). Nie byly to jednak rzady od parlamentu (Reichstagu)
niezalezne, gdyz w kazdej chwili wiekszosc poslow mogla uchwalic votum
nieufnosci i rzad obalic. Zdarzalo sie to zreszta nader czesto,
przecietnie wiecej niz raz w roku. Trzej ostatni kanclerze Republiki,
Bruening, von Papen i von Schleicher robili wszystko, aby osiagnac
wiekszosc kwalifikowana i doprowadzic do zmiany konstytucji, ktora to
zmiana calkowicie uniezaleznilaby rzad od parlamentu. Oznaczaloby to
wskrzeszenie ustroju dawnego Cesarstwa z Hindenburgiem w roli Wilhelma
II. Wiekszosci takiej rzadzaca prawica nie potrafila jednak
zmobilizowac.



   Rezultaty NSDAP w wyborach parlamentarnych w latach 1928-32.

------------------------------------------------------------------

Wybory        Bezwzgledna ilosc     % glosow       ilosc mandatow
                  glosow


20.05.1928        810,000              2.6               12
 
14.09.1930      6,409,600             18.3              107

31.07.1932     13,745,800             37.4              230
  
 6.11.1932     11,737,000             33.1              196

-------------------------------------------------------------------


Usilujac zmontowac blok partii niezbedny do przeforsowania zmiany
konstytucji, rzadzaca prawica zwrocila uwage na wschodzaca gwiazde
Hitlera (trudno bylo jej nie zauwazyc, skoro w wyborach w maju 1928
NSDAP uzyskala tylko 12 mandatow, a we wrzesniu 1930 juz 107). Hitler
nie kryl nigdy swej pogardy dla ustroju demokratycznego, choc bardzo
wczesnie, po puczu monachijskim zdecydowal sie porzucic srodki
rewolucyjne i dazyc wpierw do objecia wladzy metodami parlamentarnymi,
aby potem demokracje calkowicie zniszczyc. Stad wzial sie taktyczny
sojusz miedzy arystokratyczna prawica, a NSDAP - von Papen i stojacy za
nim arystokraci i wojskowi sadzili, ze moga posluzyc sie Hitlerem, aby
osiagnac swoje cele i ubezwlasnowolnic Reichstag. Nie przyszlo im na
mysl, ze to nie oni nim manipuluja, tylko Hitler manipuluje nimi. Gdy
sie zorientowali, bylo juz za pozno. Von Schleicher przyplacil ten blad
zyciem, Bruening - wygnaniem, von Papen - relegowaniem do rangi
szeregowego dyplomaty. Sam Hindenburg, do ktorego nalezala ostateczna
decyzja o powolaniu Hitlera na kanclerza w styczniu 1933, zmarl dwa
lata pozniej i nie doczekal pelnych skutkow swej decyzji - zreszta juz
wowczas cierpial na starcza demencje.

Hitler zostal wiec kanclerzem w wyniku zakulisowych przetargow i
manipulacji. Nie nalezy jednak zapominac, ze dzieje sie tak rowniez w
calkiem demokratycznych krajach: we wspolczesnych Niemczech bowiem, ze
stabilnym systemem 3-4 partii wchodzacych do parlamentu, zadna z nich
nie uzyskuje w wyborach 50% glosow, w zwiazku z czym konieczne sa
manewry miedzypartyjne, aby ustalic, kto z kim wejdzie w koalicje. Tak
wiec mozna to uznac za rzecz w demokracji normalna. Oprocz tego partie,
ktore w sumie uzyskaly w wyborach wiecej glosow niz NSDAP, nie byly w
stanie utworzyc zadnej funkcjonujacej koalicji. Wybor Hitlera na
kanclerza byl wiec zupelnie naturalny, nawet jesli ostatnie wolne
wybory (patrz tabelka) mogly swiadczyc, ze gwiazda jego i jego partii
zdaje sie pomalu przygasac.


                 Kto glosowal na Hitlera i dlaczego?
                 ===================================


W szkole wbijano nam do glowy, ze Hitlera poparly `sfery wielkiego
kapitalu i przemyslu'. Byla to marksistowska wersja wydarzen, ale 
musiala zyskac duza popularnosc na Zachodzie, skoro Bullock poswieca
sporo miejsca, aby sie z nia rozprawic. Rzecz w tym, ze program
NSDAP przed 1933 rokiem zawieral bardzo duzo hasel populistycznych
i rewolucyjnych, obliczonych na przyciagniecie do siebie wyborcow
normalnie glosujacych na komunistow i socjaldemokratow. Jak sie 
pozniej okazalo, Hitler poslugiwal sie tymi haslami wylacznie w
celach demagogicznych i nie zamierzal ich realizowac (zreszta byly
one malo konkretne), ale wystarczaly one, aby wielka finansjera i
przemysl trzymaly sie od niego na dystans. Dopiero po dojsciu do
wladzy i porzuceniu tych hasel, gdy okazalo sie, ze system
ekonomiczny pozostaje bez zmian, lody stopnialy.

Porzucajac wiec idee zakulisowych wplywow rekinow finansjery, Bullock
analizuje, kto i dlaczego glosowal na Hitlera. Pytanie: `kto' jest
dosc latwe do odpowiedzenia, `dlaczego' - trudniejsze.

Jesli spojrzymy na zamieszczona powyzej tabelke, widac dramatyczny
przyrost ilosci glosow w latach 1928-30. Okres ten pokrywa sie z
poczatkiem Wielkiego Kryzysu. NSDAP zbierala wiec wiekszosc glosow
ludzi dotknietych bezrobociem i nedza - obiecywala przeciez pelne
zatrudnienie i odbudowe swietnosci Niemiec, ponowne zbrojenia itd.
Dla kazdego w jej programie znalazlo sie cos milego.

Analiza bardziej szczegolowych danych (nie zamieszczonych w tabelce)
wskazuje, ze przyrost ilosci glosow oddawanych na NSDAP odbywal sie
kosztem licznych malych partyjek i niezdecydowanego centrum. Ilosc
glosow natomiast oddawanych na obie partie lewicy: SPD i KPD z grubsza
nie ulegala zmianie. Co ciekawe przy tym, w kolejnych wyborach
wzrastala frekwencja! Mozna wiec rzec, ze nastepowala silna polaryzacja
spoleczenstwa, przy czym pod sztandary NSDAP garnely sie rzesze ludzi
niezdecydowanych, niepewnych jutra, zdezorientowanych - i to w poprzek
spoleczenstwa. Do ostatnich jednak wolnych wyborow NSDAP nie
przyciagnela do siebie srodowisk robotniczych, ktore w Niemczech byly
liczne, dobrze zorganizowane i swiadome swojej roli politycznej.


                 Czy Hitler postawil gospodarke na nogi?
                 ========================================


Jest to opinia popularna i dzis w Niemczech, a chyba i gdzie indziej,
skoro i z nia sie rozprawia Bullock.

