_________________________________________________________________________
                                           ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_________________________________________________________________________
 
   Poniedzialek, 05.05.1997          ISSN 1067-4020             nr 148
_________________________________________________________________________
 
W numerze:
 
            Jurek Krzystek - Konsul Sugihara
      Tadeusz K. Gierymski - Sugihara i Zydzi
       Izabella Wroblewska - Piotr Skrzynecki (1930-1997)
       Izabella Wroblewska - Dzwoneczek zamilkl
      Tadeusz K. Gierymski - Jom ha-Szoa
 
_________________________________________________________________________

Jurek Krzystek 
 
 
                           KONSUL SUGIHARA
                           ===============
 
 
"In Search of Sugihara" by Hillel Levine (NY: The Free Press, 1996).
 
 
Pozyczylem te ksiazke z biblioteki uniwersyteckiej z paru wzgledow. Po
pierwsze, nazwisko Sugihary, konsula Japonii w Kownie w pierwszych
latach II Wojny Swiatowej bylo mi znane od ponad dziesieciu lat, duzo
wczesniej niz wyplynelo ono na lamy gazet amerykanskich. Po drugie,
interesowaly mnie watki polskie w jego historii, a jest ich sporo.
Zobaczywszy wiec ksiazke na polce zatopilem sie w lekturze, poczatkowo
fascynujacej, potem jakby coraz mniej. Dlaczego? Sprobuje opisac.
 
 
                          Chiune Sugihara
 
 
Urodzony na japonskiej prowincji, nie nalezal z racji urodzenia do
elity. Ojciec byl poborca podatkowym, potem administratorem kolonialnym
w Korei po opanowaniu tego kraju przez Japonie w roku 1905.
Wyksztalcenie zdobyl w bardzo ciekawym miescie Charbin (Harbin) w
Mandzurii - miejscu o wyjatkowo kosmopolitycznym charakterze,
zamieszkalym przez Chinczykow, Japonczykow, Rosjan, Polakow, Zydow i
wiele innych nacji. W tym tez miescie zaczal swoja kariere jako
specjalista od spraw rosyjskich - wladal bardzo biegle tym jezykiem,
pojal za (pierwsza) zone Rosjanke z rodziny uciekinierow przed 
bolszewikami i nawet nawrocil sie na prawoslawie.
 
Mandzuria miedzy 1905 i 1923 to temat fascynujacy sam w sobie.
Formalnie nalezaca do Chin, w wyniku ekspansji rosyjskiej i japonskiej
stala sie 'sfera wplywow', a rowniez terenem konfliktu miedzy tymi 
dwiema potegami. W latach mlodosci Sugihary status jej przypominal 
nieco 'wolne miasto'. Dla przykladu, galaz kolei transsyberyjskiej
przebiegajaca przez Mandzurie nazywala sie Koleja Wschodniochinska i
nalezala do Rosji, zas po 1918 r. przez kilka lat do Sowietow, ktorzy
mieli prawo utrzymywac wzdluz niej personel, a rowniez i wojsko.
 
W 1923 roku Japonia inscenizuje tzw. 'incydent mandzurski' bedacy
odpowiednikiem napadu na radiostacje gliwicka w 1939 r (ciekawe, jak
bardzo agresor potrzebuje pretekstu) i opanowuje sila caly region
tworzac w nim marionetkowe panstwo Mandzuko. Sugihara zostaje
urzednikiem panstwowym tego - formalnie niepodleglego - tworu.
 
W 1939 roku zostaje wyslany z misja dyplomatyczna do Helsinek, gdzie
zastaje go wybuch wojny w Europie. Kilka miesiecy potem otrzymuje
polecenie udania sie do Kowna, stolicy niepodleglej ciagle Litwy, celem
zalozenia tam konsulatu Japonii. Zdaniem Levine'a konsulat ten byl
przykrywka dla dzialalnosci wywiadowczej - juz w latach mandzurskich
Sugihara wydawal sie znacznie wiecej czasu poswiecac dla wywiadu niz dla
Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Istnieja zapisy, ze w tamtych latach
wielokrotnie jezdzil do- lub przez Zwiazek Sowiecki. Litwa w latach
1939-40 byla dobrym punktem obserwacyjnym w obliczu potencjalnie
mozliwego konfliktu Niemcy - Rosja.
 
W Kownie Sugihara zaczyna sie otaczac ciekawymi osobistosciami. Personel
konsulatu stanowia niemal wylacznie Polacy, wsrod nich co najmniej
dwoch, formalnie zatrudnionych jako szofer i kamerdyner, jest
przedwojennymi oficerami wojska i wywiadu: Alfons Jakubianiec ("Kuba") i
Jan Stanislaw Daszkiewicz. Dla obu Sugihara wystawia paszporty Mandzuko,
umozliwiajace im podroze po Europie, w tym do Niemiec. Jest
oczywiste, ze zajmowali sie oni raczej czym innym niz dzialalnoscia
konsularna. Z innych zrodel pamietam, ze glowna ich dzialalnoscia bylo
zabezpieczanie drogi ucieczki z Polski specjalnie cennym z punktu
widzenia Rzadu Emigracyjnego postaciom. Sam znalem co najmniej jedna
osobe, ktora w ten sposob via Kowno i Ryga opuscila Polske w 1940.
Levine jednak nastaje, ze oficerowie ci trudnili sie rowniez zbieraniem
informacji scisle wywiadowczych, w tym o koncentracjach wojsk itp. Nie
jest jasne jednak, dla kogo mieli te informacje zbierac: Rzad polski byl
w tym czasie we Francji i choc prawdopodobnie zalezalo mu na wszelkich
informacjach, priorytety na pewno byly gdzie indziej. Autor ksiazki jest
zdaje sie calkiem skonfundowany, piszac w pewnym miejscu, ze zebrane
informacje ladowaly w Londynie i w Moskwie. W Moskwie???
 
 
                          Sugihara i Zydzi
 
 
Glownym watkiem ksiazki nie jest oczywiscie omawianie wspolpracy
Sugihary z polskim wywiadem. Konsul Japonii w Kownie wslawil sie
czyms innym: udzieleniem wielu tysiecy japonskich wiz tranzytowych dla
Zydow, w wiekszosci polskich, ktorzy znalezli sie w 1939/40 roku na
Litwie. Levine probuje dojsc do zrodel tej akcji, bedacej w konflikcie
zarowno z rutynowa dzialalnoscia konsularna, jak i szczegolnie z postawa
konsulow innych krajow, szczegolnie W. Brytanii i USA.
 