Jesli porowna sie rozwoj ekonomii krajow europejskich miedzy latami 1918
- 1939, Niemcy wcale nie znajda sie na pierwszym miejscu. Gospodarka
Wielkiej Brytanii, Francji, Wloch rozwinela sie bardziej. Jesli chodzi
o rozbudowe armii i zwiazany z tym program ekspansji przemyslu
ciezkiego, zostal on juz (po kryjomu) zainicjowany wczesniej, pod
koniec lat 20-tych, czyli za Republiki Weimarskiej. To samo dotyczy
rowniez slawnego programu budowy autostrad.

Wszystkie te informacje jednak sa uzyskane ex post - pisze Bullock.
Osobie wspolczesnej Hitlerowi jego osiagniecia jawily sie jako
prawdziwe i wielkie. Bardzo waznym czynnikiem psychologicznym byla przy
tym recesja pierwszych lat 30-tych - wyjatkowo jak na Europe ostra.
Skoro dolek byl tak gleboki, to wychodzenie z niego wygladalo na
wiekszy sukces, niz nim naprawde bylo. Innymi slowy, niezbyt jest
istotne, jaka jest naprawde sytuacja ekonomiczna, wazne jest, jak
jest odczuwana przez wiekszosc spoleczenstwa. Jest to rowniez pewna
nauka na przyszlosc, wydaje sie twierdzic Bullock.



             Czy dojscie Hitlera do wladzy bylo nieuniknione?
             ================================================


Zdecydowanie nie - odpowiada Bullock, zwalczajacy zreszta ostro teorie
determinizmu w historii i nazywajacy ja `wulgarna'. W teorie te zreszta
swiecie wierzyl Stalin, ktory uwazal, ze faszyzm jest `koncowa faza
imperializmu', zas dojscie nazistow do wladzy spowoduje uswiadomienie
klasowe robotnikow i rewolucje socjalistyczna. Wierzyl w to do tego
stopnia, ze rozkazal niemieckim komunistom, aby nie walczyli z
faszystami, tylko z `socjalfaszystami', czyli socjaldemokracja (SPD).
Rola KPD w umozliwieniu Hitlerowi objecia wladzy jest rownie nieslawna,
jak niemieckiej prawicy.

Rola przypadku w karierze Hitlera jest zdumiewajaca - pisze Bullock. Jest
jednak pewien wspolny mianownik sukcesow Adolfa H.: jest nim
niedocenianie go przez wszystkich potencjalnych i rzeczywistych
przeciwnikow politycznych, a rowniez i zwolennikow. Znany publicysta
niemiecki lat 20-tych Kurt Tucholsky mial powiedziec (cytuje za
Bullockiem): `The man does not exist. He is only the noise he makes.'

Pisze wiec Bullock doslownie (tlum. moje - J.R.):

   `W innych okolicznosciach niz we wczesnych latach 30-tych w
   Niemczech lub w latach 20-tych w Rosji, nikt by nigdy nie uslyszal
   o Hitlerze czy Stalinie. Nawet w tych okolicznosciach mozna
   sobie wyobrazic zupelnie rozne scenariusze wydarzen, w ktorych
   zaden z nich nie figuruje. W Niemczech scenariusz taki obejmuje
   przejecie wladzy przez koalicje prawicowa, byc moze nawet z 
   NSDAP ale pod przywodztwem Gregora Strassera [konkurenta Hitlera
   do wladzy we wczesnych latach, zamordowanego], ktora zastapilaby
   demokracje parlamentarna i uwolnilaby sie od ograniczen
   plynacych z Traktatu Wersalskiego. () Zarowno w Niemczech jak
   i w Rosji nie braklo konkurentow do wladzy. Zabraklo im szczescia
   lub popelnili bledy.'

Nauki na przyszlosc? Bullock sie od nich powstrzymuje, co najwyzej
bardzo dyskretnie je implikujac. Jak na dobrego historyka przystalo.


                                           Jerzy Remigioni

________________________________________________________________________

Tomasz J. Kazmierski 


                     500-LECIE IZBY POSELSKIEJ
                     =========================

     (Artykul ukazal sie uprzednio w dwu czesciach na Poland-L)


W tym roku mija dokladnie polowa milenium od czasu, kiedy na polskiej
scenie politycznej pojawila sie Izba Poselska. Na Sejmie Piotrkowskim,
w roku 1493, piecdziesieciu czterech poslow obradowalo po raz pierwszy
niezaleznie od Rady Krolewskiej, pozniej zwanej Senatem. Poslowie byli
wybrani przez osiemnascie ziem Rzeczypospolitej i przez niektore
wieksze miasta. W Radzie Krolewskiej zasiadlo z urzedu osiemdziesieciu
jeden biskupow i dygnitarzy.


                  Polskie instytucje parlamentarne 
                  ----------------------------------

zaczely powstawac stosunkowo pozno, bo dopiero w czasach
jagiellonskich. Jeszcze w 1370 r., kiedy umieral ostatni z Piastow,
Polska byla pod tym wzgledem w tyle za reszta Europy. Tym bardziej musi
zadziwiac fakt, ze zaledwie 150 lat po smierci Kazimierza Wielkiego
Rzeczpospolita miala bardzo stabilny system rzadu kontrolowanego i
zrownowazonego. W czasie, gdy Habsburgowie austriaccy, Bourbonowie
francuscy i Tudorowie angielscy skutecznie wymuszali na swych poddanych
rzady scentralizowane i autokratyczne, wladza monarchy polskiego,
zwiazana systemem praw i przywilejow, nie mogla byc uzyta w sposob
arbitralny. Sejm przejal funkcje ustawodawcza i widzial sie w roli
straznika wlasnosci prywatnej oraz swobod publicznych. Mowi sie
czasami, ze polska demokracja od samego poczatku miala istotna wade, bo
uczestniczyl w niej jedynie stan szlachecki, stanowiacy okolo 10%
spoleczenstwa. Jednak w porownaniu z innymi krajami nie bylo to malo.
Europa nie znala wiekszego stopnia reprezentacji parlamentarnej az do
roku 1832, kiedy angielska Izba Lordow, pod presja demonstracji i
rozruchow, przewaga dziewieciu glosow wyrazila zgode na tzw. "Reform
Bill" rozszerzajacy prawo wyborcze na przemyslowcow i handlowcow
(przykladowo, caly elektorat szkocki zwiekszyl sie wtedy z 4.5 tys. do
64 tys. osob, a w typowym jednomandatowym okregu angielskim - bylo ich
658 - z prawa wyborczego korzystalo po reformie przecietnie 900 osob
[1]).

        
                     Polityczna sila rycerstwa 
                     --------------------------

ujawnila sie wyraznie w roku 1430, gdy Jagiello zostal zmuszony do
uznania przywileju "Neminem captivabimus". Prawo to - odpowiednik
angielskiego "Habeas Corpus Act" z 1679 r. - stanowilo, ze osiadly
obywatel nie moze zostac uwieziony ani pozbawiony wlasnosci bez wyroku
sadowego. Obowiazywalo ono az do rozbiorow i bylo tym samym najstarsza
i najtrwalsza zasada konstytucyjna Rzeczypospolitej. Szacunek dla
wolnosci osobistej jest warunkiem kazdego rozwoju cywilizacyjnego, gdyz
jedynie czlowiek uwolniony od strachu i brutalnego przymusu moze myslec
i dzialac pozytywnie. Szlachta, chroniona przed samowola zarowno
urzednikow krolewskich jak i moznowladcow, szybko wzmocnila swoje
oddolne organizacje polityczne. Wzrost roli sejmikow ziemskich i
powstanie Izby Poselskiej to tylko logiczna konsekwencja ustepstwa
Jagielly z 1430 roku.

Wydarzenia roku 1454 pokazaly, jak wielkie bylo znaczenie sejmikow
ziemskich. Krol Kazimierz Jagiellonczyk, pobity przez Krzyzakow pod
Chojnicami, powolal na wyprawe pruska pospolite ruszenie z calego
krolestwa. W zamian kazda ziemia otrzymala egzemplarz nowego
przywileju, ktorego kolejne redakcje nieco sie miedzy soba roznily.
Pierwsze wydanie przywileju nastapilo w Nieszawie i przypadlo
Malopolsce (11 wrzesnia 1454) oraz Wielkopolsce (12 wrzesnia 1454). W
dokumencie wielkopolskim krol zobowiazal sie `zadnych nowych
konstytucji stanowic ani ziemian do pospolitego ruszenia powolywac' bez
zgody Sejmiku Generalnego Wielkopolskiego w Srodzie. Podobna klauzule
zawieral egzemplarz Ziemi Sieradzkiej. Zawarty w przywileju nieszawskim
zwrot o stanowieniu `nowych konstytucji' byl bezprecedensowy.
Instytucje reprezentacyjne stopniowo zaczynaly przejmowac od monarchy
jego prerogatywy prawodawcze.


Na sejmach walnych szlachta byla wowczas spychana do roli
statystow-aklamatorow, dogadzala jej wiec silna rola sejmikow.
Zjawisko to prowadzilo do niejednolitego prawodawstwa i lokalnego
egoizmu wyrazajacego sie w dazeniu do ponoszenia jak najmniejszych
ofiar na rzecz dobra ogolnego. Wzajemne scieranie sie sejmikow
ziemskich, szczegolnie Wielkopolskiego i Malopolskiego przeciwdzialalo
partykularyzmowi, ale za to niezmiernie wydluzalo proces podejmowania
uchwal. W czasach krola Jana Olbrachta, dzieki powstaniu ogolnopolskiej
Izby Poselskiej partykularne myslenie `powiatowe' zaczelo zanikac.
Koniecznosc ciaglego decydowania o podatkach oraz pospolitym ruszeniu
powoli zmuszala lokalnych przywodcow do wnikania - bardziej lub mniej
swiadomie - w caloksztalt polityki panstwowej.
 

                 Ostateczny ksztalt polskiego parlamentu
                 ----------------------------------------
 
zostal okreslony przez Sejm w Radomiu w roku 1505. Slowa uchwaly Sejmu
radomskiego moglyby byc z powodzeniem powtorzone w niejednej
konstytucji wspolczesnej:

     `Poniewaz ogolne prawa i ustawy publiczne nie jednostek,
     lecz calego narodu dotycza, przeto - na przyszlosc nic
     nowego [`nihil novi'] nie ma byc postanowionym przez nas
     [krola] i naszych nastepcow bez wspolnego senatorow i
     poslow ziemskich przyzwolenia, co by wyjsc moglo na
     niekorzysc i obciazenie Rzeczypospolitej, na krzywde i
     niewygode jednostki, na zmiane prawa ogolnego i wolnosci
     publicznej.'

W ten sposob utrwalila sie nowoczesna struktura sejmu polskiego,
zlozonego z trzech sejmujacych stanow: krola, Senatu i Izby Poselskiej.
Funkcja ustawodawcza nie byla jeszcze wtedy wylaczna domena Izby
Poselskiej: ze sformulowania konstytucji radomskiej wynika, iz Senat
mial taki sam glos. W Radomiu zostal tez przes\adzony szlachecki model
ustroju Rzeczypospolitej, jako ze w Izbie Poselskiej nie mial byc odtad
reprezentowany ogol miast ani duchowienstwa, choc krol Aleksander o to
zabiegal.

O sejmie radomskim wiemy rowniez, ze w czasie jego obrad os\adzono i
skazano na sciecie lub powieszenie szlachcicow winnych rozboju (byla
wsrod nich niejaka Barbara Rusinowska, ktora poslano na szubienice, tak
jak ja schwytano: w meskim stroju, butach z ostrogami i kordem u pasa).
Rozboj z bronia w reku w czasie obrad Sejmu mial stac sie juz na zawsze
`sprawa gardlowa'. Prawo dawalo herbowej szlachcie wiele, ale wymagalo
od niej tez wiele. Wydaje sie, ze tych ktorzy rozumieli, iz nie ma
wolnosci bez praworzadnosci, bylo u progu Zlotego Wieku wiecej niz
kilku.
  
Adam Zamoyski takimi oto slowami konczy rozdzial "A Royal Republic" w
swej ksiazce "The Polish Way"[2]:

     `Niechec przed wladza dla samej wladzy, odrzucenie teorii,
     ze dobro spoleczne mozna tworzyc poprzez wywieranie presji na
     jednostke, wiara w nienaruszalne prawa  - te poglady nie byly nowe
     w Polsce. Poglady te znajdujemy juz w sredniowieczu i sa one
     bardzo powszechne dzisiaj. W wieku szesnastym zostaly one
     zinstytucjonalizowane, ubrane w forme niezwyklej i godnej podziwu
     konstytucji.'


                Dojrzalosc spoleczenstw obywatelskich 
                ---------------------------------------

poznaje sie po ich wielkim szacunku dla nizszej izby parlamentu i
uznaniu jej nadrzednej roli politycznej. W Konstytucji 3-go Maja z 1791
r. czytamy:

     `Izba Poselska jako wyobrazenie i sklad wszechwladztwa
     narodowego bedzie swiatynia prawodawstwa. Przeto w Izbie
     Poselskiej najpierwej beda decydowane wszystkie projekta.'

Niedawno niefortunny splot wypadkow doprowadzil do chwilowego
zamkniecia naszej wiekowej Izby Poselskiej na klodke - rowno pol
tysiaclecia od jej powstania. Tworcom Konstytucji 3-go Maja bez
watpienia skojarzyloby sie to ze swietokradztwem i ponizeniem majestatu
Rzeczypospolitej. Przychodza mi na mysl slowa Jeremiego Benthama z
rozprawy "Fragment on Government" napisanej w roku 1776:

     `The Fool had stuck himself up one day, with great gravity,
     in the King's throne; with a stick by way of a sceptre, in
     one hand, and a ball in the other: being asked what he was
     doing? he answered: ``reigning''.'