Temat "Japonczycy a Zydzi" jest sam w sobie ciekawy. Mimo, ze Zydzi w
Japonii praktycznie nigdy nie mieszkali, "Protokoly Medrcow Syjonu"
doczekaly sie wczesnego tlumaczenia na japonski, zas teoria konspiracji
ogolnoswiatowej znalazla i tam zwolennikow. Wiele swiadczy, ze Zydzi
fascynowali wplywowe kola japonskie, ktore probowaly zrozumiec ich
fenomen, jak rowniez przyczyny przesladowan, ktorym byli periodycznie
poddawani. Represje w Niemczech nazistowskich nie znalazly w Japonii
zrozumienia: odwrotnie, zachowaly sie przekazy, ze przynajmniej
niektorzy 'specjalisci od spraw zydowskich' z japonskiego MSZ
postulowali, by emigrujacych z Niemiec Zydow sciagac do... Mandzurii i
tam osiedlac. Niewatpliwy wplyw na te pomysly miala idea Birobidzanu,
autonomicznej sowieckiej republiki zydowskiej, ktora zostala ustanowiona
w latach 30-tych po drugiej stronie rzeki Amur. Skoro Sowietom udal sie
taki trick propagandowy, to dlaczego go nie powtorzyc?
 
Sugihara musial miec w Charbinie kontakty z Zydami, glownie rosyjskimi i
polskimi. Na ile to rzutowalo na jego pozniejsze akcje? Levine'owi nie
udaje sie odpowiedziec na to pytanie. W ogole nie znajduje wyjasnienia
dla postepowania japonskiego dyplomaty. Jeden z rozdzialow ksiazki jest
fikcyjnym listem (Levine nigdy nie spotkal osobiscie Sugihary, ktory
zmarl w 1986 roku), dopominajacym sie odpowiedzi: "Dlaczego pan to
zrobil?". Autor podaje jednak argumenty popierajace teze, ze
przynajmniej do pewnego momentu dzialalnosc Sugihary byla inspirowana
przez wyzszych urzednikow japonskiego MSZ. W owym czasie Holocaust
jeszcze sie nie rozpoczal, a Hitler usilowal sie pozbywac Zydow metoda
emigracji, o ile ktos ich w ogole chcial przyjmowac. Inne konsulaty
japonskie w Europie rowniez wydawaly wizy tranzytowe na podstawie
watpliwych paszportow czy wiz docelowych (np. konsulat w Pradze po marcu
1939). W ktoryms jednak momencie Sugihara przekroczyl magiczna bariere
i zaczal wydawac wizy w ilosciach niebywalych, po pareset dziennie, w
zasadzie kazdemu, kto sie zglosil i mial nawet ewidentnie nieprawdziwa
wize kraju docelowego. Te ostatnie zapewnial honorowy konsul Holandii
na Litwie, Jan Zwartendijk, wystawiajac wizy wjazdowe do... Curacao,
kolonii holenderskiej na Karaibach. To nagle przyspieszenie i
zaniedbanie elementarnych juz formalnosci zbieglo sie z opanowaniem
Litwy przez ZSRR w czerwcu 1940 i nakazanym zamknieciem konsulatu. Tu
rzecz charakterystyczna, swiadczaca o odwadze Sugihary: o ile wszyscy
inni konsulowie stulili uszy po sobie i podporzadkowali sie rozkazowi
sowieckiemu, on jedyny opoznil zamkniecie placowki az do sierpnia,
wydajac w tym okresie jeszcze kilka tysiecy wiz.
 
Jerozolimski Yad Vashem wydawal sie miec duzy klopot z przyznaniem w
latach powojennych medalu i tytulu "Sprawiedliwego" Sugiharze, gdyz
przysluguja one tylko temu, kto ratujac Zydow narazal swe zycie. Sugiharze
z rak Niemcow raczej nic nie grozilo, bo choc jego dzialalnosc z pewnoscia
byla znana Gestapo, to przypadala ona na okres, kiedy jeszcze sami Niemcy
pozwalali na emigracje. Natomiast zupelnie inaczej przedstawiala sie
sprawa zagrozenia ze strony Sowietow, o czym moze swiadczyc np. los
Wallenberga. A jednak nawet Sowieci potraktowali Sugihare z szacunkiem.
 
Przy okazji dygresja: ksiazka jest - nie wprost wprawdzie - straszliwym
oskarzeniem sluzb konsularnych i ogolnie kol wplywowych na polityke
imigracyjna mocarstw zachodnich, szczegolnie USA. Jak podaje Levine,
nawet po drastycznym zmniejszeniu tzw. 'kwot imigracyjnych' w USA w
latach miedzywojennych, konsulaty amerykanskie interpretowaly podania o
wizy w sposob maksymalnie niezyczliwy dla aplikantow, pomimo spelniania
przez nich wszelkich wymaganych kryteriow. W rezultacie, nawet ze
skromnej kwoty okolo 6 tys. wiz imigracyjnych dla obywateli Polski
przyznanych na lata 1939/40, udzielono jedynie okolo tysiaca wiz, zas 5
tysiecy przepadlo (!). Dyplomaci brytyjscy w Moskwie usilowali
interweniowac u Sowietow, zeby ci zabronili tranzytu Zydow przez swe
terytorium, nawet z waznymi wizami. A w tym samym czasie zdesperowani
uchodzcy, Zydzi i nie Zydzi, kolatali bezskutecznie do bram konsulatow w
calej Europie. Zaiste, na tym tle Sugihara jawi sie czlowiekiem swietym.
 
 
                        Sugihara po wojnie
 
 
Ciekawe sa losy Sugihary po ewakuacji konsulatu w Kownie. Opuscil on to
miasto kierujac sie do Berlina, w towarzystwie zreszta obu wspomnianych
oficerow polskich. Sposrod nich "Kuba" zostal w 1941 r. aresztowany
przez Gestapo i zameczony torturami na smierc. Daszkiewicz przezyl
wojne. Sam Sugihara otrzymal nominacje najpierw na konsula w Pradze, a
potem, blizej konca wojny, w Bukareszcie, gdzie doczekal sie Sowietow,
ktorzy go czym predzej zamkneli w lagrze i przetrzymali do 1946 r.
Lagier ten jednak nalezal do gatunku 'luksusowych' i nic nie swiadczy,
aby robiono mu zarzuty z powodu dzialalnosci w Kownie czy gdzie indziej.
W 1946 r. zwolniono go i pozwolono na powrot do ojczyzny.
 
Intrygujacy jest stosunek wladz japonskich do Sugihary i jego zycie
ratujacej dzialalnosci. Poczatkowo, jak sie wydaje, wydawanie wiz nie
bylo w sprzecznosci z polityka japonskiego MSZ. W miare jednak
lawinowego przyrostu liczby tych wiz, z Tokio do Kowna szly telegramy
dopominajace sie wyjasnien: kapitanowie statkow japonskich kursujacych
na trasie Wladywostok - Japonia skarzyli sie na liczby pasazerow
przybywajacych z ewidentnie nieprawdziwymi dokumentami podrozy, ale z
prawdziwymi wizami tranzytowymi. Sugihara przestal odpowiadac na te
telegramy. Zachowala sie w archiwach korespondencja pomiedzy nim a MSZem
w okresie praskim i bukaresztanskim. Mozna w niej juz spostrzec wyraznie
nieprzychylny ton ze strony japonskiej - tylko sytuacji wojennej nalezy
przypisac, ze nie zostal on odwolany do kraju przed koncem wojny.
 