                                             Tomasz J. Kazmierski
-----------------------
Zrodla:

[1]  C. Harvie, "Revolution and the Rule of Law (1789-1851)", in
     "The Oxford Illustrated History of Britain", Ed. K.O.
     Morgan, Guild Publ., London, 1984. 
[2]  A. Zamoyski, "The Polish Way", John Murray Ltd, London,
     1987.

________________________________________________________________________

Tadeusz K. Gierymski 


                         AGNIESZKA HOLLAND
                         =================


Amerykanscy krytycy wysoko ocenili jej poprzednie filmy, a teraz znow
slyszy sie duzo i o niej i o jej nowym filmie "Tajemniczy Ogrod". Ten
film, ktory niedawno wszedl na ekrany kin, oparty jest na ksiazce
Frances (Elizy) Hodgson Burnett (1849-1924), bardzo plodnej pisarki
angielskiej, pamietanej tylko za jej ksiazki dla dzieci, a szczegolnie
za "Little Lord Fauntleroy" (1886) i za "The Secret Garden" (1911).

"Tajemniczy Ogrod" to ulubiona przez dzieci opowiesc o Mary Lennox,
`ktora juz jako szesciolatka byla najbardziej tyranizujacym i
samolubnym prosieciem pod sloncem'. Mary wraca do Anglii po stracie
rodzicow w Indiach. W Misselthwaite Manor, rodowej posiadlosci wuja
dziwaka, odkrywa dziczejacy ogrod i spotyka Colina, swojego
schorowanego i histerycznego kuzyna. Mary i Dickon, ich rowiesnik z
pobliskiej wsi, a pozniej i Colin, przywracaja do zycia zaniedbany i
zamkniety od smierci matki Colina ogrod.

"Tajemniczy Ogrod" jest w swym koncowym sielankowym optymizmie filmem
bardzo roznym od poprzednich, choc i w nim motyw straty przewija sie
przez zycie protagonistow: Mary traci rodzicow, Colin matke, jego
ojciec - ukochana zone. Jednak zwycieza w koncu tajemny elan vital
zywiolowej natury: Colin wraca do zdrowia, jego ojciec do normalnego
zycia, a uparta, niezalezna i odwazna Mary, katalizator tych zmian,
przestaje czuc sie niepozadana sierota. Maitre Pangloss nie
powstydzilby sie konca tego filmu.
 
Ale nie recenzje z filmu chce pisac. Interesuje mnie osobowosc
rezyserki i dlatego z wielka ciekawoscia przeczytalem artykul Roya
Cohena, ktory umiejetnie uzyl kluczowych wydarzen z jej zycia,
tragicznie uwarunkowanego zdrowiem, sytuacja rodzinna, smiercia ojca,
skamieniala ideologia i antysemityzmem, dajac w "Holland without a
Country" [1] mikroskopijne studium psychologiczne rezyserki.

Zycie pani Holland to ciag tragicznych strat i rozlak, konfliktow i
`deracinement'. Matka byla katoliczka, ojciec zydem, ktory stracil
rodzicow w getcie, schronil sie w Rosji i skad wrocil przekonany o
historycznej koniecznosci rzadow Stalina. Miala slabe zdrowie, jako
dziecko spedzila rok w szpitalu, chorujac, o ironio losu, na serce.
Mala Agnieszka czula sie skrzywdzona przyjsciem na swiat mlodszej
siostry - `Jak Ty to mi moglas zrobic! '- wypominala gorzko matce. Ojca
stracila dwa razy: przez rozwod rodzicow, gdy miala lat jedenascie i w
Wigilie Bozego Narodzenia 1961 r. Wedlug oficjalnej wersji samobojczo
wyskoczyl z okna podczas rewizji mieszkania przez funkcjonariuszy
Sluzby Bezpieczenstwa. Oskarzony byl o zdrade. Rodzina jest przekonana,
ze go zamordowano.

Trzynastoletnia Agnieszka, mowi matka, wpadla wtedy w oslupienie
podobne smierci. Jak jej siostra, Magdalena Lazarkiewicz, ktora tez
tworzy filmy, pani Holland pewna jest, ze smierc ojca jest przyczyna
poczucia tajemnicy i niepewnosci w glebi ich dusz. Magdalena patrzy sie
na zycie pesymistycznie - zawsze wszystko sie moze zmienic na gorsze,
twierdzi. Agnieszka widzi w tajemnicy smierci ojca zrodlo wlasnego
buntu przeciw wszelkiej ortodoksji i wielki wplyw na swoja tworczosc.

Cohen spostrzega nawet za samymi tytulami jej filmow - "Europa, Europa"
i "Olivier, Olivier" - odczucie dwulicowosci swiata. A fabula obu
filmow? Kim naprawde jest Olivier? Czego, kogo mozna byc pewnym, na
czym mozna polegac? Zwiazki rodzinne, milosc, seks w tych filmach
Agnieszki Holland sa zagmatwane, kruche, nietrwale, pelne
niespelnionych oczekiwan, troche okrutnej smiesznosci i cienia
rozkladu. Nie mozna byc pewnym nawet Boga. Przemoc i gwalt drzemia tuz
tuz pod powierzchnia normalnosci. Nawet dziecinstwo to nie niewinnosc;
to tylko mniejsza wina.

Antysemityzm zablokowal jej wstep do lodzkiej szkoly filmowej,
pojechala wiec na studia do Pragi, gdzie przyjeli ja i szesc innych
osob z listy 220 konkurentow. Tam skonczyla swoj pierwszy film,
zawarla malzenstwo i odsiedziala szesc tygodni za dzialalnosc w praskim
podziemiu.

Wrociwszy do Polski w 1971 r. wspolpracowala z Wajda, ale, pisze Cohen,
odrzucano wszystkie jej scenariusze. Wajda, by dac jej inne nazwisko,
zaproponowal, ze ja adoptuje; ojczym ofiarowal jej swoje, mogla nosic
nazwisko meza - upierala sie przy wlasnym. (W "Tajemniczym Ogrodzie"
mala Mary mowi chorujacemu Colinowi, ze nawet gdyby wszyscy wierzyli,
ze ma umrzec, zylaby.) Nie wspomniano jej wkladu do scenariusza 
"Czlowieka z marmuru", a rzad wycofywal jej filmy z ekranow.

	Chcieli mnie, jak i innych polskich Zydow, zmusic do 
	emigracji. Odmawiali mi paszportu przez 11 lat, choc
	powiedzieli mi, ze moge dostac dokument podrozy
	do Izraela. Odmowilam: dziekuje, ale nie, bo mi tak 
	wlasnie jest dobrze. Tak sie ze mna bawili, prowokujac. 
	
Stan wojenny zastal ja w Szwecji. Potepila go publicznie i silnie, co
uniemozliwilo jej powrot do Polski. Najbardziej bolesna byla rozlaka z
Kasia, jej dziewiecioletnia coreczka. Znikla z zycia corki jak kiedys
ojciec znikl z jej zycia. Nawet zatelefonowac do niej nie mogla. Kasia
nie rozumiala co sie dzialo i po zakonczeniu rozlaki przez tygodnie nie
odzywala sie do matki.

Filmy jej nie mialy powodzenia we Francji, ktorej jest teraz obywatelka
(utrzymuje mieszkanie w robotniczej dzielnicy Paryza); sama patrzy sie
podejrzliwie na powodzenie "Europa, Europa" w Stanach i ma zastrzezenia
i obawy co do swojej tam artystycznej przyszlosci. Uwaza sie juz za
stara na przeniesienie, krytycznie ocenia amerykanski gust, boi sie
wielkich studiow filmowych.

Rzadko widzi meza, ktory mieszka w Warszawie, a samo miasto rodzinne, z
jego rozwydrzonym pedem do kapitalizmu, stalo sie jej obce. Kasia,
ktora jest w szkole w Brukseli, ale czesto podrozuje z matka, jest
jedyna ostoja jej zycia.

	Czasem boli mnie to, ze nie mam domu, czasem nie boli. 
	W pewnym sensie ta bezdomnosc jest wlasciwa ludzkosci, 
	a szczegolnie ludziom tworczym artystycznie.

	                                        
                                  Przedstawil
                                                tkg



[1] "The New York Times Magazine", 8.08.1993 -  polecam caly artykul.

________________________________________________________________________

Tadeusz Miroslaw Sochanski 


                WYJAZD Z PRL-u - POWROT DO TURCJI (dokonczenie)
                =================================


Staram sie poobserwowac zycie polityczne, ale niestety rejestruje tylko
jakis szum, w ktorym nie widac zadnego kierunku. Rozmawiam z
przyjacielem, obecnie dyrektorem departamentu w jednym z ministerstw.
Znam jego dom z dziecinstwa, tam nasi ojcowie szeptem dzielili sie
najnowszymi doniesieniami RWE, tam po raz pierwszy czytalem ulotki
KOR-u nie wierzac, ze wtedy, w latach 70-tych mozna cos takiego drukowac
na tak dobrym papierze, podajac na dodatek domowe adresy autorow. W
czasie rozmowy odkrywamy, ze pozostalismy nadal sceptykami. Anton, jak
zawsze bezpartyjny i nieprzekupny, opowiada mi, jak w jednym pokoju
wykonuje zalecenia tworzone napredce w drugim pokoju. Jak miejscowe
lobby przyprowadza posla, a lepiej dwoch, aby popchnac jakas sprawe.
Jakie sa naciski roznych miedzynarodowych instytucji finansowych, bez
zadnego liczenia sie z realiami polskimi. Jak totalny jest brak
pieniedzy i ludzi, aby przeprowadzic wlasciwe rozeznanie. Wiele rzeczy
robi sie po omacku liczac, ze moze wyjdzie. Uwaza, ze rzad nie prowadzi
polityki jako rzad, tylko dziala jako grupa luzno skonfederowanych
ministerstw realizujacych programy roznych partii. Sadzi, ze wiekszosc
partii jest wspomagana finansowo z zewnatrz i o te czyjes interesy sie
troszczy. O dziwo, wyraza umiarkowana sympatie do Walesy (to nowosc),
twierdzac, ze w tym totalnym chaosie jedynie Belweder jest osrodkiem, z
ktorym wszyscy w kraju sie licza, krytykujac, badz chwalac co sie tam
dzieje. Chwali posuniecie Walesy rozwiazujace Sejm, co uwaza z
perspektywy polskiej nie za tak oczywiste rozwiazanie, jak to wydawalo
sie po drugiej stronie oceanu. To wszystko opowiada mi w domu, ktory
dawno, dawno nie widzial zadnych nowych inwestycji, i kolo ktorego,
rozkraczony pod plandeka, stoi zupelnie zajezdzony moskwicz. Na koniec
obojetnie rzuca, ze to wszystko mnie jako polonusa nie powinno tak
obchodzic, a on i tak prawdopodobnie niedlugo straci swoj obecny
stolek. Pytam na odchodnym z ironia, kiedy to stalem sie dla niego
polonusem. Patrzymy sobie w oczy, a on odpowiada: - Pisz, jak bedziesz
mial ochote...
 
Z kompletnym chaosem w glowie jade pare ulic dalej, gdzie moja cora
szaleje z kuzynami. Piekny dom-blizniak, nie tak duzy jak moj dom w
Stanach, ale jest pewnosc, ze jakis wsciekly karateka nie rozwali go w
przyplywie zlosci. Bialorusini wykanczaja ogrodzenie, w srodku piekne
debowe podlogi, zmywarka Boscha, lodowka takze, robione na zamowienie
debowe szafki. Z przyjemnoscia wale sie na wspaniala skorzana kanape i
ze zle ukrywanym podziwem ogladam reszte. Zastanawiam sie, czy moge
pokazac to na zdjeciach zonie, ktora w podswiadomej rywalizacji z
siostra moze narazic mnie na ciezkie wydatki w Stanach. Totalna
paranoja, u Antona nie chcialem fotografowac ze wstydu, a raczej
szacunku dla wspomnien, tu bronie wlasnego portfela. Szwagier oferuje,
ze, jesli chce jechac do Gdanska, to da mi swego nowiutkiego passata,
bo wygodniej.

Mirek ma kantor, a w chwilach wolnych pomaga rodzinie praca na
Stadionie. Pracuje tyle, ile ja w Ameryce, ciezko, na granicy ryzyka,
ale tak, aby nie musial sie bac, ze ktos po niego zapuka. Mowi, ze
kantory sie koncza, zyje teraz bardziej z lombardu, ale jak dlugo - nie
wie. Prawa zmieniaja sie z dnia na dzien. Towar, ktory w dniu wysylki
ma byc clony od deklarowanej wartosci, w dniu dostawy do Polski okazuje
sie byc clony od kilograma, co przy spadajacym marginesie zysku (10%) i
danym towarze (spodnice, a nie np. swetry z angory) daje taki skutek,
ze po sprzedazy calego towaru nie wychodzi sie na swoje, nie liczac juz
wlozonej pracy wlasnej. Co ciekawsze, ta zmiana cla nastepuje tylko w
jednym urzedzie celnym. Wlasciciel dobrze prowadzonej i przez to
prosperujacej firmy przewozowej, ktora dziala w rejonie tego urzedu
celnego, przeprasza, tlumaczy, ze ktos podstawia mu swinie, aluzyjnie
domagajac sie udzialu w zyskach. A towar nie moze czekac, jest na niego
sezon. Jesli nie chce sie stracic zupelnie, jedyna szansa jest
odeslanie go z powrotem do Frankfurtu pod pozorem, ze jest to zwrot do
producenta. A tam albo odbiera sie samemu, albo przesyla sie do innego
urzedu celnego, w ten sposob zmniejsza sie straty.