Po powrocie do ojczyzny Sugihara nie zostal przywrocony do sluzby
dyplomatycznej. Nie jest jasne znaczenie tego faktu. Sam konsul zmienial
swa opinie z uplywem czasu, raz twierdzac, ze byla to kara za samowole w
Kownie, innym razem zaprzeczajac temu. Levine wykonal dobra prace w
archiwach, z ktorej wynika, ze mialo to wiecej wspolnego z powojenna
sytuacja Japonii, ktora stala sie krajem pokonanym w wojnie, pozbawionym
kolonii i na dodatek okupowanym przez Amerykanow. Nie bylo w niej
zapotrzebowania na rozwinieta biurokracje dyplomatyczna, nie bylo wiec i
miejsca dla Sugihary, ktory, jak pisalem na wstepie artykulu, nie
nalezal do 'old boys network' stowarzyszonej z elitarnym Uniwersytetem
Tokijskim.
 
Smutna jest lektura ostatnich lat zycia Sugihary. Pozbawiony emerytury
i stalej pracy, imal sie doraznych zajec, w tym komiwojazera. Najwiecej
czasu, bo parenascie lat w latach 60. i 70. spedzil w... Moskwie, jako
reprezentant japonskiej firmy produkujacej maszyny do szycia. Dopiero
pod koniec zycia jego dzialalnosc kowienska doczekala sie uznania
i zaczeto mu pomagac zza granicy. Umarl nie tak dawno, w 1986 roku.
 
 
                        Sugihara i Polacy.
 
 
Dla piszacego te slowa watek polski byl oczywiscie specjalnie
interesujacy. O dwoch polskich oficerach pisalem juz wyzej. Skad
wziela sie wspolpraca z nimi Sugihary?
 
Levine pisze, ze wspolpraca miedzy Japonia a Polska na polu wojskowosci
i wywiadu zaczela sie wraz z wizyta Pilsudskiego, a zaraz potem
Dmowskiego w Japonii w 1905 r. O ile obie wizyty nie przyniosly
bezposrednich wynikow, bo nie mogly, to wiezi pozostaly. Autor ksiazki
doszukuje sie wspolpracy wywiadow podczas wojny polsko-bolszewickiej
1920 r. i twierdzi - raczej na wyrost - ze to dane japonskie zapewnily
Polsce zwyciestwo pod Radzyminem i ogolnie w wojnie. Wspolpraca ta
kwitla dalej w latach miedzywojennych, w niczym nie kolidujac z
niuansami dyplomatycznymi, a szczegolnie zwiazkami miedzy Japonia a
Niemcami. Wiadomo skadinad, ze kooperacja ta nie zostala nawet
przerwana przez agresje niemiecka w 1939 r i japonskie placowki
dyplomatyczne pomagaly Polakom nawet pod okupacja hitlerowska.
 
Watek polski w recenzowanej ksiazce psuje jednak specyficzne
nastawienie autora, ktore mozna dosc latwo zauwazyc w takim
np. cytacie:
 
     "[On Sept. 7, 1939 the Jewish family Wahrhaftig] walked by
     night, trying to avoid German bombardment and strafers, as
     well as equally dangerous Polish soldiers..."
 
 
Polscy zolnierze z 1939 r. wystepuja w ksiazce wylacznie jako "drunk,
defecting, and wholly out of control." Oddajac sprawiedliwosc, rowniez i
zolnierze litewscy i bodaj tez wegierscy sa zawsze pijani.
 
Fragmentow takich jest w ksiazce wiecej. Ale etnocentryzm Levine'a nie
jest skoncentrowany na Polakach i ma wieksza wage. Wezmy np. ilustracje
jednego z antyniemieckich i antyjaponskich amerykanskich plakatow
propagandowych z roku 1940. Pisze autor:
 
 
     "The US government and much of American public opinion
     exaggerated the strength of the connections between Nazi
     Germany and Japan and saw both countries as enemies. In
     reality, even after the Axis agreement was formalized, Japan
     did not share Germany's anti-Jewish policies."
 
 
Znaczy: Japonczycy nie podzielalali antysemickiej ideologii
nazistowskiej, ergo nie byli wrogiem Ameryki. Dech zapiera od takiego
pojmowania historii, w wykonaniu profesora socjologii Boston University.

I tu nasuwa sie piszacemu te recenzje nastepujaca uwaga: skoro autor
ksiazki, inteligentny i wyksztalcony czlowiek w koncu XX wieku widzi
historie glownie przez pryzmat etnocentryzmu, to o ilez bardziej
zrozumiale moglo byc takie stanowisko w czasach 50-60 lat
wczesniejszych? W tamtych czasach nacjonalizm nie razil tak, jak dzis,
zas same czasy byly duzo bardziej okrutne. Ludzie walczyli wtedy o
_przezycie_ i czy naprawde nalezy sie dziwic, ze tym bardziej mysleli w
kategoriach "my" i "oni"? A przeciez w tak wielu powaznych ksiazkach
historycznych czyni sie zarzuty, ze w kryzysowych sytuacjach II Wojny
Swiatowej polskie wladze emigracyjne i podziemne dawaly preferencje
etnicznym Polakom. Przykladem moga byc np. dwie ksiazki Davida Engela:
"Facing Holocaust. The Polish Government-in-Exile and the Jews,
1943-1945" i "In the Shadow of Auschwitz", a jednym z problemow tam
poruszanych kwestia ewakuacji ludnosci cywilnej z ZSRR w slad za Armia
Andersa. Ale to jest temat na osobna okazje.
 
 
Jurek
________________________________________________________________________
 
Tadeusz K. Gierymski 
 
 
                          SUGIHARA I ZYDZI
                          ================
 
 
Bardzo ciekawy jest artykul Jurka Krzystka Konsul Sugihara. Rozwine i
skomentuje jego czesc pierwsza - Sugihara i Zydzi - zaczynajac od
wyjasnienia troche, przynajmniej dla mnie, dwuznacznego tekstu.
 
Pisze bowiem p. Krzystek:
 
     Jerozolimski Yad Vashem wydawal sie miec duzy klopot z
     przyznaniem w latach powojennych medalu i tytulu "Sprawiedliwego"
     Sugiharze, gdyz przysluguja one tylko temu, kto ratujac Zydow
     narazal swe zycie.
 
     Sugiharze z rak Niemcow raczej nic nie grozilo, bo choc jego
     dzialalnosc z pewnoscia byla znana Gestapo, to przypadala ona na
     okres, kiedy jeszcze sami Niemcy pozwalali na emigracje.
 
Moglby ktos pomyslec, a po pierwszym szybkim przeczytaniu ja tez tak to
odebralem, ze Sugihara nie otrzymal Medalu Sprawiedliwych, a tego p.
Krzystek nie napisal i nie napisalby.
 
Ten medal reprezentuje tak piekne, tak godne szacunku i tak rzadkie
motywacje i zachowanie sie podczas wojny, ze na wszelki wypadek
podkresle jednak, ze Yad Vashem nadal mu ten medal, nr. 2861, w 1985
roku.
 