Nie bardzo moglbym tak funkcjonowac, choc podziwiam ich rodzinny
wysilek. Mit szybkiego zarobku, jesli chce sie miec czyste rece, to
prawie przeszlosc. W rozmowie wspominam o koledze, ktory obracal duzymi
sumami, byl u mnie w Stanach, dostawszy wize na podstawie swoich
dochodow. Teraz, jak sie dowiaduje od kumpli z podworka, siedzi, grozi
mu do 10 lat. Tak wiec albo zadzialaly jednak zdrowe mechanizmy
wychwytujace naduzycia, albo poskapil na lapowke, albo po prostu za
dlugo ciagnal trefny interes. Pocieszam sie, ze mimo wszystko nasze
poziomy zycia, przy podobnej ilosci czasu spedzanego w pracy, sa
porownywalne, z ta jego przewaga, ze on ma to wszystko w Polsce, bez
emigrowania. Zadaje sobie pytanie, czy pracujac jako lekarz w Polsce
mialbym to samo?

Odwiedzam kolege lekarza, ktorego C.V. [curriculum vitae] zawsze
podziwialem, a ktore to C.V. pozwoli mu juz za pare miesiecy przeniesc
sie na University of Chicago. U niego w mieszkaniu balagan z bieda,
jedynie dwojka dzieci cieszy sie swoim dziecinstwem, nieswiadoma
kontrastu intelektu ojca z jego statusem finansowym. Tomek opowiada mi
o naszych profesorach - dinozaurach polskiej medycyny, ktorzy, kiedy my
konczylismy studia, mieli na ustach komunistyczne slogany. Dzis, jak
jeden maz, trafilo ich wszystkich nawrocenie, oczywiscie na katolicyzm,
lacznie z ustawianiem kapliczek na oddzialach. Okopali sie
fantastycznie, nikt nie jest w stanie ich na razie ruszyc, madrza sie,
nie pamietajac o jakichkolwiek rygorach nauki. Tworza przyczynkarskie
prace, w tych swoich naukawych zapedach nie zapominajac o przyjmowaniu
pacjentow, ktorzy placa im prywatnie za znalezienie sie w kolejce na
operacje i zabiegi. Rosna im fortuny, a nie pierwszej juz mlodosci ich
asystenci slinia sie na mysl, ze w koncu ich moze zastapia. W
miedzyczasie przeczekujac, zakladaja wlasne chalturki, ale coz da
chalturka, jesli nie poprze jej magia tytulu?
 
Niektorych mlodych to mierzi, wyjezdzaja. Stazystow sie prawie w ogole
nie przyjmuje, bo nie ma etatow. Niektore szpitale pracuja pelna para
tylko po godzinach, gdyz lekarze wynajmuja sale na prywatne zabiegi.
Wydaje sie, ze panstwowa sluzba zdrowia jest fikcja. Placisz 200-300
tys. zlotych i jestes przebadany, drugie tyle i jestes zdiagnozowany
odpowiednia aparatura. Do cen zabiegow nie doszedlem, gdyz Okocim z
puszki zdryfowal temat przewodni w sfere na razie niespelnialnych
marzen. Te same spostrzezenia na temat rodzimej sluzby zdrowia ma moj
wuj neurolog, ale on uwaza, ze jakos mozna sie urzadzic i pyta, czy aby
nie przyjechalem na przeszpiegi, by planowac powrot. Entuzjastycznie
zapewnia mnie, ze ze swoim dorobkiem powinienem byc co najmniej
ordynatorem, by szerzyc to co nowe, dzielic sie tym, czego mnie
nauczono w Stanach. Brzmi to milo, ale jak na razie na kazdym kroku
zakrztuszam sie starym, tak ze w koncu brakuje mi odwagi i sil spotkac
sie z tymi, ktorzy cos znacza w miejscowych ukladach w mojej
specjalnosci.

Nie mam czasu, staram sie zobaczyc z nablizszymi, aby nacieszyc sie
spotkaniem po latach. Biegam po ich mieszkaniach, najczesciej w
blokach. Pamietam te domy, w miare schludnie zadbane klatki schodowe,
czyste windy. Teraz odwrotnie, w kazdym niemal bloku domofon, drzwi
wejsciowe zamkniete, ale klatki pomazane, smrod moczu w windach.
Ogolnie sprawia to wrazenie, jakby infrastruktura miejska rozsypywala
sie. Choc musze przyznac, ze widzialem jeden dom, ktorego elewacja,
noszaca jeszcze slady kul, byla przywracana do swej pierwotnej
swietnosci. U ciotek ciezko, zyja z emerytur, jedna z nich cieszy sie
ogromnie, ze dzieki rencie swej 90-letniej mamy jest w stanie jakos
zwiazac koniec z koncem. Ich bialym szalenstwem zostanie na zawsze
bialy twarozek, a nie wyjazd w Alpy, czy nawet Tatry. Zyja tym, co
niosa gazety, rozpolitykowane jak zawsze, teraz wszystkie ciaza ku
prawicy, ktora, jak mnie uswiadamiaja inni, ma bardzo lewicowe hasla
gospodarcze. Rozmowy czasem zeslizguja sie na tematy rodzinne i
niekiedy mam uczucie, jakbym stawal nad rozgrzebanymi mogilami, a
urazy, zamiast z biegiem czasu sie wygoic, po prostu przeniosly sie w
zycie pozagrobowe.
 
Wyrywa mnie z tych skostnialych ukladow moj przyjaciel, ktory pracuje w
przedstawicielstwie Hewletta-Packarda, firmy bedacej odpowiednikiem
mercedesa w swojej branzy. Podjezdza po mnie nowiutkim passatem, obiad
w meksykanskiej restauracji na dawnym, a moze i obecnym Placu
Zwyciestwa. Dostaje od Mareczka pare CD z nowa polska muzyka, abym
wiedzial, co sie dzieje. Potwierdza on moje polityczne obserwacje, po
czym wplywamy na temat rzeke - socjalistyczne przyzwyczajenia
pracownikow w kapitalistycznych miejscach pracy, takich jak jego firma,
i jak on z tym walczy. Pozniej schodzimy na temat rowerow gorskich oraz
planow wyprawy do nas. Rozmowa z nim wprowadza jakis czynnik
stabilizacji znany mi ze Stanow: koncentracja nad wlasna praca, troche
czasu na jakies hobby, czyli moze mozna i tu w Polsce normalnie? Burzy
to wrazenie pytanie o naszych wspolnych znajomych, ktorzy nie zlapawszy
takiej szansy jak on, wegetuja na Politechnice lub innych pracach
placonych slabo z budzetowki.
 