Dr Mordecai Paldiel, sam uratowany przez francuskiego ksiedza Simona
Galley, a obecnie Dyrektor Wydzialu Sprawiedliwych przy Yad Vashem, tak
pisze o konsulu Sugiharze, nazywajac go "humanitarian par excellence":
 
        One morning in the early part of August [1940], as he
        was packing and winding up operations, Sugihara was
        surprised to see a huge crowd on the street outside
        the consulate. He sent his Polish-speaking secretary
        to see what the trouble was and received the following
        message in reply: "We are Jews from Poland. We will be
        killed if the Nazis catch us, but we can't get away
        without visas.
 
Czy mozna wszystko co pisze p. Paldiel przyjac bez zastrzezen? Ja tak
nie twierdze. Cytuje go ze wzgledu na jego wazne stanowisko w Yad
Vashem, ktore nadaje specjalny autorytet jego slowom.
 
Przypomne, ze Kowno, gdzie znajdowal sie Japonski konsulat, bylo wtedy
formalnie w Zwiazku Sowieckim, i ze Sowieci rozporzadzili, iz wszystkie
cudzoziemskie placowki dyplomatyczne na Litwie musialy byc zlikwidowane
z koncem sierpnia 1940 roku.
 
        Until that moment Sugihara had been quite indifferent
        to the Jewish question and had paid no attention to
        the frenzied antisemitism engulging his country's
        German ally. His interest in the war had been strictly
        political, focussing on the advantages Japan could
        glean from the global conflict, but now, something
        inside him would not allow him to ignore the people
        milling about outside,
 
pisze Paldiel.
 
Sugihara, twierdzi on, zgodzil sie na spotkanie z delegacja Zydow pod
przewodnictwem dr Zorach Wahrhaftig'a, w pozniejszych latach Ministra
dla Spraw Religijnych Izraela. Zydzi, pisze, ze lzami w oczach blagali
go o japonskie wizy przejazdowe. Potrzebne im byly na uzyskanie
pozwolenia na przejazd przez Zwiazek Sowiecki do Japonii, skad dalej
jechac chcieli do roznych krajow w Ameryce Lacinskiej, do Stanow
Zjednoczonych i do Palestyny.
 
Byli miedzy nimi, pisze p. Paldiel, tysiace (sic) uczniow i nauczycieli
z jeszyw w Polsce, ktorzy uciekli na Litwe we wrzesniu 1939 roku.
Dowiedzieli sie ci studenci, i to Dr Wehrhaftig mial tlumaczyc konsulowi
z pomoca mapy, ze np. Curacao, wyspa w Holenderskich Indiach Zachodnich,
nie wymaga wiz.
 
        You see, we have visas [sic] for Curacao. We can
        get here by way of Japan, sailing on a Japanese
        ship. Please give us transit visas that will permit
        us to travel through Japan.
 
Ciekawe, ze konsul Holandii na Litwie, Jan Zwartendijk, takze pomagajacy
Zydom i wydajacy im wizy do Curacao, jest pominiety przez p. Paldiela w
obu jego ksiazkach (1993 i 1996), w ktorych pisze o konsulu Sugiharze.
 
Dr Wehrhaftig zapytal tego gubernatora Curacao w 1965 r. czy pozwolilby
tym uciekinierom zydowskim wyladowac. Odpowiedzial, ze
 
        Absolutnie nie! Odeslalbym ten okret na szerokie
        morze, tak samo jak Stany Zjednoczone i Kuba
        zrobily z "St. Louis".
 
Sprawa okretu "St. Louis" nazwanego "the saddest ship afloat", ktory,
pelny uciekinierow zydowskich z Niemiec tulal sie po oceanie i w koncu
wrocil do Hamburga, to jedno z najwiekszych swinstw popelnionych przez
rzad USA (i inne rzady i kola) podczas drugiej wojny.
 
Ma racje p. Krzystek podkreslajac podlosc urzedasow Departamentu Stanu.
Nie byl to jednorazowy przypadek. Casus "St. Louis" byl wynikiem
swiadomych i majacych szerszy zakres decyzji administracji
amerykanskiej, decyzji prowadzacych do smierci ludzi, ktorych i mozna, i
trzeba bylo uratowac.
 
Tokio nie odpowiedzialo na trzy kablogramy konsula Sugihary. Po latach
tak wyrazil sie on o swej decyzji wydania, wedlug niego 3500, a wedlug
dr Wehrhaftiga okolo 1600, wiz przejazdowych:
 
        I really had a difficult time, and for two whole
        nights was unable to sleep. I eventually decided to
        issue transit visas... on my own authority as consul.
 
        I could not allow these people to die, people who had
        come to me for help with death staring them in the
        eyes. Whatever punishment might be imposed upon me,
        I knew I had to follow my conscience.
 
Od 10 sierpnia, pisze p. Paldiel, Sugihara wydawal wizy garsciami, bez
wzgledu na na to czy aplikanci mieli czy nie mieli oficjalnie wymagane
dokumenty, nawet gdy japonskie Ministerswo Spraw Zagranicznych zakazalo
mu to robic.
 
Gdy po Berlinie, Krolewcu i Rumunii p. Sugihara wrocil do Japonii dwa
lata po wojnie, otrzymal dymisje bez zadnego wytlumaczenia jej powodu.
Byc moze, ze cos tu sfingowano; p. Sugihara zajmowal sie przeciez
wywiadem.
 
Zarabiac mial na zycie w rozny sposob, zmienial prace, ciepial z rodzina
niedostatek. Wnioskuje z fotografii w konsulacie, ze mial przynajmniej
czworo dzieci. Pracowal jako przedstawiciel do zakupow dla armii
amerykanskiej, byl tlumaczem w Japan Broadcasting Corporation i w innych
firmach, a od 1961 roku reprezentowal w Moskwie eksportowe firmy
japonskie.
 
W 1985 roku Yad Vashem nadal mu medal Sprawieliwego. Ambasador Izraela
wreczyl medal i swiadectwo zonie p. Sugihary, gdyz on sam byl juz bardzo
chory wtedy.
 
W 1992 r. p. Wahrhaftig, reprezentujac Izreal, a takze przedstawiciele
Japonii byli obecni przy otwarciu pomnika (szczegolow nie znam) w
rodzimym miescie tego jedynego Japonczyka odznaczonego przez Yad Vashem.
 
Mimo rozglosu nadanego calej sprawie przez prase Japonia oficjalnie miala
nie wypowiedziec sie o dymisji swego dyplomaty i zadnego zadoscuczynienia
za brak emerytury rodzinie nigdy nie ofiarowala.
 
Kwestie powodow dymisji i jej sprawiedliwosci poruszyl juz p. Krzystek,
ale pewne wyjasnienia p. Levine'a nie trafiaja mi do przekonania.
Japonia lat osiemdziesiatych nie byla biedna, pokonana Japonia konca
wojny. Juz w 1952 odzyskala swoj przedwojenny poziom przemyslu.
 