Marek odwozi mnie na lotnisko, gdzie kpiaco przyglada sie mojej
niecheci do odpowiadania na tysiac pytan pracownika Delty w stylu: co
moje bagaze robily poprzedniej nocy i kto mi je pakowal. Jeszcze
ostatnie usciski rak, i stalo sie, te 8 dni minelo jak jeden. W
oczekiwaniu na samolot do Frankfurtu podziwiam spokoj Czeslawa Milosza
wracajacego, jak czytalem, z jakiegos sympozjum, ktory po prostu spi w
najlepsze na sasiedniej lawce, co oczywiscie dokumentuje zdjeciem. Mnie
nosi, nie moge logicznie podsumowac tego, co widzialem. Czuje, ze w
calosci jest gorzej, mimo iz wydaje sie, ze jest lepiej. Moze nie
pamietajac calkowicie pustych sklepow, tych drastycznych brakow
wszystkiego, nie jestem w stanie docenic zmian na lepsze, z perspektywy
swiata, do ktorego aspiruje Polska, malo zauwazalnych, a wrecz
kompromitujaco malych jak na cale dziesieciolecie. Gdybym nie wiedzial,
jak wiele zmienilo sie w Polsce, uznalbym, ze sie ten kraj - widziany
oczyma osoby z zewnatrz - cofnal, lub po prostu przemiescil gdzies
kolo Turcji lub Ameryki Poludniowej. Jest nadzieja, ze stamtad blizej
do wymarzonej Ameryki, ktora niechetnie i z odrobina dobrotliwego
lekcewazenia adoptuje nasz kraj, zastepujac poprzedniego Wielkiego
Brata. Zamiast ropy i swoich wojsk, daje nam czesciowe umorzenia dlugu,
a takze dobre rady sprawdzone w zupelnie innych warunkach, nie
uchylajac sie jednoczesnie od zamkniecia polskich obywateli, ktorzy
smieli konkurowac na lukratywnym, acz rowniez uderzonym recesja rynku
broni. Dobre jest to, ze przynajmniej te wiezienia to nie gulagi i to
jest postep!
 

                                        Miroslaw Tadeusz Sochanski
_________________________________________________________________________ 

Kostek Malczyk 


                       ZYCIE CODZIENNE A ZYCIE WARSZAWY
                       ================================


Redaktorze Drogi,
                 
Z zainteresowaniem czytalem pierwsza czesc uwag/refleksji z pobytu w RP
dra M. T. Sochanskiego (MTS). Nie czekajac na czesc druga i
powstrzymujac sie od komentarzy, spiesze jedynie doniesc, ze i mnie
zdarzylo sie odwiedzic Polske w czerwcu/lipcu br. Zas podczas tej
wizyty spotkalem sie parokrotnie z kolega ze studiow dziennikarskich,
niejakim Markiem Przybylikiem.
         
Otoz tak sie sklada, ze Marek Przybylik jest redaktorem naczelnym
wspomnianego przez MTS "Zycia Codziennego". Odwiedzilem redakcje "ZC",
rzeczywiscie mieszczaca sie w siedzibie dawnego "Zycia Warszawy" na
Marszalkowskiej, przy Pl. Unii Lubelskiej. Ale - "ZC" to *nie zaden
mutant* "ZW-wy"!
          
Krotko mowiac: po przejeciu "ZW-wy" przez spolke polonijno-wloska
doszlo do przetasowan (czytaj: zwolnien z pracy) personalnych. Ci
zwolnieni skrzykneli sie, sciagneli skads swojego bylego kolege
redakcyjnego Przybylika - bo ten w miedzyczasie juz w "ZW" nie byl - i
w opuszczonym gmaszysku starego "ZW-wy" zalozyli konkurencyjna gazete,
o winiecie rzeczywiscie podobnej w ksztalcie do oryginalu. A
`oryginal', czyli sprywatyzowane, uwloszczone, a nawet i spolonizowane
"ZW", dostawszy zastrzyk dolarowy od nowych wlascicieli, przenioslo sie
do nowoczesniejszych lokali i drukarni nieopodal i wychodzi nadal, moze
tylko w zmniejszonym, w porownaniu do dawnych, komuszych czasow,
nakladzie.

Dzisiaj wiec - a wlasciwie to powinienem napisac: wtedy gdy ja tam
bylem, czyli w czerwcu i w lipcu, jako ze kto tam wie, czy do dzisiaj
stan sie nie zmienil diametralnie - wychodza w W-wie dwie, podobne do
siebie z wygladu, ale calkowicie od siebie niezalezne gazety codzienne,
"Zycie Warszawy" i "Zycie Codzienne". Mutantami nie sa, raczej probuja
ze soba konkurowac na warszawskim rynku czytelniczym. Obie z nich, z
tego co slychac pomiedzy oplotkami, i co zreszta trafnie podkresla
MTS, chyba nie dorownuja poczytnosci "Gazecie Wyborczej". I to wlasnie
ten Michnikowy, jak sie zgrabnie mowi, organ, moze ostatecznie pogodzic
nowych rywali, "ZW" i "ZC", pewnego dnia zmiatajac obie gazety z
konkurencyjnego dzisiaj rynku prasowego W-wy.
         
Bo prawa rynku sa nieublagane, a o to przeciez Polska walczyla!
                         
Wlasnych wrazen z pierwszych odwiedzin `Wolnej Polski' na razie nie
przekazuje, bo byloby tego ciut przyduzo. Niech moze najpierw wypisza
sie ci wszyscy, ktorzy musza jednak napisac o tych nieczynnych
telefonach, brudnych toaletach, nieustajacych robotach na drogach itp.
No bo to je prowda, jak mawial baca. Tylko - ile razy mozna o tym samym
pisac? Tego juz nam baca nie pedziol.
 
Aj waj, a czy udalo mi sie powstrzymac od komentarzy? Jesli nie, to
zwalcie na J.K_uka, od niego musialem sie zarazic.


                                                 Kostek Malczyk

________________________________________________________________________

Michal Babilas 


                             KURCZAK W SOSIE
                             ===============

Mili Panstwo,

Temat, o ktorym chcialem Panstwu napisac jest - niestety - sam w sobie
niezbyt moze ciekawy, dlatego postanowilem wykonac cos w rodzaju
sprzedazy wiazanej. Zaraz wyjasniam o co chodzi. Swego czasu wyniki
ankiety wsrod czytelnikow "Spojrzen" wykazaly, ze lubicie Panstwo
czytac kacik kulinarny. Dlatego wlasnie pod pozorem przepisu na
kurczaka w sosie cytrynowym chcialbym Panstwu opowiedziec o czyms zgola
innym. I to wlasnie owa transakcja laczona. Przeczytacie Panstwo z
zapartym tchem o kurczaku, a potem - sila inercji - jeszcze ten
dodatek, zgoda?
 
Oto wiec i kurczak w sosie cytrynowym. Sukces, nawet przy minimum
umiejetnosci, gwarantowany. Skladniki (a w zasadzie jeden, podstawowy
skladnik): trzy i pol funta [pieniedzy]. Sposob przyrzadzania:
Zadzwonic do chineese takeaway, zamowic. Uwaga, wazne: sprawdzic
prawidlowosc zrozumienia. W takich sytuacjach cokolwiek by sie nie
powiedzialo (w naszym przypadku mowimy oczywiscie: `chicken in lemon
sauce') personel sklonny jest rozumiec, ze chodzi nam raczej o `set
banquet for six'. Wiec na wszelki wypadek lepiej sprawdzic, chyba, ze
chcemy zapraszac sasiadow. Odlozyc sluchawke. I juz. Pozostaje czekac,
w miedzyczasie przygotowac drobne. Smacznego.
	
A gdy juz sie z kurczakiem uporamy, to wychodzimy go czyms splukac.
Tzn. plukac mozna juz w trakcie jedzenia, ale poniewaz dzisiaj
chcialbym oprowadzic Was po historycznych pubach Edynburga, wiec
wstrzymujemy sie chwilowo z plukaniem i wychodzimy na miasto.

Zaczynamy od "Deacon's Brodie". Pan Brodie byl szacownym obywatelem
Edynburga, kupcem i radnym miejskim. Straciwszy majatek na hazardzie,
podjal prace na drugim etacie jako zlodziej, wlamywacz i morderca. W
ten sposob uzyskiwal srodki na zycie na tym standardzie, jaki
obowiazywal z mocy pracy na etacie pierwszym, a i troche zostawalo na
ulubiona namietnosc. Skonczylo sie jednak niewesolo, tj. Mr. Brodie
zostal przylapany podczas ktorejs z niezapowiedzianych wizyt, osadzony
i powieszony. Impreza (1 Oct. 1788) byla na skale "Live Aid on Wembley"
- widzow zeszlo sie 40 tysiecy. Dodatkowym smaczkiem bylo to, ze
dwuetatowiec powieszony zostal na szubienicy ulepszonej konstrukcji,
ktora sam uprzednio jako radny miejski zaprojektowal. Wyczyny Brodie'go
posluzyly innemu obywatelowi Edynburga, R. L. Stevensonovi jako
inspiracja do nowelki "Dr. Jekyll and Mr. Hyde". Na parterze domu, w
ktorym mieszkal pierwowzor Dr. Jekylla, urzadzony jest pub, z ktorego
my wlasnie - po wypiciu "Tartan Special" - wychodzimy.

Idziemy krokow pare wzdluz Royal Mile. "Body Snatchers". Historia tez
krwawa, jakkolwiek o czterdziesci lat pozniejsza. W wieku
dziewietnastym Edynburg byl jednym z wiodacych osrodkow rozwoju nauk
medycznych, jezeli nie w swiecie i Europie, to przynajmniej na skale
Zjednoczonego Krolestwa. Intensywnosc badan byla tak duza, ze czasami
brakowalo umrzykow do sekcji. W onych czasach uzywano takich, ktorych
rodzina, nie majac za co pochowac, sprzedawala nauce. A gdy rodziny nie
bylo, ciala do kliniki za odpowiednim wynagrodzeniem dostarczali
przedsiebiorcy pogrzebowi. I wlasnie dwie takie `osoby trzecie',
emigranci irlandzcy, panowie Williamowie Burke i Hare, postanowily
nieco przyspieszac bieg wypadkow, wspomagajac nature. Firma pogrzebowa
Burke & Hare w pewnym momencie przestala zajmowac sie zgonami
naturalnymi, oglednie mowiac.

Jak w dobrych bajkach, sprawa sie w ktoryms momencie rypla. Proces byl
mocno poszlakowy i skonczyloby sie zapewne orzeczeniami `not proven'
(n.b. jest ciekawostka szkockiego wymiaru sprawiedliwosci, po dzis
dzien zreszta, ze sady orzekaja nie: `guilty' - `not guilty', ale:
`guilty' - `not proven' - `not guilty'; znaczy to po prostu: `my i tak
wiemy, ze to ty, ale nie mozemy ci tego udowodnic'), gdyby nie to, ze
p. Hare zaczal sypac, w odroznieniu od p. Burke, ktory szedl w
zaparte. Ostatecznie p. Hare wyslano na galery, a p. Burke powieszono w
roku 1827. W siedzibie firmy pogrzebowej Burke & Hare miesci sie pub
"Body Snatchers". Przez wzglad na irlandzkie zwiazki pilismy tam
Guinessa, ale juz nas tam nie ma, bo idziemy - a to juz droga troche
dluzsza - do "Greyfriars Bobby".

Po drodze mijamy "Heart of Midlothian". To jest zwyczajnie fragment
posadzki znaczacy miejsce, w ktorym bylo kiedys wejscie do angielskiego
wiezienia wojskowego. Kazdy patriotyczny Szkot powinien napluc i to w
sam srodek wzorku. My tego nie robimy, bo - po pierwsze Szkotami nie
jestesmy, a po drugie - na ulicy nie plujemy, nawet po drugim piwie.

"Greyfriars Bobby" - nastepne trzydziesci lat do przodu. Makabresek nie
bedzie. Zyl sobie spokojnie pewien pastuszek. Jack Grey go wolali.
Poniewaz zycie zwykle konczy sie smiercia, tak tez i bylo w tym
wypadku. Po pastuszku zostalo niewiele (banalne, ale co na to
poradze), miedzy innymi pies marki skye terrier pod tytulem Bobby.
Piesek przezyl swojego pana o lat 15. I teraz sie nareszcie zaczyna
ciekawe. Bobby nie bardzo mial ochote sie od grobu pastuszkowego
ruszac. (My moglibysmy pojsc owa mogile ogladac, ale po co po zmroku po
cmentarzach sie krecic). Przez swoj upor Bobby stal sie legendarny juz
za swego zycia; miedzy innymi w roku 1867 zostal mianowany honorowym
obywatelem Edynburga. Znaczy nie tylko Kaligula konia do senatu
wprowadzal, mniejsza zywina tez ma szanse. "Greyfriars Bobby" ma to do
siebie, ze jest blisko owego grobu, innych zwiazkow ze sprawa - oprocz
nazwy - nie ma. Pijemy tutaj "Eighty Shilling". I w tym momencie nasz
guided pub-crawling sie w zasadzie konczy.

Gdybysmy chcieli szukac polskich akcentow, to moglibysmy pojsc do pubu,
w ktorym w latach 50-tych pracowal jako barman general Maczek (u
swojego dawnego sierzanta zreszta). Pisze: moglibysmy, bo tego budynku
i tego pubu juz dawno nie ma. A sam general Maczek, nestor edynburskiej
Polonii ma lat obecnie 103. I kto twierdzi, ze praca barmana jest
niezdrowa? O szkockim klimacie nie mowiac.

Do nastepnej okazji zegna sie z Panstwem nieodmiennie pogodnie,


                                         Michal Babilas

________________________________________________________________________
 
Redakcja "Spojrzen": spojrz@k-vector.chem.washington.edu
Adresy redaktorow:   krzystek@u.washington.edu (Jurek Krzystek)
                     zbigniew@engin.umich.edu (Zbigniew J. Pasek)
                     karczma@univ-caen.fr (Jurek Karczmarczuk)
                     bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz)
stale wspolpracuje:  cieslak@ddagsi5.bitnet (Maciek Cieslak)
 
Copyright (C) by Jurek Krzystek 1993. Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.
 
Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Numery archiwalne dostepne przez anonymous FTP i gopher, adres:
 (128.32.162.54), directory:
/pub/polish/publications/Spojrzenia.

____________________________koniec numeru 84____________________________