Nawiazujac do czesci "Sugihara i Polacy" artykulu p. Krzystka opisze
osobno jak Japonczycy pomagali osieroconym dzieciom polskim, wnukom
powstancow i innych wyslancow na carski Sybir. Japonski konsul we
Wladywostoku pomogl w przewiezieniu ich do Japonii, skad wrocili do
Polski.
 
Z tej mlodziezy wywiazala sie specjalna organizacja, z niej grupa
harcerzy warszawskich, a w konspiracji Powstancze Oddzialy Specjalne
"Jerzyki", z ktorymi splotl sie i moj los.
 
Japonczycy utrzymywali serdeczne kontakty z ta mlodzieza podczas
dwudziestolecia, a podczas okupacji ambasada chronila ja w rozny sposob,
wystawiajac nawet paszporty Mandzuko. Przyjazne kontakty z Japonia
podtrzymane byly nawet po wojnie.
 
 
tkg
____________________________________
 
[Material tkg o pomocy Japonczykow dzieciom polskim zamiescimy w
nastepnym numerze "Spojrzen". M.B_cz]
_________________________________________________________________________
 
Izabella Wroblewska 
 
 
                    PIOTR SKRZYNECKI (1930-1997)
                    ============================
 
 
Po dlugiej chorobie zmarl 27 kwietnia w Krakowie Piotr Skrzynecki,
tworca i "spirytus movens" krakowskiej "Piwnicy pod Baranami". Przez
ponad 40 lat prowadzil ten niepowtarzalny i slynny kabaret, ktory nam
wszystkim w trudnych latach przywracal poczucie godnosci. W czasie
"wielkiej opresji" stworzyl w Piwnicy miejsce wolnosci, miejsce, gdzie
niby zartem, lecz przeciez calkowicie serio, publicznie broniono
wartosci i przeciwstawiano sie przemocy i klamstwu.
 
Piotr Skrzynecki urodzil sie 12 wrzesnia 1930 roku w Warszawie. Byl
synem oficera III Pulku Ulanow i Zydowki z zasymilowanej rodziny.
Bierzmowal go kardynal Sapieha. Dziecinstwo spedzil w Chelmie i Minsku
Mazowieckim, gdzie jego ojciec byl ostatnim dowodca Pulku Ulanow
Lubelskich. To wlasnie Minsk Mazowiecki nadal Piotrowi Skrzyneckiemu
tytul Honorowego Obywatela miasta w 1992 roku, a wiec dwa lata
wczesniej, niz zostal Honorowym Obywatelem Miasta Krakowa.
 
Jego ojciec - Marian Skrzynecki zginal we wrzesniu. Potem dla Piotra
nadeszly ponure lata wojny, o ktorych nie lubil opowiadac. Wiadomo, ze
podczas okupacji cudem uniknal smierci w warszawskim getcie. Po wojnie
zamieszkal w Lodzi, gdzie na poczatku lat 50-tych ukonczyl Panstwowa
Szkole Instruktorow Teatrow Ochotniczych. W 1953 roku przyjechal do
Krakowa. Przez pol roku prowadzil amatorski teatrzyk w Nowej Hucie i w
krakowskich wodociagach. Jednoczesnie studiowal historie sztuki na UJ,
oprowadzal wycieczki po wystawach i pisal recenzje z tych wystaw dla
"Echa Krakowa".
 
Niektorzy pamietaja, ze juz w tamtych latach oszalamial oryginalnoscia,
humorem, czarnym kapeluszem, swoboda myslenia i czarem osobistym. Nic
co ludzkie nie bylo mu obce...
 
W polowie lat 50-tych wraz z kolegami znalazl w Rynku piwnice. Sami
usuneli z niej wegiel, uporzadkowali ja i zaczeli sie tam spotykac.
Czytali rozne teksty, spiewali piosenki, akompaniujac sobie na gitarach.
Tak to stopniowo i spontanicznie powstawal kabaret - pozniejsza Piwnica
pod Baranami.
 
W 1956 roku oficjalnie powstala Piwnica, jedyny tego typu kabaret w
calym bloku wschodnim, niezwykly splot blazenstwa i poezji, kiczu i
wielkiej sztuki, ktory przez minione 40-lat wspoltworzyli najwieksi
polscy artysci: malarze, kompozytorzy, rezyserzy, scenografowie, aktorzy
i piosenkarze. Wszyscy oni przychodzili i odchodzili, a Piotr byl
zawsze. Ale nie tylko dla niego bylo to swiete i magiczne miejsce.
 
Mowi sie, ze o Piotrze Skrzyneckim jest prawie tyle anegdot, co o
baronie Munchhausenie. Przeciez jeszcze do niedawna nie mial nawet
wlasnego mieszkania, a jego zycie osobiste zawsze okrywala tajemnica.
Jeden dzien trwal na przyklad w malzenstwie zawartym dla zabawy. W
Krakowie mowilo sie, ze ma syna w Kanadzie.  Malo juz dzisiaj jest na
swiecie osob, ktore maja odwage zyc tak nietypowo, z taka wiernoscia
sobie i swoim filozoficznym idealom. Szalony, wiodl z usmiechem tysiace
Polakow pomiedzy meandrami naszej historii, naszej codziennosci, naszych
wzlotow i upadkow.
 
Od kilku lat ciezko chorowal, czesto przebywal w szpitalu, ale nawet
stamtad kierowal swoim kabaretem. Mowil o nim niedawno
 
        Czym jest Piwnica? Miejscem odpoczynku, wytchnienia,
        balu, ktorego tak brakuje w naszym codziennym zyciu.
        A co ja bym robil bez Piwnicy, bez tych programow, bez
        tego szukania w szpargalach, w papierach...
 
        Czekam na te sobote, na ten wieczor, az sie zacznie.
        I zawsze mnie ciekawi, jak bedzie tym razem, jak wypadnie?
        Bo ja przeciez robie to wszystko dla siebie... I inni
        pewnie tez.
 
        Ja lubie "Piwnice", tak jak lubie zyc, jak nie lubie
        chorowac, jak lubie kwiaty, ludzi. Uwielbiam poezje.
        W wierszach tylko i w kwiatach ten swiat staje sie inny,
        piekniejszy, madrzejszy i lepszy.
 
Nie odczuwal przemijania. Uwazal, ze "czasu podobno nie ma". Sugerowal,
ze, jak w dobrym teatrze, zmieniamy tylko charakteryzacje. A jezeli
czasu nie ma, to po co mamy sie nim przejmowac? Uwazal, ze jest bardzo
waznym, zeby zycie przezyc przyjemnie. A ludzie na ogol strasznie
przezywaja to swoje zycie, zbyt powaznie traktuja siebie samych.
 
Staral sie by kazdy dzien i kazda noc byly mozliwie czarujaca przygoda.
Zabiegal, by kazdego dnia udalo sie przeczytac wiersz, posluchac muzyki
i porozmawiac z przyjaciolmi. Wyznawal zasade, ze jezeli sami sie nie
zabawimy, to nikt nas nie zabawi, wiec wymyslal bale, rauty, spektakle i
widowiska.
 
Tacy jak On zjawiaja sie na tej ziemi rzadko. Charyzmatyczny Piotr
Skrzynecki bedzie trwal w historii naszego miasta, w tekstach,
piosenkach, a przede wszystkim w sercach ludzi.
 
I takim bedziemy go pamietac.
 
 
Izabella
_________________________________________________________________________
 
Izabella Wroblewska 
 
 
                        DZWONECZEK ZAMILKL
                        ==================
 
 
Mowi sie dzis, ze byl ostatnim wielkim przedstawicielem artystycznej
cyganerii w tej czesci Europy. Przeciez dopiero premier Mazowiecki
przydzielil mu sluzbowa kawalerke. Przedtem przemieszkiwal ka~tem u
znajomych. Zwykle mozna go bylo spotkac na Rynku w kawiarence
"Vis-a-vis". Wokol niego zasiadal piwniczny dwor. Spiewali Mu ci
piwniczanie na jubileuszowym czerwcowym koncercie piesn Zbigniewa
Preisnera "Badz, trwaj, tego nam trzeba, Piotrze!" Bardzo chcial byc z
nimi.
 
Ciezko chory, otoczony najlepsza, z mozliwych w Krakowie, opieka w
klinice prof. Szczeklika, zdawal sie wielka wola zycia juz kilkakrotnie
przezwyciezac straszna chorobe. Smierc jednak w koncu nadeszla
zabierajac Go ze szpitalnego pokoju, pelnego zawsze kwiatow i
przyjaciol, ktorzy nie chcieli pogodzic sie z tym co nieuchronne.
 
Barbara Natkaniec pisze dzis [28 kwietnia] w "Gazecie Krakowskiej", ze w
tej chwili wszystkie slowa, jakich bezradnie szuka sie w takich
sytuacjach, wydaja sie banalne. Banalne dla pozegnania i opisu
czlowieka, ktory dal Krakowowi i swiatu Kabaret z niczym nie
porownywalny w stylu i dlugowiecznosci, Kabaret, ktory tkwi w pamieci i
sercach tysiecy ludzi rozsianych po kraju i swiecie, Kabaret -
instytucje i oaze wolnosci, radosci i swieta.
 
Z kronikarskiego obowiazku odnotujmy, co mowia dzis o Piotrze jego
znajomi, koledzy, wspolpracownicy :
 
- Zygmunt KONIECZNY - kompozytor:
 
        Przyszedlem do Piwnicy pewnego dnia w 1959 roku.
        Bylem juz wtedy autorem 2 piosenek. Piotr zobaczyl
        mnie i zapytal: "Co pan tutaj robi? Tu sie odbywa
        proba, prosze pana". Za jego zgoda zostalem wtedy
        jednak, i az do dzisiaj dzialam, trwam w Piwnicy.
        Dzis nie potrafie nawet zastanowic sie nad tym,
        jak bedzie wygladalo miasto i Piwnica bez Niego.
        Trzeba zniesc jakos te tragedie. Pozniej bedzie
        czas na rozwazania o przyszlosci Piwnicy.
 
- Jozef OPALSKI - krytyk:
 
        Wraz z Piotrem Skrzyneckim odchodzi cala epoka.
        Wszyscy ludzie sztuki w Polsce sa mu winni gleboka
        wdziecznosc. Nie byl artysta w sensie potocznym,
        ale byl kims wazniejszym. Byl autorytetem, z ktorym
        wszyscy musielismy sie liczyc. Pochwala Piotra,
        albo wykpienie kogos przez Niego bylo namacalnym
        dowodem prawdy, ktorej teraz tak bardzo nam brakuje.
 
        Ze smiercia Tadeusza Kantora skonczyl sie "Teatr
        Kantora", ze smiercia Piotra Skrzyneckiego skonczyla
        sie "Piwnica pod Baranami". Odszedl autorytet, ktorego
        nikt nie zastapi. W naszych czasach powoli gina
        autorytety. Piotr Skrzynecki byl jednym z ostatnich.
        Bez jego smiechu i bez jego dzwoneczka krajobraz
        polskiej sztuki staje sie jeszcze bardziej pustynny.
 
- Jerzy TUROWICZ - redaktor "Tygodnika Powszechnego":
 
        To olbrzymia strata dla Krakowa, dla polskiej kultury
        Skrzynecki byl niemalze kloszardem, ale jednoczesnie
        artysta, a nawet kims wiecej niz artysta. Trudno
        wyobrazic sobie Krakow bez Piotra. Piwnica bedzie
        istniec bez Skrzyneckiego, ale nie bedzie to juz to
        samo. Byl czlowiekiem wielkiego uroku, niepowtarzalnego
        talentu, ktory przerodzil sie w prawdziwy artyzm.
 
- Jerzy STUHR - aktor:
 
        Tak, jak bez Kantora, jego teatr nie jest tym samym,
        tak Piwnica bez Piotra tez nie bedzie tym samym.
        Mysle, ze trzeba sie zastanowic nad tym, jak dalej
        kontynuowac jego wielkie dzielo. Jedno jest pewne,
        ze nie mozna go nasladowac, bo tego sie nie da zrobic.
        Dla mnie Piotr Skrzynecki byl zawsze symbolem
        niezaleznosci. To mi w nim zawsze imponowalo.
 
- Andrzej SIKOROWSKI z "Kabaretu pod Buda":
 
        Jeszcze we wtorek gralem koncert charytatywny w szpitalu,
        w ktorym lezal Piotr. Zyczac mu wtedy zdrowia nie
        zdawalem sobie sprawy, ze to potrwa tak krotko.
 
        Byl czlowiekiem wyjatkowym i niepowtarzalnym. Dla mnie
        byl przede wszystkim wybitnym intelektualista. Takich
        ludzi juz prawie nie ma. Mysle, ze "Piwnica pod Baranami"
        przetrwa. Wiem, ze niezrecznie jest jeszcze o tym mowic.
 
- Anna SZALAPAK - artystka piwniczna:
 
        Wiedzialam, ze kiedys to musi nastapic. Ale Piotr umarl
        dopiero pare godzin temu i nie jestem jeszcze w stanie
        przyzwyczaic sie do tej mysli. Moze po pewnym czasie
        bede mogla o Nim cos powiedziec, ale na razie jest mi
        bardzo ciezko.
 
- Tomasz ZYGADLO - autor filmu "Przewodnik":
 
        Wypilismy morze wodki, rozmawialismy o filozofii, a nad
        ranem czytalem Mu wiersze Rimbauda. Film "Przewodnik"
        robilem w stanie wojennym. W trakcie zdjec przyszla nagle
        wiadomosc, ze Piotr ma byc internowany. Chcialem chronic
        i Piotra i moj film, wiec ucieklismy razem z Krakowa.
        Bylo to jedno z naszych najbardziej prywatnych, intymnych
        wspolnych przezyc. W moim filmie nie ma tej wspolnej
        ucieczki. Dzis mowie o niej po raz pierwszy. Po trzech
        dniach wrocilismy, bo uznalismy, ze nie bedziemy sie
        wyglupiac i trzeba wracac do roboty.
 
        On byl niezwykla natura, ani rezyserem, ani aktorem,
        poza jakimis drobiazgami nie pisal tekstow. Taki sobie
        konferansjer, ktory siedzi przy barku, czasem wejdzie
        cos zapowiedziec, ale wszyscy wiedza, ze bez niego
        Piwnica nie istnieje. To byl duch tego miejsca.
 
        Piotr powinien byc pochowany na Skalce, albo na Wawelu,
        ale mowil mi, ze chcialby lezec na cmentarzu zydowskim
        w Lodzi, gdzie lezy jego matka, z domu Edelman. Jego
        smierc to moim zdaniem tragedia narodowa.
 
- Jerzy BINCZYCKI - aktor:
 
        Ubyl Krakowowi jeden z Pieknych Kolorow, ubylo cos z jego
        krajobrazu. Odszedl od nas jeden z dobrych duchow naszego
        miasta. Wszyscy bedziemy o Nim pamietali, nic wiecej w tej
        chwili nie jestem w stanie powiedziec.
 
- Michal ZABLOCKI - poeta:
 
        Poznalem Piotra w 1985 roku, a od pieciu lat spedzalismy
        razem sporo czasu. Kiedy lezal juz w szpitalu, mieszkalem
        w jego mieszkaniu. Zawsze duzo rozmawialismy. Byl jedna
        z wazniejszych osob jakie spotkalem w zyciu. Nie dlatego,
        ze nauczyl mnie czegos konkretnego, ale dlatego, ze
        otworzyl mi oczy na inny sposob zycia. Od Piotra uczylo
        sie wszystkiego naraz - podejscia do zycia, do ludzi, do
        obowiazkow i przyjemnostek. Mial wiele do dania, bardzo
        zaluje, ze nie wzialem od Niego wiecej.
 
- Czeslaw ROBOTYCKI - socjolog, prezes Towarzystwa Przyjaciol Piwnicy:
 
        Popisywanie sie elokwencja w tej chwili byloby kiczem.
        Moze powiem tylko, ze dla mnie On byl Cesarzem Zycia.
 
Tyle cytatow z dzisiejszej prasy krakowskiej.
 
Na zakonczenie, zeby jednak nie zapomniec, jaki pogodny byl w
rzeczywistosci Piotr Skrzynecki, przytocze za Joanna Olczak-Ronikier z
jej ksiazki "Piwnica pod Baranami" pisemne wyjasnienie Piotra
Skrzyneckiego, jakie skierowal do wladz po wystepie w 1981 roku w
warszawskiej Stodole. Piotr musial wyjasnic, dlaczego jednym z
elementow scenografii byla srebrna klatka, w ktorej umieszczono
popiersie Lenina i zapalona swieczke. W wyjasnieniu tym napisal:
 
        Ja, nizej podpisany Piotr Skrzynecki, wyjasniam, ze
        w klatce miala byc papuga, ale sie nie zmiescila, wiec
        wlozylismy to, co bylo pod reka. Bylem przekonany, ze
        to popiersie Konfucjusza, ale w polowie programu
        okazalo sie, ze to jest Lenin, ale juz zdjac sie nie
        dalo. W zwiazku z zaistnialymi faktami zobowiazuje sie
        uroczyscie i na pismie, wiecej Lenina do klatki nie
        wsadzac.
 
To byl caly Piotr Skrzynecki. Zachowajmy w pamieci te jego pogode
ducha.
 
 
Izabella
_________________________________________________________________________
 
Tadeusz K. Gierymski 
 
 
                           JOM HA-SZOA
                           ===========
 
 
Dwudziesty siodmy dzien miesiaca Nissan (4 maja w 1997 r.) to Jom
ha-Szoa, dzien upamietniajacy Zaglade i jej ofiary.
 
Dzien ten, ustanowiony przez Knesset, w Izraelu ma obchodzony byc
zamknieciem kin, teatrow, miejsc rozrywkowych, szkol, bankow, urzedow i
przedsiebiorstw.
 
Rytual tego dnia nie jest calkowicie uzgodniony, co wiecej, bardziej
tradycjonalni rabini opieraja sie swietowaniu tego dnia.
 
Inni rabini proponuja, ze Jom ha-Szoa nalezy obchodzic jako dzien
milczenia, na przypomnienie i przemyslenie milczenia swiata i Boga - tak
trudnego do pogodzenia z pojeciem Jego sprawiedliwosci - podczas tych
strasznych dni Zaglady.
 
Proponowano takze skomponowanie specjalnej liturgii na ten dzien, bo
tradycyjna wyraza wiare w sprawiedliwosc i w specjalna opieke Boga nad
szczegolnie sobie upodobanym ludem.
 
Przypominam, ze wyrazenie "... po Auschwitz" wystepuje w tytulach
artykulow i ksiazek, gdzie z bolem omawia sie ten temat. Tak, na
przyklad, pisze rabin Richard L. Rubenstein [tlumaczenie tkg]:
 
        Nasz obraz Boga, czlowieka i porzadku moralnego zostal
        na zawsze uszkodzony.
 
        Zadna teologia zydowska nie bedzie mogla miec zadnego
        znaczenia dla naszego wspolczesnego zycia, jesli
        ignorowac bedzie ona sprawe Boga i obozow smierci.
        To jest najwazniejszy problem teologii zydowskiej
        naszego czasu.
 
        Niestety, wiekszosc zydowskich sformulowan
        teologicznych od konca drugiej wojny wydaja sie
        nie brac pod uwage obu tych najwazniejszych dla
        wspolczesnych Zydow wydarzen - obozow smierci i
        narodzin panstwa Izraela - jak gdyby nie ich nie
        bylo.
 
Ustanowienie daty tego obchodu tez wywolalo kontrowersje. Proponowano
bowiem, np., by go obchodzic w dniu postu dziesiatego dnia miesiaca
tevet, polaczonego ze zburzeniem Swiatyni, lub podczas Tisza be-Av,
upamietniajacego zniszczenie obu swiatyn i inne tragiczne wydarzenia,
jak np. wygnanie Zydow z Hiszpanii w 1492 roku.
 
A dlaczego Knesset wybral 27 nissan? Nie jestem pewny, czytalem rozne
wyjasnienia tej decyzji. Najprawdopodobniej dlatego, ze wypada on miedzy
upamietnieniem Powstania w Getcie warszawskim i Swietem Niepodleglosci
(14 maj, 1948), obchodzonym w piaty dzien miesiaca ijar (przypadajacym
na kwiecien i maj).
 
Jom ha-Szoa przypominajac o tragicznym koncu jednej ery, lezy na progu
drugiej - niepodleglego Izraela.
 
 
  IX. DO NIEBIOS
 
  Tak sie/ zacze/lo od pierwszej chwili... Niebiosa, czy wy to wiecie,
  Dlaczego oto na calej ziemi nie ma juz dla nas schronienia?
  Ziemia ogluchla, zamkne/la oczy... Lecz wy widzialyscie przeciez,
  Wyscie patrzyly tu z wysokosci, a blask wasz dalej promienial!
 
  Wasz tani ble/kit sie/ nie zachmurzyl i blyszczal zly i nieszczery,
  Slonce w czerwieni, jak kat okrutne, w wiecznej toczylo sie/ ciszy,
  Ksie/zyc jak stara kurwa wychodzil w te noce na swe spacery
  I gwiazdy znaki slaly zdradzieckie, skrzyly slepkami jak myszy.
 
  Precz z moich oczu, nie chce/ was widziec i slyszec nie chce/ juz o 
                                                               [was!
  Liche niebiosa, klamliwe nieba, jakiz mnie straszny zal sciska!
  Ja wam ufalem, wam powierzalem lez i radosci mej slowa -
  Wyscie nie lepsze od ne/dznej ziemi - tego wielkiego smietniska!
 
  Ja opiewalem was w moich wierszach i w kazdej piesni pokornej,
  Ja was kochalem wielka/ miloscia/, nie wiedza/c, ze sie/ rozwieje.
  A slonce wasze jeszcze za mlodu przyrownywalem wieczorne
  Do mej nadziei: "Tak sen moj gasnie, tak przemijaja/ nadzieje!"...
 
  O, precz, niebiosa! Wyscie moj narod oszukiwaly niegodnie,
  Wy nas od wiekow oszukujecie - moich praojcow, prorokow!
  Do was swe oczy wznosili ongi, by waszym plone/ly ogniem,
  Oni - na ziemi wam najwierniejsi, co wyslawiali was wokol...
 
  To do was najpierw wolali: - Slyszcie! Zrozumcie pierwsze! Tak trzeba.
  Po was dopiero ziemia! - tak Mojzesz i moj Izajasz wolali.
  - Rozsa/dzcie! - wolal Jeremiasz do was. I rozsa/dzalyscie, nieba!
  Czemuscie takie obce sie/ staly, wyzie/ble w najdalszej dali?...
 
  Czy nas nie znacie, nie poznajecie? Czyzby nas czas tak odmienil?
  Czyzby nas zmienil nie do poznania? Przeciez jestesmy ci sami -
  Lepsi niz ongis... Nie mnie sie/ mierzyc dzis  z prorokami wielkimi,
  Ale ci wszyscy zabici moi, ci wszyscy na smierc pognani -
 
  Czyz nie sa/ wie/ksi? Cierpieli tyle, odwieczna/ ne/kani troska/!
  Wobec dzisiejszych Zydow - imiona tych dawnych, wielkich przygasly.
  W Polsce, na Litwie, Wolyniu - wsze/dzie - wybucha skarga/ zydowska/
  Hiob boleja/cy, a z nim Jeremiasz i placze glos Eklezjasty!
 
  My wam, niebiosa, obcysmy dzisiaj, wy nas juz nie poznajecie.
  Jestesmy przeciez ci sami Zydzi, krzywdzimy wcia/z siebie samych -
  Wcia/z wyrzekamy sie/ swego szcze/scia, aby lzej bylo na swiecie.
  Czemuscie takie piekne i czemu swiecicie, gdy umieramy?
 
  Jak Saul, jak krol moj, rusze/ do wieszczki, tam, gdzie mnie oczy
                                                             [poniosa/,
  Odnajde/ droge/, droge/ rozpaczy ku Endor z dusza/ zraniona/,
  Prorokow z ziemi wywolam, zaklne/: - O, zwroccie wzrok ku niebiosom
  I spluncie w niebo i zawolajcie: niechaj was piekla pochlona/!
 
  Wyscie widzialy tylu mych braci, ktorych dniem jasnym i noca/ ciemna/,
  Woda/ i pieszo, i pocia/gami uprowadzaja/ i na smierc wloka/.
  Miliony re/ce do was wznosily w godzine/ smierci, lecz nadaremno.
  Wyscie, niebiosa, nie drgne/ly nawet pod swa/ blekitna/, jasna/
                                                            [powloka/...
 
  Wy jedenastoletnich Jomelow znalyscie, dobrych, radosnych, smialych,
  Bencjonkow, mlodych uczonych moich... Pociechy moje, kosc moich kosci!
 
  I Chany, matki, co ich zrodzily, co ich dla Boga czystych chowaly,
  Wyscie widzialy... Nie ma w was Boga! Niebiosa puste! Pelne nicosci!
 
  Nie ma w was Boga! Wiec rozewrzyjcie na osciez swoje niebieskie bramy,
  Niech wszystkie dzieci zame/czonego narodu rusza/ w ostatnia/ droge/.
  Wniebowsta/pienie! Niech wnijdzie do was narod okrutnie ukrzyzowany,
  Otworzcie wrota!... Kazde z mych dzieci zgladzonych mogloby stac sie/
                                                               [Bogiem!
 
  Bezkresne nieba, martwe niebiosa, wyscie pustynia/ zla/ i zdziczala/.
  W was jedynego zgubilem Boga, a im - trzech nie dosc, wiecej im trzeba!
  Nasz Bog, duch jego i Galilejczyk  zmarly na krzyzu - tego im malo,
  Wszystkich do niebios nas odeslali - ne/dzni, okrutni sluzalcy nieba!
 
  Radujcie-ze sie/! Bylyscie biedne, a los bogactwo przyniosl wam w dani!
  Jakiz urodzaj blogoslawiony: caly nasz narod. Szcze/sliwe zniwa!
  Wy sie/ radujcie Niemcami. Niemcy niech sie/ raduja/ dzis niebiosami.
  I niech ogarnia was ogien ziemi, a ogien niebios - ziemie/ przeszywa.
 
 
                                  Icchak Kacenelson
 
  23-24-25-26 XI 1943
 
____________________________________
 
"Dos lid fun ojsgehargeten jidiszen folk".
"Piesn o zamordowanym zydowskim narodzie".
Cz. I-XV
Tlum.: Jerzy Ficowski
 
Icchak Kacenelson, poeta i dramaturg piszacy po hebrajsku i po zydowsku,
najpierw stracil zone, Chane, i dwoch synkow, Bencjona i Benjamina,
wywiezionych 14 sierpnia 1942 r. z warszawskiego getta do Treblinki.
 
Sam Kacenelson i syn Cwi, jego ostatnie dziecko, z Warszawy przeszli
przez Vittel i Drancy, skad, 27 kwietnia 1944 r. odeslani zostali do
Auschwitz, gdzie ich Niemcy zamordowali 1 maja 1944 r.
 
 
tkg
_________________________________________________________________________
 
Redakcja "Spojrzen":spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz
                    spojrz@info.unicaen.fr
 
Serwery WWW:
http://k-vector.chem.washington.edu/~spojrz,
http://www.info.unicaen.fr/~spojrz
 
Adresy redaktorow:  krzystek@magnet.fsu.edu (Jurek Krzystek)
                    bielewcz@io.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz)
 
Copyright (C) by M. Bielewicz (1997). Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.
 
Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.
 
Numery archiwalne dostepne przez WWW i anonymous FTP z adresu:
k-vector.chem.washington.edu, IP # 128.95.172.153.
_____________________________koniec numeru 148___________________________